Alpi mio amore, dz. 27, wreszcie na spoko
Zwijałem się bardzo leniwie, bo jeszcze sporo gadałem z sąsiadką, Niemką z Monachium, która samotnie jedzie rowerem do Wenecji. Super nudna sprawa, bo trzyma się dolin, ale skoro tak jej pasuje :P Wyjazd więc dopiero o 9:30, ale pocieszałem się, że gdybym zgodnie z planem startował z Merano, to byłbym w tym miejscu nawet później :)
Początek całkiem spoko ścieżką rowerową nad samym brzegiem Adygi - ścieżka ta jest bardzo długa, bo wg znaków dochodzi jeszcze 60 km dalej, czyli chyba niemal na samą przełęcz Resia. Jutro zobaczę, co i jak. Oczywiście czasami nadkłada i robi wkurzające przejazdy pod szosą, ale z drugiej strony często idzie bardziej płasko niż szosa, więc chyba warto dać jej szansę, tym bardziej, że kierowcy na szosie niekiedy trąbią.
W Naturno uzupełniłem pieczywo i wciągnąłem jogurt na drugie śniadanie i zaraz za miasteczkiem zrzuciłem bety w opuszczonym i zrujnowanym czymś - jakby małym zakładzie przemysłowym. Sakwy w cieniu i dobrze ukryte, więc byłem spokojny zarówno o ryzyko kradzieży jak i przegrzania zawartości :) No to pora na biga.
Początek Val Senales to długi na 1200 metrów tunel pod górę, ale szczęśliwie bez zakazu, potem było ich jeszcze kilka, ale krótszych. Nachylenia w zakresie 3-10% (z reguły 6-8), no i upał. Słońce naparza i jest najmarniej 30 stopni w cieniu, ale cienia brak :P Mimo to dobrze mi się jechało, a wyżej zrobiło się trochę chłodniej. Na wysokości 1400 m nawet weszły chmury i wtedy zrobiło się 25 stopni, więc ZIMNO! :o No i odrobinkę pokropiło, ale to chyba tak pro forma ;) Za to widoki świetne! :)
Na samej górze kurorcik z olbrzymim parkingiem i w sumie nic ciekawego, więc nie tracąc czasu założyłem tylko spodnie 3/4 (żeby chronić kolana) i heja na dół. Zjazd - bajka! Ani razu nie zszedłem poniżej 50 km/h, a przez większość czasu grzałem powyżej 60! Podjazd trwał bodaj ze 3,5 godziny (nie spieszyłem się), a zjazd... 25 minut! :o
Bagaże czekały, gdzie jest zostawiłem, więc wróciłem na ścieżkę i lecę dalej. Niestety, o ile na zjeździe było pochmurno i ok 20 stopni, to teraz na podjeździe znów lampa i ponad 30. To już jest zasadą... W każdym razie do Latsch dotoczyłem się przed godz. 16, zrobiłem spore zakupy w Lidlu (ostatni Lidl we Włoszech, chlip :( ) i popedałowałem na kempimg, gdzie byłem przed 17. Tak to można podróżować! :)
Sam kemping Cevedale w Coldrano też całkiem przyjemny (z tych kameralnych, z dobrym wifi), aczkolwiek drogi, 20,5 EUR za jedną osobę. Szukałem na dziś miejsca na dziko, chcąc podjechać kawałek Val Martello i w ten sposób skrócić jutrzejszy, zapowiadający się na trudny (a przy tym chyba deszczowy) dzień, ale nic nie znalazłem. Więc jest przyjemny kemping :)
Początek całkiem spoko ścieżką rowerową nad samym brzegiem Adygi - ścieżka ta jest bardzo długa, bo wg znaków dochodzi jeszcze 60 km dalej, czyli chyba niemal na samą przełęcz Resia. Jutro zobaczę, co i jak. Oczywiście czasami nadkłada i robi wkurzające przejazdy pod szosą, ale z drugiej strony często idzie bardziej płasko niż szosa, więc chyba warto dać jej szansę, tym bardziej, że kierowcy na szosie niekiedy trąbią.
W Naturno uzupełniłem pieczywo i wciągnąłem jogurt na drugie śniadanie i zaraz za miasteczkiem zrzuciłem bety w opuszczonym i zrujnowanym czymś - jakby małym zakładzie przemysłowym. Sakwy w cieniu i dobrze ukryte, więc byłem spokojny zarówno o ryzyko kradzieży jak i przegrzania zawartości :) No to pora na biga.
Początek Val Senales to długi na 1200 metrów tunel pod górę, ale szczęśliwie bez zakazu, potem było ich jeszcze kilka, ale krótszych. Nachylenia w zakresie 3-10% (z reguły 6-8), no i upał. Słońce naparza i jest najmarniej 30 stopni w cieniu, ale cienia brak :P Mimo to dobrze mi się jechało, a wyżej zrobiło się trochę chłodniej. Na wysokości 1400 m nawet weszły chmury i wtedy zrobiło się 25 stopni, więc ZIMNO! :o No i odrobinkę pokropiło, ale to chyba tak pro forma ;) Za to widoki świetne! :)
Na samej górze kurorcik z olbrzymim parkingiem i w sumie nic ciekawego, więc nie tracąc czasu założyłem tylko spodnie 3/4 (żeby chronić kolana) i heja na dół. Zjazd - bajka! Ani razu nie zszedłem poniżej 50 km/h, a przez większość czasu grzałem powyżej 60! Podjazd trwał bodaj ze 3,5 godziny (nie spieszyłem się), a zjazd... 25 minut! :o
Bagaże czekały, gdzie jest zostawiłem, więc wróciłem na ścieżkę i lecę dalej. Niestety, o ile na zjeździe było pochmurno i ok 20 stopni, to teraz na podjeździe znów lampa i ponad 30. To już jest zasadą... W każdym razie do Latsch dotoczyłem się przed godz. 16, zrobiłem spore zakupy w Lidlu (ostatni Lidl we Włoszech, chlip :( ) i popedałowałem na kempimg, gdzie byłem przed 17. Tak to można podróżować! :)
Sam kemping Cevedale w Coldrano też całkiem przyjemny (z tych kameralnych, z dobrym wifi), aczkolwiek drogi, 20,5 EUR za jedną osobę. Szukałem na dziś miejsca na dziko, chcąc podjechać kawałek Val Martello i w ten sposób skrócić jutrzejszy, zapowiadający się na trudny (a przy tym chyba deszczowy) dzień, ale nic nie znalazłem. Więc jest przyjemny kemping :)
- DST 75.78km
- Teren 0.60km
- Czas 04:19
- VAVG 17.56km/h
- VMAX 69.99km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 1787m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!