Informacje

  • Wszystkie kilometry: 216032.03 km
  • Km w terenie: 5271.65 km (2.44%)
  • Czas na rowerze: 433d 21h 20m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Poniedziałek, 17 lutego 2014 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

Campania Lutova, dz. 8, durna leśniczówka

Rano obudziły nas pędzące po pobliskim torze pociągi. Okazało się, że rozbiliśmy się tuż obok. Ale nic to, i tak już była pora wstawać ;)
Dostałem wczoraj kupon do Maca na śniadanie za 1 EUR, więc postanowiliśmy kawę wypić tam, zwłaszcza, że skończyło mi się mleko :P Zwinęliśmy więc obóz i przejechali pierwsze 1,5 km tego dnia ;)
Bar był nie do poznania - pustki! Szybka kawa i ruszamy z wiatrem wzdłuż wybrzeża. Oczywiście nudy - chyba dobrze, że wszystkie pozostałe takie odcinki "oszukaliśmy" pociągami :P
W Cropani wbiliśmy się w głąb lądu, ale nie zrobiło się od tego ciekawiej. Za to było coraz cieplej - pełnia wiosny! :) Do Sersale dość łagodny i mało interesujący podjazd. Tam zakupy w markecie i chwila relaksu.


Dalej prowadzi boczna droga, również bez fajerwerków - ot, typowe deptanie kapusty ku bigowi. Podjazd był dość długi i na sporą wysokość, bo Stazione Forestrale Latteria leży na kocie 1656. Na ok 1500 przyszło nam opuścić główniejszą drogę i zrzucić bety (skok w bok). Leżało tu już sporo śniegu wokoło, ale droga była póki co czysta. Zostawiamy sakwy w krzaczorach i jedziemy. Trochę białego świństwa pojawiło się wkrótce (zalegało zwłaszcza w lesie), ale potem była polana, hala i znów było ok. Tylko że nawierzchnia znikła. Ale nic to, jedziemy!
I jedziemy. I jedziemy. Lekko pod górę, ostro pod górę, płasko, lekko w dół. Płasko. Lekko pod górę. Lekko w dół. Metrów na liczniku przybywa nieznośnie wolno, ale mamy już 1620, a końca drogi ani widu. Ślad w GPS tez mówi "jechać!". To jedziemy. Ponownie wbijamy się w las i natychmiast pojawia się śnieg. Początkowo jeszcze "przejeżdżalny", ale po chwili już tylko "pchalny". Liczniki pokazują 1652. Cztery metry brakują do biga, a żadnego szczytu, przełęczy czy choćby polany ani widu. Masakra.
Dobra, nie mamy ochoty znów mieć bagna w butach, jakaś durna ta leśniczówka że tak w lesie schowana! ;) Ustalamy, że big zdobyty, zawracamy! Trochę męczący zjazdo-podjazd i już zbieramy sakwy z krzaków (znów grzecznie na nas czekały ;)
Dalej jest tak samo jak na drodze do leśniczówki, tylko że odśnieżone. Czyli: lekko pod górę, płasko, lekko w dół, lekko pod górę, płasko. O dziwo, jesteśmy coraz wyżej. W końcu i na tej drodze osiągamy wysokość biga. Wow! Co dwa bigi to nie jeden! ;)
No, ale wreszcie zaczął się zjazd. Niewielki, bo raptem ze 200 metrów, ale przynajmniej jednolity. Dojeżdżamy do drogi czerwonej, którą nawet ciężarówki jeżdżą! ;) Jeszcze trochę w dół, pod koniec już bardzo niemrawo, potem w jeszcze główniejszą w lewo. Potem tak samo niemrawo, w górę szerokiej doliny. Niestety pod wiatr. Powoli robi się późno, dojeżdżamy do Bocca di Piazza i widzimy, że na zdobycie dziś trzech bigów nie bardzo mamy szanse. Zwłaszcza, że coś nam się nie chce. Decydujemy, że należy nam się nocleg pod dachem i pranie, więc będziemy spać w letniskowej miejscowości Lorica nad jeziorem Arvo. Oby tylko znalazła się czynna zimą kwatera, bo to 1300 m npm...
Ale póki co przed nami jeszcze jeden big, a mianowicie Colle d'Ascione. Nic wielkiego, startujemy bodaj z 900 m to trudno nie będzie ;) Rozbiórka na podjazd i w drogę.
A tu niespodzianka! Na sam początek: zjazd. Chyba ze 150 metrów straciliśmy, a zmarzliśmy przy tym nie lada, bo przecież byliśmy ubrani na podjazd ;) Może gdybyśmy byli się uważniej mapie przyjrzeli, to byśmy zauważyli, że na początku musimy przeciąć rzekę (czyżby dolina...? ;) ale kto by tam mapę oglądał! :P W każdym razie podjazd wkrótce się zaczął. Był krótki, zwarty, bez zjazdów, z ludzkim nachyleniem. Wszedł jak po maśle. Jest przełęcz, jest big, a niedaleko jezioro. Pora zacząć szukać noclegu.
Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Po raptem jakichś 100m zjazdu są pierwsze domki, ale to na pewno nie Lorica. Zresztą puste. No nie, w jednym snuje się dym z komina, ale to zignorowaliśmy. Błąd! Do następnych wiosek są okropne czechy wokół jeziora, a jak już do nich docieramy, to są kompletnie puste. Nikogo. No trudno, to jeszcze nie Lorica, może tam coś będzie... Decydujemy jednak, że nie szukamy kwatery, tylko kogokolwiek, kto nas przyjmie, w ogóle kogokolwiek! Na tej wysokości spanie w namiocie nie będzie przyjemne, bo w nocy pewnie poniżej zera, więc MUSIMY spać pod dachem. Jedziemy...
Kolejne czechy, nawet solidne (ze 100 m podjazdu...?) i znów zjazd prawie nad jezioro. nagle boczna dróżka w prawo i tabliczka "Agriturismo". W dole widać jakieś domki, w jednym nawet idzie dym z komina, więc nawet jeśli agro nieczynne, to jest jakiś człowiek, może nas przyjmie... Na szczęście jednak to właśnie w agro paliło się w kominku. Państwo byli mili - on Włoch, ona Rosjanka. Zgodzili się nas przyjąć za standardowe 50 EUR. W tej sytuacji nie będziemy wybrzydzać.
Ponieważ jest wyjątkowo wcześnie, to mamy czas i na gotowanie, i na pranie (jest pralka! Choć gospodarz twierdzi, że nie działa, ale NASZE rzeczy jakoś uprała :P) i nawet na oglądanie CNN World News po angielsku :) O Ukrainie nic nie mówią, za to o zawale w zamkniętej kopalni w RPA i o nowym premierze Włoch - dużo. Nieważne! Ważne, ze gadają po ludzku :P
Tak oto w milej atmosferze spędziliśmy wieczór i poszliśmy spać pełni obaw o jutrzejsze śniegi na Botte Donato (ponad 1800 m)...
  • DST 97.79km
  • Teren 2.00km
  • Czas 05:32
  • VAVG 17.67km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 2213m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Szkoda, że mało było tak ciekawych dni do opisywania jak ten z wymarłą doliną...
aard
- 21:33 środa, 5 marca 2014 | linkuj
Najmilsza chwila poranka - od Aarda czytanka :D :P
Carmeliana
- 06:07 wtorek, 4 marca 2014 | linkuj
Mniam!
huann
- 07:17 środa, 19 lutego 2014 | linkuj
Dzisiaj były wściekłe krowy :)
skłoniło nas to do zmiany miejsca noclegowego i dobrze trafiliśmy, bo śpimy w sadzie mandarynkowym i jemy owoce prosto z drzew :)
aard
- 20:53 wtorek, 18 lutego 2014 | linkuj
Byle ''wściekły pies'' się nie trafił...
huann
- 21:07 poniedziałek, 17 lutego 2014 | linkuj
Te tytuły jak nazwy drinków :P
Carmeliana
- 18:43 poniedziałek, 17 lutego 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl