Niedziela, 22 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 319, czyli tunele
Trochę lenia mieliśmy rano, bo okazało się, że mleko skisło i przyszło nam startować bez kawy. Ale co się odwlecze, to tylko do Kiwi (najtańszy supermarket w Norwegii), czyli raptem 10 km i to zjazdu. Tamże kawa mrożona (na świeżo zakupionym mleku), "lepciejsze" śniadanie i hajda.
Najpierw płaskowyż z dość malowniczym masywem, który przebiegał równolegle do naszej trasy, a po jego drugiej stornie biegła Rallarveggen. Ponoć jest to największy płaskowyż typu alpejskiego w Europie i ma aż 35 km długości. Skoro szutrowa Rallarveggen jest na tym samym płaskowyżu, tylko z drugiej strony, to czemu mielibyśmy nią jechać, a nie przyjemnym asfaltem przez Hagafoss? Oczywiście że wybraliśmy asfalt! W ogóle nie bardzo kumam, po ludzie tak się pchają na tę Rallarveggen. Nawet biga tam nie ma :P
Ale główną atrakcją dnia były tunele. W sumie było ich kilkanaście, łącznie miały chyba ze 20 km długości, najdłuższy miał 4,2 km, a we wszystkich zimno jak pieron (10 stopni) i w większości zupełnie ciemno. Na szczęście ruch raczej symboliczny, bo boczna droga i niedziela. A po wyłonieniu się z każdego widoki zapierały dech. Ale najpiękniejszy był sam dół i widok na południowo-wschodnią cześć najdłuższego fiordu świata (Sognefjord), czyli Aurlandsfjorden. Pionowe ściany, przez które przegryzają się tunele każą myśleć, kto i jak wpadł na to, żeby w ogóle zbudować tutaj drogę...?
Trasa, zwróćcie uwagę, jak się droga z samą sobą przeplata przed Vassbygdi :)
Śpimy w Winjum Hytter, w czteroosobowej chatce bez kuchni ani łazienki (są kilkadziesiąt metrów dalej), ale za to za zbójeckie 450 koron za noc. Ale nic w lepszej cenie (ani w ogóle w żadnej poza polem namiotowym) nie ma, bo wszystko zajęte - nazbyt turystyczna okolica :)
A chcieliśmy wreszcie kimnąć pod dachem, tym bardziej, że jutro dzień everestowy :)
Najpierw płaskowyż z dość malowniczym masywem, który przebiegał równolegle do naszej trasy, a po jego drugiej stornie biegła Rallarveggen. Ponoć jest to największy płaskowyż typu alpejskiego w Europie i ma aż 35 km długości. Skoro szutrowa Rallarveggen jest na tym samym płaskowyżu, tylko z drugiej strony, to czemu mielibyśmy nią jechać, a nie przyjemnym asfaltem przez Hagafoss? Oczywiście że wybraliśmy asfalt! W ogóle nie bardzo kumam, po ludzie tak się pchają na tę Rallarveggen. Nawet biga tam nie ma :P
Ale główną atrakcją dnia były tunele. W sumie było ich kilkanaście, łącznie miały chyba ze 20 km długości, najdłuższy miał 4,2 km, a we wszystkich zimno jak pieron (10 stopni) i w większości zupełnie ciemno. Na szczęście ruch raczej symboliczny, bo boczna droga i niedziela. A po wyłonieniu się z każdego widoki zapierały dech. Ale najpiękniejszy był sam dół i widok na południowo-wschodnią cześć najdłuższego fiordu świata (Sognefjord), czyli Aurlandsfjorden. Pionowe ściany, przez które przegryzają się tunele każą myśleć, kto i jak wpadł na to, żeby w ogóle zbudować tutaj drogę...?
Trasa, zwróćcie uwagę, jak się droga z samą sobą przeplata przed Vassbygdi :)
Śpimy w Winjum Hytter, w czteroosobowej chatce bez kuchni ani łazienki (są kilkadziesiąt metrów dalej), ale za to za zbójeckie 450 koron za noc. Ale nic w lepszej cenie (ani w ogóle w żadnej poza polem namiotowym) nie ma, bo wszystko zajęte - nazbyt turystyczna okolica :)
A chcieliśmy wreszcie kimnąć pod dachem, tym bardziej, że jutro dzień everestowy :)
- DST 107.29km
- Teren 2.00km
- Czas 05:41
- VAVG 18.88km/h
- VMAX 68.40km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 990m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!