Środa, 20 czerwca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 288
Jak po reście przystało, zrobiliśmy dłuższy dzień. Rano big Eolienes de Pafebierg - ostatni w Luksemburgu i całym Beneluksie, wszystkie 50 zaliczone! :)
Potem ładną doliną Sure i Mozeli, z winnicami i ogólnie miłymi dla oka krajobrazami. Końcówka to już w Niemczech przełęcz na granicy Nadrenii-Palatynatu i okręgu Saary z pięknym (prostym i równym) zjazdem do Wadern. Tamże zakupy w dobrze zaopatrzonym i tanim Lidlu i hajże na ostatniego biga. Ale cóż to? Coś mi stuka w tylnym kole. Nawet nie tyle stuka, co jakby "odbija" wstrząsając całym rowerem. Co obrót koła. Zatrzymujemy się, oglądam... pęknięta opona. Dosłownie rozłazi się! Zanim pomyślałem o tym, żeby spuścić powietrze, to wystrzeliła. Nawet niezbyt głośno, takie cienkie "PU!!" zrobiła :) Szkoda, bo można było uratować chociaż dętkę, a tak - śmieć.
Łażę po okolicy (akurat byliśmy w wiosce) i pytam, czy ktoś nie ma sprzedać starej opony. Nawet stoi rower na Schwalbe i pięknym kapciu, ale nie wiadomo, czyj. Ale jeden z zapytanych o oponę "sąsiadów" ruszył sumieniem i zaproponował nam... podwózkę autem do najbliższego sklepu rowerowego, który był ok 5-6 km wstecz. A rowery zostawiliśmy u niego w garażu.
W sklepie bez specjalnego grymaszenia kupiłem Schwlabe Marathon Supreme za 50 EUR i dętkę Schwalbe, bo po wystrzeleniu bieżącej i założeniu nowej nie miałbym już żadnej na zapas. Łącznie 58 EUR. Drogo, ale jak się ma awarię, która uniemożliwia jazdę, to się specjalnie na koszty nie patrzy ;)
Poza tym bardzo nam poprawiła humory postawa naszego "gospodarza". Nie tylko nas zawiózł i odwiózł (i to BMW! Widzisz Daniel?! ;) ale też pomógł w wymianie opony, udostępnił kompresor i jeszcze nam felgi przetarł jakimś odtłuszczaczem, żeby się lepiej hamowało! :) A na koniec pozwolił umyć ręce i poczęstował redbullami! :o
Herzliche Gruesse und ein grosses Danekschoen fuer Christian aus Lockweiler! Die Deutschen sind die besten! :)
Potem już prawie bez przygód na biga Schaumberg i na kemping Bostalsee. Drogo, bo 21 EUR, ale dość dobry standard.
A "prawie" bez przygód, bo upadła mi butelka z gazowanym piciem i... pękła. Minimalna dziurka się zrobiłą i sikało przez nią picie. Musielismy na sygnale przelewać do innej ;)
Trasa dla wzrokowców.
Potem ładną doliną Sure i Mozeli, z winnicami i ogólnie miłymi dla oka krajobrazami. Końcówka to już w Niemczech przełęcz na granicy Nadrenii-Palatynatu i okręgu Saary z pięknym (prostym i równym) zjazdem do Wadern. Tamże zakupy w dobrze zaopatrzonym i tanim Lidlu i hajże na ostatniego biga. Ale cóż to? Coś mi stuka w tylnym kole. Nawet nie tyle stuka, co jakby "odbija" wstrząsając całym rowerem. Co obrót koła. Zatrzymujemy się, oglądam... pęknięta opona. Dosłownie rozłazi się! Zanim pomyślałem o tym, żeby spuścić powietrze, to wystrzeliła. Nawet niezbyt głośno, takie cienkie "PU!!" zrobiła :) Szkoda, bo można było uratować chociaż dętkę, a tak - śmieć.
Łażę po okolicy (akurat byliśmy w wiosce) i pytam, czy ktoś nie ma sprzedać starej opony. Nawet stoi rower na Schwalbe i pięknym kapciu, ale nie wiadomo, czyj. Ale jeden z zapytanych o oponę "sąsiadów" ruszył sumieniem i zaproponował nam... podwózkę autem do najbliższego sklepu rowerowego, który był ok 5-6 km wstecz. A rowery zostawiliśmy u niego w garażu.
W sklepie bez specjalnego grymaszenia kupiłem Schwlabe Marathon Supreme za 50 EUR i dętkę Schwalbe, bo po wystrzeleniu bieżącej i założeniu nowej nie miałbym już żadnej na zapas. Łącznie 58 EUR. Drogo, ale jak się ma awarię, która uniemożliwia jazdę, to się specjalnie na koszty nie patrzy ;)
Poza tym bardzo nam poprawiła humory postawa naszego "gospodarza". Nie tylko nas zawiózł i odwiózł (i to BMW! Widzisz Daniel?! ;) ale też pomógł w wymianie opony, udostępnił kompresor i jeszcze nam felgi przetarł jakimś odtłuszczaczem, żeby się lepiej hamowało! :) A na koniec pozwolił umyć ręce i poczęstował redbullami! :o
Herzliche Gruesse und ein grosses Danekschoen fuer Christian aus Lockweiler! Die Deutschen sind die besten! :)
Potem już prawie bez przygód na biga Schaumberg i na kemping Bostalsee. Drogo, bo 21 EUR, ale dość dobry standard.
A "prawie" bez przygód, bo upadła mi butelka z gazowanym piciem i... pękła. Minimalna dziurka się zrobiłą i sikało przez nią picie. Musielismy na sygnale przelewać do innej ;)
Trasa dla wzrokowców.
- DST 104.53km
- Teren 1.00km
- Czas 06:03
- VAVG 17.28km/h
- VMAX 66.56km/h
- Temperatura 32.0°C
- Podjazdy 1639m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!