Niedziela, 10 września 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 36
Zebraliśmy się wyjątkowo wcześnie jak na nas (8:20 z kempingu), a to dzięki temu, że namiot był suchutki po nocy :)
Od rana wiało jak pojebane i to albo z prawego przodu albo i centralnie w pysk (wiatr SE). Do Splitu jeszcze jakoś szło, potem zwiedzanie miasta (fajne, starożytne, szkoda, że tłumy ludzi), ale potem już było ciężko. Znów nas lekko rzucało po drodze, znów jazda środkiem i trąbienie... Do Omiśa dociągnęliśmy chyba siłą woli i tu nas uratował przebłysk geniuszu: wpadłem na to, żeby uciec od morza i pojechać kanionem Cetiny zamiast Jadranską Magistralą. Raz, że widoki miały być ładne (były niespecjalne poza samym początkiem), a dwa, że wiało z grubsza po skosie od morza, a taki kanion stanowi niezłą osłonę. I faktycznie, w kanionie prawie nie wiało, tzn. były momenty, że łeb urywało, ale krótko, a nad morzem napieprzało cały czas. Za to były podjazdy, ale nie dramatyczne, dwa razy pod ok 250 metrów, z czego drugi podjazd był taki sam i na Jadranskiej, więc niewiele nadłożyliśmy :) Finalnie więc dobrze na tym wyszliśmy :)
Jak zaczął się zjazd przez Riwierę Makarską, to zaczęło też kropić wielkimi kroplami, ale na szczęście nie zrobiła się z tego (jeszcze) ulewa. Niemniej N. miała tym razem genialny pomysł, że nie śpimy na kempingu, tylko na kwaterze. I znaleźliśmy - apartament (sypialnia, kuchenka, łazienka, klima) za 25 EUR, czyli najtaniej dotychczas i chyba najfajniej, a w najgorszym razie nr 2 po Żulach, a o 7 EUR taniej od tychże :)
Wzięliśmy dwie noce, bo jutro mam skok na największego biga jesiennej części wyprawy, czyli Sv. Jure (1762 m npm, start z poziomu morza). I dobrze zrobiliśmy, bo właśnie twa burza :)
Od rana wiało jak pojebane i to albo z prawego przodu albo i centralnie w pysk (wiatr SE). Do Splitu jeszcze jakoś szło, potem zwiedzanie miasta (fajne, starożytne, szkoda, że tłumy ludzi), ale potem już było ciężko. Znów nas lekko rzucało po drodze, znów jazda środkiem i trąbienie... Do Omiśa dociągnęliśmy chyba siłą woli i tu nas uratował przebłysk geniuszu: wpadłem na to, żeby uciec od morza i pojechać kanionem Cetiny zamiast Jadranską Magistralą. Raz, że widoki miały być ładne (były niespecjalne poza samym początkiem), a dwa, że wiało z grubsza po skosie od morza, a taki kanion stanowi niezłą osłonę. I faktycznie, w kanionie prawie nie wiało, tzn. były momenty, że łeb urywało, ale krótko, a nad morzem napieprzało cały czas. Za to były podjazdy, ale nie dramatyczne, dwa razy pod ok 250 metrów, z czego drugi podjazd był taki sam i na Jadranskiej, więc niewiele nadłożyliśmy :) Finalnie więc dobrze na tym wyszliśmy :)
Jak zaczął się zjazd przez Riwierę Makarską, to zaczęło też kropić wielkimi kroplami, ale na szczęście nie zrobiła się z tego (jeszcze) ulewa. Niemniej N. miała tym razem genialny pomysł, że nie śpimy na kempingu, tylko na kwaterze. I znaleźliśmy - apartament (sypialnia, kuchenka, łazienka, klima) za 25 EUR, czyli najtaniej dotychczas i chyba najfajniej, a w najgorszym razie nr 2 po Żulach, a o 7 EUR taniej od tychże :)
Wzięliśmy dwie noce, bo jutro mam skok na największego biga jesiennej części wyprawy, czyli Sv. Jure (1762 m npm, start z poziomu morza). I dobrze zrobiliśmy, bo właśnie twa burza :)
- DST 87.43km
- Teren 0.50km
- Czas 05:33
- VAVG 15.75km/h
- VMAX 45.29km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 1142m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!