Piątek, 8 września 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 34, ucieczka spod rynny
Od rana lało. Siedzieliśmy i myśleliśmy, co począć. Wyszły nam trzy warianty:
(1) Uciekamy w deszczu jak najdalej, najlepiej na wybrzeże, bo tam raczej nie pada - wada: odpuszczamy Jeziora Plitvickie, więc lipa (a nie kuny ;)
(2) zmieniamy kwaterę (bo ta była beznadziejna, jak padało, to nawet nie było gdzie usiąść, żeby zjeść, bo wszystkie stoliki były na dworze) i czekamy na lepszą pogodę i możliwość zwiedzenia Jezior, być może nawet kilka dni
(3) Zwiedzamy Jeziora pod drodze dokądkolwiek i dojeżdżamy jeszcze dziś tamże - w deszczu czy też nie, żeby trochę uciec spod rynny, tyle ile się uda.
Wygrała opcja nr 3, bo nie chcieliśmy siedzieć na tyłkach za ciężkie pieniądze, ale nie chcieliśmy też odpuścić Jezior. No i chyba los nas wynagrodził za odwagę, bo jak wyjeżdżaliśmy równo o godz. 10, to nie padało, a potem już tylko coraz bardziej nie padało :) Jeziora (piękne, niesamowite, fantastyczne, urwanie dupy!) zwiedziliśmy w tłumie ludzi, chłodzie (13 stopni) i dużym zachmurzeniu, ale suchą stopą a nawet kurtką.
Plitvicka Jezera
A potem było coraz lepiej - do przełęczy nad Korenicą nadal pochmurno i zimno, ale na dole nawet wyszło słońce i tak nam od czasu do czasu wychodziło aż do końca dnia :) Oby jutro tak samo, bo zamierzamy zrobić 36 km i uciec z zagrożonego rejonu w okolice Splitu pociągiem (jedynym w Dalmacji ;)
Catrnja - Plitvicka Jezera - Korenica - Bjelopolje - Udbina.
Nocleg w bardzo fajnej (choć niestety droższej, 41 EUR) kwaterze, gdzie wreszcie jest dużo miejsca, stół, kuchnia i inne niezbędne gadżety. Szkoda, ze dojechaliśmy dopiero o godz. 19 i jest mało czasu na cieszenie się tymi wspaniałościami ;)
(1) Uciekamy w deszczu jak najdalej, najlepiej na wybrzeże, bo tam raczej nie pada - wada: odpuszczamy Jeziora Plitvickie, więc lipa (a nie kuny ;)
(2) zmieniamy kwaterę (bo ta była beznadziejna, jak padało, to nawet nie było gdzie usiąść, żeby zjeść, bo wszystkie stoliki były na dworze) i czekamy na lepszą pogodę i możliwość zwiedzenia Jezior, być może nawet kilka dni
(3) Zwiedzamy Jeziora pod drodze dokądkolwiek i dojeżdżamy jeszcze dziś tamże - w deszczu czy też nie, żeby trochę uciec spod rynny, tyle ile się uda.
Wygrała opcja nr 3, bo nie chcieliśmy siedzieć na tyłkach za ciężkie pieniądze, ale nie chcieliśmy też odpuścić Jezior. No i chyba los nas wynagrodził za odwagę, bo jak wyjeżdżaliśmy równo o godz. 10, to nie padało, a potem już tylko coraz bardziej nie padało :) Jeziora (piękne, niesamowite, fantastyczne, urwanie dupy!) zwiedziliśmy w tłumie ludzi, chłodzie (13 stopni) i dużym zachmurzeniu, ale suchą stopą a nawet kurtką.
Plitvicka Jezera
A potem było coraz lepiej - do przełęczy nad Korenicą nadal pochmurno i zimno, ale na dole nawet wyszło słońce i tak nam od czasu do czasu wychodziło aż do końca dnia :) Oby jutro tak samo, bo zamierzamy zrobić 36 km i uciec z zagrożonego rejonu w okolice Splitu pociągiem (jedynym w Dalmacji ;)
Catrnja - Plitvicka Jezera - Korenica - Bjelopolje - Udbina.
Nocleg w bardzo fajnej (choć niestety droższej, 41 EUR) kwaterze, gdzie wreszcie jest dużo miejsca, stół, kuchnia i inne niezbędne gadżety. Szkoda, ze dojechaliśmy dopiero o godz. 19 i jest mało czasu na cieszenie się tymi wspaniałościami ;)
- DST 58.87km
- Czas 03:10
- VAVG 18.59km/h
- VMAX 55.82km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 864m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Plitvickie Jeziera faktycznie piękne... ale też faktycznie tłoczno. Ja się niemal od nich odbiłem, bo jak podjechałem późnym popołudniem do kasy to okazało się, że nie mam tyle gotówki by kupić bilet... gotówki miałem przy sobie niewiele, nawet rano patrzyłem czy nie trzeba będzie napaść na jakiś bankomat, ale stwierdziłem, że nie (nie spodziewałem się takiej ceny).
Ale że dojeżdżając obczaiłem ewentualną możliwość wejścia na dziko, to tam się cofnąłem, rower zbunkrowałem w krzakach i myk na ścieżkę. W tym momencie miałem jakieś 1,5 godziny do zamknięcia wejścia. Pierwsze wrażenie - koszmar, takie watahy ludzi waliły,trzeba było uważać żeby nie zepchnęli do jeziora, zamiast podziwiać okoliczności przyrody. Ale jak skręciłem z głównej trasy, to już pojedyńcze osoby spotykałem... watahy waliły już tylko do wyjścia. No i potem już było odludnie, a na koniec w ogóle byłem sam, bo jeszcze po zamknięciu wejść, prawie do zmroku połaziłem po jeziorkach. meteor2017 - 15:18 piątek, 15 września 2017 | linkuj
Ale że dojeżdżając obczaiłem ewentualną możliwość wejścia na dziko, to tam się cofnąłem, rower zbunkrowałem w krzakach i myk na ścieżkę. W tym momencie miałem jakieś 1,5 godziny do zamknięcia wejścia. Pierwsze wrażenie - koszmar, takie watahy ludzi waliły,trzeba było uważać żeby nie zepchnęli do jeziora, zamiast podziwiać okoliczności przyrody. Ale jak skręciłem z głównej trasy, to już pojedyńcze osoby spotykałem... watahy waliły już tylko do wyjścia. No i potem już było odludnie, a na koniec w ogóle byłem sam, bo jeszcze po zamknięciu wejść, prawie do zmroku połaziłem po jeziorkach. meteor2017 - 15:18 piątek, 15 września 2017 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!