Alpaga solo, dz. 22, lajcik
Rano na szczęście nie było śladu po wczorajszej niepogodzie. Piękne
słoneczko i jeszcze piękniejsze góry wokoło. Aż dziwne, że wczoraj nie
zauważyłem, jak tu jest ładnie ;)
Śniadanie w schronisku typowo włoskie: sucharki z masłem i dżemem. W opcji była jeszcze nutella :P Startuję o 8:40. Pierwsze metry wchodzą jak w masełko, ale po 2 km, na samej przełęczy Crocedomini okazuje się, że dalsza droga jest szutrowa. No trudno, oczywiście jadę - gdzieś tam w końcu jest mój big! ;) Na szczęście szuter nie był tak błotnisty jak mógł być po wczorajszej ulewie, więc jakoś poszło. Wreszcie za kolejną przełęczą wrócił asfalt, a potem był big. Gdzieś... na zjeździe :P No, ale potem był kolejny podjazd i kolejny odcinek szutru, więc w sumie big mógł być gdziekolwiek, z każdej strony było równie upierdliwie ;)
Potem wreszcie na stałe asfalt i zjazd. Z tym, że zjazd dość stromy i wąski, a asfalt fatalny. W zasadzie bardziej gruzy niż nawierzchnia. Zjazd w związku z tym bardzo męczący, do Bagolino docieram marząc o odpoczynku dla dłoni i o drugim śniadaniu. Ale jakoś tak wyszło, że bez jedzenia dojechałem aż na kemping Miralago nad Lago d'Idro. Fakt, że absolutna większość w dół, ale było i kilka podjazdów.
Na kempingu wreszcie po 2,5 doby wożenia totalnie mokrego namiotu mam jak go rozbić i wysuszyć. Na szczęście nie zapleśniał, ani nic takiego. Po ustawieniu obozowiska, zjedzeniu i napiciu się kawy ruszam na drugiego biga dzisiaj, czyli Rifugio Alpo. Big krótki, tylko 10,5 km, super! I tylko 1100 metrów podjazdu! Oo, to oznacza średnie nachylenie ponad 10%. Oj, będzie się działo! ;)
Ale okazało się, że big wszedł mi jak masełko, a najlepiej mi się podjeżdżało fragmenty o nachyleniu 15% :P Po 1:40h jestem na górze, oglądam jak bardzo nic tam nie ma i ostrożnie zjeżdżam. Droga jest bardzo stroma, wąska i kręta, ale przynajmniej nawierzchnia przyzwoita. Na kempingu jestem o 16 - fajrant! :)
Szkoda tylko, ze kompletnie nie ma na czym ani przy czym usiąść. W końcu wyszło tak, że piszę te słowa siedząc na ziemi oparty o drzewo, a komp stoi na pożyczonym, bardzo krzywym krześle, które absolutnie nie nadaje się do siedzenia, ale od biedy nadaje się na pulpit :P
Śniadanie w schronisku typowo włoskie: sucharki z masłem i dżemem. W opcji była jeszcze nutella :P Startuję o 8:40. Pierwsze metry wchodzą jak w masełko, ale po 2 km, na samej przełęczy Crocedomini okazuje się, że dalsza droga jest szutrowa. No trudno, oczywiście jadę - gdzieś tam w końcu jest mój big! ;) Na szczęście szuter nie był tak błotnisty jak mógł być po wczorajszej ulewie, więc jakoś poszło. Wreszcie za kolejną przełęczą wrócił asfalt, a potem był big. Gdzieś... na zjeździe :P No, ale potem był kolejny podjazd i kolejny odcinek szutru, więc w sumie big mógł być gdziekolwiek, z każdej strony było równie upierdliwie ;)
Potem wreszcie na stałe asfalt i zjazd. Z tym, że zjazd dość stromy i wąski, a asfalt fatalny. W zasadzie bardziej gruzy niż nawierzchnia. Zjazd w związku z tym bardzo męczący, do Bagolino docieram marząc o odpoczynku dla dłoni i o drugim śniadaniu. Ale jakoś tak wyszło, że bez jedzenia dojechałem aż na kemping Miralago nad Lago d'Idro. Fakt, że absolutna większość w dół, ale było i kilka podjazdów.
Na kempingu wreszcie po 2,5 doby wożenia totalnie mokrego namiotu mam jak go rozbić i wysuszyć. Na szczęście nie zapleśniał, ani nic takiego. Po ustawieniu obozowiska, zjedzeniu i napiciu się kawy ruszam na drugiego biga dzisiaj, czyli Rifugio Alpo. Big krótki, tylko 10,5 km, super! I tylko 1100 metrów podjazdu! Oo, to oznacza średnie nachylenie ponad 10%. Oj, będzie się działo! ;)
Ale okazało się, że big wszedł mi jak masełko, a najlepiej mi się podjeżdżało fragmenty o nachyleniu 15% :P Po 1:40h jestem na górze, oglądam jak bardzo nic tam nie ma i ostrożnie zjeżdżam. Droga jest bardzo stroma, wąska i kręta, ale przynajmniej nawierzchnia przyzwoita. Na kempingu jestem o 16 - fajrant! :)
Szkoda tylko, ze kompletnie nie ma na czym ani przy czym usiąść. W końcu wyszło tak, że piszę te słowa siedząc na ziemi oparty o drzewo, a komp stoi na pożyczonym, bardzo krzywym krześle, które absolutnie nie nadaje się do siedzenia, ale od biedy nadaje się na pulpit :P
- DST 72.25km
- Teren 6.50km
- Czas 04:29
- VAVG 16.12km/h
- VMAX 54.26km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 1705m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!