Bałkany, dz. 18, bigowa niedziela
Po noclegu w lekko dziwnej kwaterze retro u p. Dimki wstałem jak zwykle ciut po 6 i wyjechałem o 8. Zimno! Pierwsze 3 km leciutko w dół, więc przy 9 stopniach nielicho zmarzłem ;) Potem na szczęście zaczął się podjazd. Bardzo lekki, ale może to i lepiej na spokojną rozgrzewkę. Po godzinie udało mi się rozebrać, mimo że było raptem 11 stopni, ale podjazd robił swoje - nie chciałem zapocić "wierzchnich" ciuchów ;)
Ogólnie bardzo spokojnie sobie jechałem, a podjazd na biga Śnieżanka ciągnął się i ciągnął... Z nudów nawet wysłałem maila do Martina (kolegi z byłej pracy, który ubezpiecza sieć energetyczną w Bułgarii) ze zdjęciem zerwanej linii i zniszczonego słupa. Odpisał, że w tym obszarze faktycznie mają ochronę, ale na szczęście z wysoka franszyzą. Uff, bo na moje oko cała linia ze Stokyite do Pamporova poszła w pieriod! ;)
Potem wreszcie było Pamporovo, gdzie zostawiłem bagaże w Centrum Informacji Turystycznej u bardzo miłego pana, któremu niniejszym jeszcze raz dziękuję :) I dobrze, że zostawiłem, bo końcówka podjazdu byłą zacna z miejscami za 16%. No, ale wreszcie jest szczyt Śnieżanki i jest chłodno, 17 stopni. Po raz pierwszy na tej wyprawie ubrałem się na zjazd! :)
Powrót po bagaże, gdzie zamarzyłem sobie zjeść coś na ciepło w knajpie. Fatalnie wybrałem, bo choć wyglądało z zewnątrz bosko (coś jakby wielkie calzone) to okazało się... suchą bułą a la pita, tylko ciepłą. A kosztowało 16 zł. Masakra! No, ale mimo to się tak najadłem, że potem przez 60 km nie jadłem nic ;) Inna sprawa, że było cały czas w dół. Najdłuższy zjazd w życiu chyba. A jaki nudny...! ;)
W Asenovgradzie zrobiłem zakupy w Lidlu i ostatnie 18km do Płowdiwu przeleciałem jak burza, bo zrobiło się z wiatrem (!), a nadal było lekko w dół. Umyłem się, uprałem, zostawiłem rzeczy i pojechałem zwiedzać. Ponoć Płowdiw to "Rzym Bałkanów". I faktycznie - świetne miasto! Szkoda, że zanim wszystko obejrzałem, to zrobiło się ciemno :( Jednak krótkie dnie już są...
Ogólnie bardzo spokojnie sobie jechałem, a podjazd na biga Śnieżanka ciągnął się i ciągnął... Z nudów nawet wysłałem maila do Martina (kolegi z byłej pracy, który ubezpiecza sieć energetyczną w Bułgarii) ze zdjęciem zerwanej linii i zniszczonego słupa. Odpisał, że w tym obszarze faktycznie mają ochronę, ale na szczęście z wysoka franszyzą. Uff, bo na moje oko cała linia ze Stokyite do Pamporova poszła w pieriod! ;)
Potem wreszcie było Pamporovo, gdzie zostawiłem bagaże w Centrum Informacji Turystycznej u bardzo miłego pana, któremu niniejszym jeszcze raz dziękuję :) I dobrze, że zostawiłem, bo końcówka podjazdu byłą zacna z miejscami za 16%. No, ale wreszcie jest szczyt Śnieżanki i jest chłodno, 17 stopni. Po raz pierwszy na tej wyprawie ubrałem się na zjazd! :)
Powrót po bagaże, gdzie zamarzyłem sobie zjeść coś na ciepło w knajpie. Fatalnie wybrałem, bo choć wyglądało z zewnątrz bosko (coś jakby wielkie calzone) to okazało się... suchą bułą a la pita, tylko ciepłą. A kosztowało 16 zł. Masakra! No, ale mimo to się tak najadłem, że potem przez 60 km nie jadłem nic ;) Inna sprawa, że było cały czas w dół. Najdłuższy zjazd w życiu chyba. A jaki nudny...! ;)
W Asenovgradzie zrobiłem zakupy w Lidlu i ostatnie 18km do Płowdiwu przeleciałem jak burza, bo zrobiło się z wiatrem (!), a nadal było lekko w dół. Umyłem się, uprałem, zostawiłem rzeczy i pojechałem zwiedzać. Ponoć Płowdiw to "Rzym Bałkanów". I faktycznie - świetne miasto! Szkoda, że zanim wszystko obejrzałem, to zrobiło się ciemno :( Jednak krótkie dnie już są...
- DST 132.25km
- Czas 06:11
- VAVG 21.39km/h
- VMAX 61.02km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 1448m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!