Happy minutes standard
Silny wiatr W, no i raczej słaby dziś byłem. Chyba jeszcze nie odpocząłem po wielkanocnym wypadzie. Chyba.
No i niestety po wymianie kasety wciąż skacze - na środkowym blacie. Będzie trzeba kupić. Od lat tego nie wymieniałem w żadnym rowerze, ciekawe czy dam radę...
No i niestety po wymianie kasety wciąż skacze - na środkowym blacie. Będzie trzeba kupić. Od lat tego nie wymieniałem w żadnym rowerze, ciekawe czy dam radę...
- DST 26.09km
- Czas 01:03
- VAVG 24.85km/h
- VMAX 66.48km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 160
- HRavg 132
- Kalorie 535kcal
- Podjazdy 649m
- Sprzęt Colnago
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 21.11km
- Czas 01:01
- VAVG 20.76km/h
- VMAX 40.30km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 141
- HRavg 111
- Kalorie 412kcal
- Podjazdy 118m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
Sprawunki
- DST 10.68km
- Czas 00:33
- VAVG 19.42km/h
- VMAX 30.40km/h
- Temperatura 23.0°C
- HRmax 121
- HRavg 89
- Kalorie 133kcal
- Podjazdy 72m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
WN 2025, dz. 4 i ostatni
Już trochę dzień bez historii. Wyjazd o 9 przy ładnej pogodzie. 60 km łagodnego odjazdu na przełęcz Semmering z wiatrem w plecy. Na zjeździe ładne widoki na Raxalpe.


W Gloggnitz zrobił się wiatr w pysk i stwierdziłem, że nie chce mi się dymać 40 km pod wiatr praktycznie przez miasto, z ciągłymi światłami, etc, więc w Wiener Neustadt wsiadłem w pociąg. Zresztą chyba dobrze, bo z Gloggnitz do Neustadt (25 km leciusieńko w dół, ale bardzo monotonnie) zacząłem czuć lewą stopę. Najwyraźniej monotonna jazda jej nie służy :)
Ogólnie wypad udany, mimo pierwszego dnia w deszczu ze zmienioną trasą. Dzień drugi wynagrodził górami, a dzień trzeci dystansem :) Tylko piątkowych niedoszłych widoków na Dachstein żal. Znowu się nie udało dobrze obejrzeć tego fantastycznego masywu...
Łączny dystans 505,72 km, suma podjazdów 6112. Bigów: 3, oczywiście wszystkie to powtórzenia.


W Gloggnitz zrobił się wiatr w pysk i stwierdziłem, że nie chce mi się dymać 40 km pod wiatr praktycznie przez miasto, z ciągłymi światłami, etc, więc w Wiener Neustadt wsiadłem w pociąg. Zresztą chyba dobrze, bo z Gloggnitz do Neustadt (25 km leciusieńko w dół, ale bardzo monotonnie) zacząłem czuć lewą stopę. Najwyraźniej monotonna jazda jej nie służy :)
Ogólnie wypad udany, mimo pierwszego dnia w deszczu ze zmienioną trasą. Dzień drugi wynagrodził górami, a dzień trzeci dystansem :) Tylko piątkowych niedoszłych widoków na Dachstein żal. Znowu się nie udało dobrze obejrzeć tego fantastycznego masywu...
Łączny dystans 505,72 km, suma podjazdów 6112. Bigów: 3, oczywiście wszystkie to powtórzenia.
- DST 110.77km
- Czas 04:29
- VAVG 24.71km/h
- VMAX 65.60km/h
- Temperatura 23.0°C
- HRmax 137
- HRavg 113
- Kalorie 1684kcal
- Podjazdy 769m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
WN 2025, dz. 3, czyli trochę mnie poniosło :-)
Rano pieruńsko zimno, ale rzeczy suche (kaloryfer!). Wyjeżdżam o 8:45, już się robi przyjemnie, słońce zaczyna przygrzewać. Nareszcie!
Mieszany zjazd do Feldkirchen, potem z grubsza w dół wzdłuż rzeki Glan aż do St. Veit. Wszystkie miasteczka jak wymarłe, nie mówiąc o wsiach. Tylko blachosmrodów oczywiście sporo, mimo że boczne drogi.
Dalej już falowanie plus nieoznaczona ekspresówka, ale tak trąbili, że uciekłem na ścieżkę, która oczywiście robiła sporo więcej podjazdów.
Wreszcie zaczął się big Klippitztorl. Robiłem go dawno temu i nic nie kojarzyłem po drodze. W każdym razie dość zacny, średnio 9%. Na górze wichura, ale ze sprzyjających kierunków. Oby tak dalej!
Zjazd super, bo niezbyt kręty, więc bardzo szybki. A na dole lampa i solidny wiatr w plecy :-) jeszcze jeden 300m podjazd, 20 km leciutko w dół (prędkość pod 40 non stop!) i trochę po godz. 16 jestem u celu. No nie, przecież nie będę tak wcześnie kończył dnia! Zwłaszcza, że jutro do zrobienia 200, a wiatr w plecy jest TERAZ! Taki warun trzeba wykorzystać!
Szybko sprawdzam, gdzie dalej można spać. Wychodzi, że jest kemping w Bruck. To jeszcze 47 km falowania w dół doliny Mur. Dzwonię czy czynny. Czynny! No to w pedał! :-)
Faktycznie wiatr taki, że średnią na tym odcinku zrobilem ponad 30 mimo jednej solidnej hopy i kilku pomniejszych :-) na kempingu Pichler jestem o 19:20. Super! Na jutro zostaje tylko 150. A kemping fajny, nawet stolik mam! I przyjemnie ciepło wieczorem, 12 stopni :-)
Mieszany zjazd do Feldkirchen, potem z grubsza w dół wzdłuż rzeki Glan aż do St. Veit. Wszystkie miasteczka jak wymarłe, nie mówiąc o wsiach. Tylko blachosmrodów oczywiście sporo, mimo że boczne drogi.
Dalej już falowanie plus nieoznaczona ekspresówka, ale tak trąbili, że uciekłem na ścieżkę, która oczywiście robiła sporo więcej podjazdów.
Wreszcie zaczął się big Klippitztorl. Robiłem go dawno temu i nic nie kojarzyłem po drodze. W każdym razie dość zacny, średnio 9%. Na górze wichura, ale ze sprzyjających kierunków. Oby tak dalej!
Zjazd super, bo niezbyt kręty, więc bardzo szybki. A na dole lampa i solidny wiatr w plecy :-) jeszcze jeden 300m podjazd, 20 km leciutko w dół (prędkość pod 40 non stop!) i trochę po godz. 16 jestem u celu. No nie, przecież nie będę tak wcześnie kończył dnia! Zwłaszcza, że jutro do zrobienia 200, a wiatr w plecy jest TERAZ! Taki warun trzeba wykorzystać!
Szybko sprawdzam, gdzie dalej można spać. Wychodzi, że jest kemping w Bruck. To jeszcze 47 km falowania w dół doliny Mur. Dzwonię czy czynny. Czynny! No to w pedał! :-)
Faktycznie wiatr taki, że średnią na tym odcinku zrobilem ponad 30 mimo jednej solidnej hopy i kilku pomniejszych :-) na kempingu Pichler jestem o 19:20. Super! Na jutro zostaje tylko 150. A kemping fajny, nawet stolik mam! I przyjemnie ciepło wieczorem, 12 stopni :-)
- DST 177.02km
- Czas 07:19
- VAVG 24.19km/h
- VMAX 71.40km/h
- Temperatura 23.0°C
- HRmax 146
- HRavg 118
- Kalorie 2916kcal
- Podjazdy 2053m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
WN 2025, dz. 2
Rano zimno, 4 stopnie i niskie chmury. Ale nie wyglądało, jakby miało padać i faktycznie cały dzień bez deszczu, ze słońcem zza chmur i dość silnym, zmiennym wiatrem.
Start o 8:45, jeszcze chleb z Hofera i od razu zaczynam podjazd na Obertauern (big, oczywiście już go robiłem). Jechało się nieźle, chociaż podjazd w drugiej połowie wymagający, trzymał 10% długimi odcinkami. Z czasem zaczęły się też pojawiać widoki.


Pod koniec już silny wiatr w pysk, a na górze pełno narciarzy :-)

Lancz, stromy zjazd do Sankt Michael i tu ostatnie zakupy w Hoferze. Będą musiały wystarczyć az do Wiednia. No, a potem Katschberg, czyli rzeźnia, która mnie zaskoczyła w 2020 pierwszego dnia wyprawy. I oczywiście big. Całość trzyma 11-15%, jest co podjeżdżać! Zwłaszcza, że nadal wieje w pysk :-/
Potem dłuuuugi zjazd aż do Seeboden. Większość pod wiatr, ale w końcówce zjazdu niespodziewanie się odwraca i odtąd jedzie się już elegancko :-)
Przez kurorty nad jeziorem Mittersee jadę i nie mogę się nadziwić, jak tu pusto! Ludzi na ulicach prawie wcale, aut niewiele, większość knajp zamknięta. Że o sklepach przez grzeczność nie wspomnę. Jest dopiero 16:30, może wieczorem będzie ruch? A może wszyscy wyjechali na święta :-P
Długi odcinek wzdłuż jeziora, raczej z wiatrem, a potem ostatnie 500 podjazdu. Idzie dość opornie, czuć nóżki, ale jednak formę jakąś zdołałem zrobić, bo dzisiejszy dzień naprawdę wymagający, a ja jadę bez problemu, tylko już troszkę wolniej niż rano. Ale utrzymuję min 600 m/h, jest nieźle!
Końcówka lekko w dół i w Gnesau okazuje się, że kemping jest prawie nieczynny, ale gospodyni filuje z okna i zgadza się mnie przyjąć. Jest nawet ciepła woda, pralka i stoliki. Hurra! :-)
Start o 8:45, jeszcze chleb z Hofera i od razu zaczynam podjazd na Obertauern (big, oczywiście już go robiłem). Jechało się nieźle, chociaż podjazd w drugiej połowie wymagający, trzymał 10% długimi odcinkami. Z czasem zaczęły się też pojawiać widoki.


Pod koniec już silny wiatr w pysk, a na górze pełno narciarzy :-)

Lancz, stromy zjazd do Sankt Michael i tu ostatnie zakupy w Hoferze. Będą musiały wystarczyć az do Wiednia. No, a potem Katschberg, czyli rzeźnia, która mnie zaskoczyła w 2020 pierwszego dnia wyprawy. I oczywiście big. Całość trzyma 11-15%, jest co podjeżdżać! Zwłaszcza, że nadal wieje w pysk :-/
Potem dłuuuugi zjazd aż do Seeboden. Większość pod wiatr, ale w końcówce zjazdu niespodziewanie się odwraca i odtąd jedzie się już elegancko :-)
Przez kurorty nad jeziorem Mittersee jadę i nie mogę się nadziwić, jak tu pusto! Ludzi na ulicach prawie wcale, aut niewiele, większość knajp zamknięta. Że o sklepach przez grzeczność nie wspomnę. Jest dopiero 16:30, może wieczorem będzie ruch? A może wszyscy wyjechali na święta :-P
Długi odcinek wzdłuż jeziora, raczej z wiatrem, a potem ostatnie 500 podjazdu. Idzie dość opornie, czuć nóżki, ale jednak formę jakąś zdołałem zrobić, bo dzisiejszy dzień naprawdę wymagający, a ja jadę bez problemu, tylko już troszkę wolniej niż rano. Ale utrzymuję min 600 m/h, jest nieźle!
Końcówka lekko w dół i w Gnesau okazuje się, że kemping jest prawie nieczynny, ale gospodyni filuje z okna i zgadza się mnie przyjąć. Jest nawet ciepła woda, pralka i stoliki. Hurra! :-)
- DST 131.97km
- Czas 06:56
- VAVG 19.03km/h
- VMAX 68.10km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 149
- HRavg 125
- Kalorie 3073kcal
- Podjazdy 2311m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
WN 2025, dz. 1, w deszczu
W nocy padało, rano kropiło. Pakowałem się normalnie, a jak tylko byłem gotowy, czyli o 8:40, to znowu zaczęło padać. Nie jakoś bardzo, ale wystarczająco żeby się nie chciało jechać.
Siedzę w namiocie i myślę. Motywem dzisiejszego dnia miało być oglądanie Dachsteina z różnych stron. No to mogę sobie co najwyżej chmury obejrzeć i kroplą w oko dostać :-P
Prognoza mówi, że ma przestać ok. południa, ale chmury do końca dnia. A trasa ma 130 km i 2k podjazdów, więc startując w południe i tak nie zdążę. Czyli trzeba zmienić trasę. Miałem gotowy wariant 85 km, też do Radstadt. No to tak właśnie zrobię. A tymczasem przejdę się na spacer :-P
Po powrocie ze spaceru mam zgrabiałe dłonie, nadal pada i zmieniła się prognoza. Teraz ma przestać o 17 😂 No więc robię drugie śniadanie, zwijam namiot w deszczu i ruszam o 11:30 wzdłuż Salzach. W mieście kupa remontów, a potem fajna ścieżka wzdłuż rzeki. Ale jak jej zabrakło, to szosa niezbyt fajna, bo taki ruch, że w każdej wsi tworzą się korki! A ścieżki są między wsiami, a we wsiach już nie :-P
Jeszcze male zakupy w Normie (nie wiedziałem, że jest w Austrii!) i wreszcie w Gollingen z ulgą opuszczam szosę na Bischofshofen i skręcam w Lammerską Dolinę ;-)
Leciutko w górę rzeki, potem ostra hopa i widzę, że jest tu atrakcja w postaci gorża Lammerklamm. Mam czas, mogę zwiedzić. Co prawda 9 euro, ale niech tam! ;-)



Gorż fajny, z godzinka mi w sumie schodzi. W tym czasie z grubsza ustaje też deszcz. Już tylko czasem jakaś samotna kropla kapnie. Potem jeszcze 150m podjazdu, Leberkasesemmel w Billi w Abentau, zjazd, jeszcze jedna przełączka i jestem o 18:30 w Radstadt. Bardzo rowerowe miasto :-)

Kemping spoko, jest prąd, ale dżizasa niet. Ale przynajmniej jest ławka, no i NIE PADA :-)
Siedzę w namiocie i myślę. Motywem dzisiejszego dnia miało być oglądanie Dachsteina z różnych stron. No to mogę sobie co najwyżej chmury obejrzeć i kroplą w oko dostać :-P
Prognoza mówi, że ma przestać ok. południa, ale chmury do końca dnia. A trasa ma 130 km i 2k podjazdów, więc startując w południe i tak nie zdążę. Czyli trzeba zmienić trasę. Miałem gotowy wariant 85 km, też do Radstadt. No to tak właśnie zrobię. A tymczasem przejdę się na spacer :-P
Po powrocie ze spaceru mam zgrabiałe dłonie, nadal pada i zmieniła się prognoza. Teraz ma przestać o 17 😂 No więc robię drugie śniadanie, zwijam namiot w deszczu i ruszam o 11:30 wzdłuż Salzach. W mieście kupa remontów, a potem fajna ścieżka wzdłuż rzeki. Ale jak jej zabrakło, to szosa niezbyt fajna, bo taki ruch, że w każdej wsi tworzą się korki! A ścieżki są między wsiami, a we wsiach już nie :-P
Jeszcze male zakupy w Normie (nie wiedziałem, że jest w Austrii!) i wreszcie w Gollingen z ulgą opuszczam szosę na Bischofshofen i skręcam w Lammerską Dolinę ;-)
Leciutko w górę rzeki, potem ostra hopa i widzę, że jest tu atrakcja w postaci gorża Lammerklamm. Mam czas, mogę zwiedzić. Co prawda 9 euro, ale niech tam! ;-)



Gorż fajny, z godzinka mi w sumie schodzi. W tym czasie z grubsza ustaje też deszcz. Już tylko czasem jakaś samotna kropla kapnie. Potem jeszcze 150m podjazdu, Leberkasesemmel w Billi w Abentau, zjazd, jeszcze jedna przełączka i jestem o 18:30 w Radstadt. Bardzo rowerowe miasto :-)

Kemping spoko, jest prąd, ale dżizasa niet. Ale przynajmniej jest ławka, no i NIE PADA :-)
- DST 85.96km
- Czas 04:03
- VAVG 21.22km/h
- VMAX 59.80km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 151
- HRavg 122
- Kalorie 1748kcal
- Podjazdy 979m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
WN 2025 dz. 0
W Wiedniu na Hauptbahnhof i w Salzburgu z dworca na kemping. Szalony wiatr E, ale wieczorem ustał. Aczkolwiek prognoza na jutro wątpliwa...
- DST 11.15km
- Czas 00:34
- VAVG 19.68km/h
- VMAX 35.20km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 151
- HRavg 125
- Kalorie 295kcal
- Podjazdy 62m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 10.54km
- Czas 00:33
- VAVG 19.16km/h
- VMAX 31.80km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 133
- HRavg 101
- Kalorie 163kcal
- Podjazdy 94m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Klosterrzeźnia i inne podjazdy
Prawie bezwietrznie, ale pochmurnie i słaba widoczność.
- DST 80.91km
- Czas 03:27
- VAVG 23.45km/h
- VMAX 54.70km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 157
- HRavg 124
- Kalorie 1579kcal
- Podjazdy 1429m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze