Informacje

  • Wszystkie kilometry: 215962.40 km
  • Km w terenie: 5246.65 km (2.43%)
  • Czas na rowerze: 433d 16h 48m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wtorek, 11 sierpnia 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz. 26

Poranek bez przygód, naprawdę świetna miejscówka mi się trafiła. Żeby na dziku mieć kulturalny kibelek?! Albo stół z ławką?! :o

Wyjazd punkt 9, króciutki zjazd do Castello Molina di Fiemme i już podjeżdżam pierwszą przełęcz. Jak w masełko. Na świeżo i bez upału to czysta poezja. 300 metrów jak z bitcha strzelił ;)
Potem dłuuuugi zjazd do Ora, ze wspaniałymi widokami na dolinę Górnej Adygi.



Tamże małe zakupy w Eurospinie i lecę dalej. Tym razem po płaskim, więc oczywiście pod wiatr. Ale na kilka kilometrów załapałem się za traktor - dopóki nie zrobiło się 4% pod górę ciąłem bez wysiłku 35 kmh :)

Potem próbowałem zjeść drugie śniadanie na murku (bułka z burratą), ale że było to przy trawniku przed wejściem do koszar, więc mnie wojaki przegoniły. Dość obcesowo. Sam nie wiem, czemu tak mnie to sieknęło, ale poczułem się bardzo smutny - jakbym był bezdomny, którego przeganiają jak psa... No, ale znalazłem inny murek i tamże zjadłem. A potem jeszcze 11 km i było Bolzano. Wpadłem na chwilę do Eurospara w nadziei kupienia takich samych musujących cukierków o smaku coli, jak w zeszłym roku, ale chyba ich już nie produkują, bo nigdzie ich nie ma. Tam, gdzie w zeszłym roku były, też nie. Więc trudno, chociaż kupiłem schorle :P Drogie jak diabli (1,70 EUR, a w Austrii/ Niemczech 0,50), ale pyszne.

A potem pojechałem do Merano, wbrew planowi, ścieżka rowerową przy samej rzece. I to się okazał bardzo dobry ruch, bo szosa trochę jednak falowała, a ścieżka nic. Idealnie równy minimalny podjazd przez całą trasę. Na kempingu w Merano byłem o godz. 13:45. A tu... zonk. Kemping nieczynny - w przebudowie. Shit, to klops, bo miałem stąd robić biga na lekko. Sporo czasu mi zeszło na próbie znalezienia kwatery/ hotelu, ale okolica PIERUŃSKO droga - najtańszy booking/AirBnB kosztował... 77 EUR!! To ja dziękuję bardzo! Zadzwoniłem na kemping, który miałem po drodze na biga, ale powiedzieli mi, że mają full, ani jednego miejsca. Więc nie pozostało mi nic innego, jak zrobić biga i pojechać dalej. Za miastem jest kolejny kemping, nie odbierają telefonu, ale jak się tam zjawię wieczorem, to chyba pozwolą mi GDZIEŚ się rozbić...? Podczas całej tej akcji wypiłem sobie pyszne capuccino i po wszystkim dogadałem się w knajpie, że mogę u nich zostawić bety podczas bigania. No to pysznie. W pedał! O 14:45 wyruszyłem na biga Merano 2000.

Oczywiście upał, 40 stopni w słońcu, a cienia brak. Jadę. Pierwszy postój po 450 metrach, kolejny raptem 100 metrów wyżej, ale to dlatego, że trafiło się źródełko, a już widziałem, że z wodą będzie kiepsko. Potem było kilka tuneli (chłód!) i następny postój po kolejnych 450 i stamtąd już brakujące 400 prosto na szczyt. Więc w sumie nie wyglądało to źle, podjechałem 1300 metrów w 2 godziny 20 minut, ale jechało mi się bardzo marnie. Na szczycie weszły chmury i zrobiło się raptem 19 stopni. Idealnie kurwa na zjazd, na którym miałem nadzieję wysuszyć przepoconą koszulkę... A tak, to muszę założyć kurtkę, bo zimno jak pieron! A na dole oczywiście wylazło słońce i znów minimum 35...

O 18 odebrałem rzeczy i pojechałem do Lagundo. Po drodze jeszcze lody i na kemping docieram ok 19:15.



Okazuje się, że oni w ogóle nie mają normalnych miejsc pod namiot! Tylko kampery! Ale mówią też, że mają takie miejsce w razie "emergenzia". No to tłumaczę, że u mnie emergenzia jak chuj, bo jeden kemping nieczynny, a dwa inne pełne i nie mam gdzie spać. Przyjmują mnie bez problemu i bardzo tanio (9 EUR!). Miejsce w sumie nawet niezłe, do kibla blisko, prąd kilkanascie metrów od namiotu, trawka ładna... Tylko trochę dziwnie, bo przy samych alejkach winnicy i trzeba wejść po kilku schodkach, ale kto by się przejmował :)

Mycie, pranie rzeczy z dwóch dni, gotowanie, jedzenie, zmywanie i już o 21:30 mam wolne i mogę zasiąść z kompem :P
  • DST 107.97km
  • Teren 1.00km
  • Czas 05:47
  • VAVG 18.67km/h
  • VMAX 68.07km/h
  • Temperatura 36.0°C
  • Podjazdy 1852m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl