Informacje

  • Wszystkie kilometry: 216332.20 km
  • Km w terenie: 5271.65 km (2.44%)
  • Suma podjazdów: 1653201 m
  • Czas na rowerze: 434d 12h 30m
  • Prędkość średnia: 20.74 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 2 sierpnia 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpaga solo, dz. 21, wodna masakra

Wstałem jak panisko o 7:15, a tu burza. Wali piorunami, leje. No nieźle, porannej burzy to dawno nie widziałem :)
Do 8:30 się krzątałem, ale że dalej lało, to zasiadłem z kompem. Potem śniadanie, aż tu nagle o 9:30 wyszło słońce. I to od razu solidne. Wow! Więc to jest ta słynna zmienność aury w górach! :) No to szybko się pakuję i parę minut po 10 ruszam.

Ostry zjazd do miasteczka Ponte di Capo (szczęście, że nie musiałem tego wczoraj podjeżdżać!), parę kilometrów po płaskim i jest Lidl. A że teraz dwa dni bez sklepu, a potem niedziela, więc niestety muszę zrobić większe zakupy mimo, że przede mną bodaj najdłuższy (w sensie różnicy wzniesień) podjazd wyprawy, czyli prawie 1900-metrowy big Giogo di Baia (wys 2162). No trudno, będzie bardziej "honornie" ;)

Ruszam obładowany o 11:40 i oczywiście robi się upał. A że wszystko mokre po burzy, więc wilgotność powietrza wynosi chyba ze 110% ;) Dosłownie spływam strumieniami potu na podjeździe. I tak aż do ok 1200m npm, bo tam... pogoda gwałtownie się psuje. Zaczyna w oddali grzmieć, a wkrótce potem i lać się na łeb. Na szczęście bez burzowego wiatru, chociaż tyle. Kompletnie nie ma się gdzie schować, więc naparzam pod górę. I dalej spływam strumieniami, tylko już nie potu ;) W sumie to nawet dobrze się jechało, a na pewno dość szybko - w tych warunkach postoje wykluczone :P

Po drodze jeszcze martwią mnie regularnie powtarzające się znaki, że droga na biga jest zamknięta. I wyraźnie napisane, że również dla rowerzystów. Hmm... i tak nie ma innej drogi, jadę :P

Na wysokości 1550m leje już niewąsko i okazuje się, że droga jest w remoncie. Tyle że prawie skończonym. Jeden pas ma już nowy asfalt, a na drugim właśnie kładą. Aż skwierczy w tym deszczu! :) Więc bez problemu się przebijam wśród pobłażliwie mi się przyglądających robotników. Dobrze, że to nie Holandia, tam by mnie chyba kurwa pobili za to, że tu jadę! :D

W tej całej masakrze przyświeca mi jedna myśl: na wysokości 1850 m npm jest schronisko, które oferuje noclegi. Przynajmniej tak napisano na ich stronie. Więc byle do schroniska. Jak nie będzie miejsc, to może dadzą podłogę, a jak nie, to chociaż się wysuszę i ogrzeję, zanim ruszę dalej lub zabiwakuję na dziko. No i wreszcie jest schronisko Bazena. Nadal leje jak z cebra, więc stawiam rower pod daszkiem i uderzam do środka na kawę.


Kawa jak zwykle we Włoszech pyszna i tania, a schronisko ok. Miejsca też są. Co prawda nietanio (35 eur), ale w takich warunkach, kto by narzekał! Zresztą drogo to też nie jest, zwłaszcza za pokój prywatny z łazienką i bez rezerwacji. Po godzinie, gdy deszcz nie ustaje, a nawet się rozkręca, decyduję, że zostaję. Wifi jest co prawda marne, a zasięgu komórkowego nie ma wcale, ale ważne, że sucho i ciepło :)



Dobranoc ;)
  • DST 33.48km
  • Czas 03:02
  • VAVG 11.04km/h
  • VMAX 52.47km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 1534m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl