Informacje

  • Wszystkie kilometry: 215962.40 km
  • Km w terenie: 5246.65 km (2.43%)
  • Czas na rowerze: 433d 16h 48m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wtorek, 7 maja 2019 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

Amico di Bico, dz. 1 - harakiri*

No, troszkę się zarżnąłem na początek ;)
Start w ładnej, słonecznej pogodzie z dość porywistym wiatrem z kierunków nieokreślonych, bo kołował między górami. Pierwszy big wchodził jak w masełko, aż do 1200 m npm. Tam najpierw zrobiło się stromo (12%), a potem pojawił się zalegający śnieg. Ewidentnie spadł wczoraj, gdy na dole lało i już się powoli roztapiał, ale był. Na szczęście nie bardzo dużo i prawie wszystko dało się podjechać. W kilku miejscach przeprowadziłem rower, żeby się nie wywalić. No i zrobiło się oczywiście pochmurno,  był 1 st. Celsjusza :)

Zjazd równie ciekawy, bo droga zamknięta (z powodu jakiegoś remontu, który rozgrzebali i tak zostawili), miejscami zaśnieżona i ogólnie w stanie bardzo kiepskim. A do tego po płaskowyżu (trochę czech) i miejscami wręcz błotnista. Użyłem jak pies od stu dni ;)
Końcówka zjazdu do Montesarchio już normalna, tylko asfalt nadal kiepski.

Drugi big, chociaż niższy (tylko 850 m podjazdu), był bardziej wymagający. Do 2/3 wysokości nachylenia były z przedziału 9-12%, a potem się zrobiły czechy, więc jeszcze na podjeździe zdążyłem zmarznąć (było 6 stopni). Zjazd za to fajniejszy, bo dość równy, chociaż trudny nawigacyjnie, ale na szczęście z GPSem i dobrze wytyczonym śladem mało co jest trudne :) A i tak lekko pobłądziłem, ale bez konsekwencji - zjechałem równoległą.

Końcówka po płaskim typową włoską krajówką, która z mojego punktu widzenia jest autostradą dla rowerów: niezły asfalt, wystarczająco szerokie pobocze, pasy też szerokie (nawet TIRy nie muszą zwalniać, wyprzedając mnie) i ruch umiarkowany, akurat taki, żeby ładnie ciągnąć przy bocznym wietrze, ale żeby nie uprzykrzać życia :)

No i na sam koniec szukanie kwatery AirBnB - droga przez mękę. GPS poprowadził mnie... schodami (!) W końcu kogoś spotkałem i tenże wskazał mi drogę kołową. Na sam koniec jeszcze kilka schodków do domku, który położony jest chyba najwyżej ze wszystkich w Piedimonte Matese. Masakra :P Ale za to w środku fajny, no i widok niezły :)


*Pora na obiecane harakiri, tfu! haiku:
Mam fantomowy
Ból głowy
Trzeciego wersu nie będzie.

  • DST 114.90km
  • Teren 2.00km
  • Czas 07:14
  • VAVG 15.88km/h
  • VMAX 53.23km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 2454m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Zamiast doma
Masz fantoma
Jaki widok za to!

:)
huann
- 19:35 wtorek, 7 maja 2019 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl