Cube, Honor, Ojczyna
Miałem jechać na zielony szlak wzniesień łódzkich, ale na jego początku zauwazyłem żwawo pomykającą grupę kilkunastu terenowców. Pomyślałem, że pewnie trwa jakiś maraton i że nie mam szans dotrzymać im koła, ale nie widziałem numerów. Chwilkę mi zajęło nim ich dogoniłem, a jak już to nastąpiło, to owszem, okazało się, że byli to maratończycy, ale na objeździe trasy przyszłotygodniowych nieoficjalnych zawodów cyklomaniaka. Okazało się, że mogę się przyłączyć. Okazja nie lada - zielony szlak zawsze jeszcze zdążę zrobić, a przejechać trasę maratonu w licznym i ciekawym towarzystwie, które na dodatek się bardzo nie spieszy to fajna gratka.
Pocisnąłem więc z nimi - nie mam pojęcia którędy :) Mignęły mi tylko tabliczki Bartolin i Moskwa oraz niewątpliwie byliśmy w Skoszewach i Lesie Janinowskim, a w drodze powrotnej na Raarach. Poza tym tabula rasa, ale było bardzo fajnie :)
Tempa dotrzymywałem bez większego trudu, chociaż jechaliśmy momentami naprawdę solidnie. Co więcej mam wrażenie, że większość była bardziej zmachana niż ja, ale przyznać też trzeba, że było w składzie kilka osób w wieku - na oko - 45-60. Wszelako i jazda młodszych nie wyglądała na zupełnie poza moim zasięgiem :)
Rano nie wziąłem ze sobą pocia i miałem kupić coś na trasie, w tej sytuacji (brak postojów) nie kupiłem nic, więc dojechałem chyba tylko dzięki gumom do żucia ;) Oczywiście o jedzeniu też nie było mowy, ale to mniej mi doskwierało. W sumie machnąłem z nimi 41 km, cała trasa maratonu (spotkałem ich w trakcie) ma ponoć ok. 50. Luzik, ale fajny luzik :) No i jest szansa jeszcze sobie z nimi pojeździć w przyszłości - zawsze to fajniej niż w pojedynkę :)
Pod koniec przestała mi "łapać" sigma. Włączyłem stoper i poprosiłem jednego z kolegów o zmierzenie dystansu od tego momentu aż do stacji Orlen na Wycieczkowej, przez którą jechaliśmy, stamtąd zaś znałem dokładny dystans do domu, więc w sumie straciłem tylko trochę podjazdów, ale i tak się trochę wkurzyłem. Chyba jednak będę musiał kupić drugie VDO ;)
Mimo nieprzerażającego tempa po powrocie byłem jednak wyraźnie zmęczony.
Pocisnąłem więc z nimi - nie mam pojęcia którędy :) Mignęły mi tylko tabliczki Bartolin i Moskwa oraz niewątpliwie byliśmy w Skoszewach i Lesie Janinowskim, a w drodze powrotnej na Raarach. Poza tym tabula rasa, ale było bardzo fajnie :)
Tempa dotrzymywałem bez większego trudu, chociaż jechaliśmy momentami naprawdę solidnie. Co więcej mam wrażenie, że większość była bardziej zmachana niż ja, ale przyznać też trzeba, że było w składzie kilka osób w wieku - na oko - 45-60. Wszelako i jazda młodszych nie wyglądała na zupełnie poza moim zasięgiem :)
Rano nie wziąłem ze sobą pocia i miałem kupić coś na trasie, w tej sytuacji (brak postojów) nie kupiłem nic, więc dojechałem chyba tylko dzięki gumom do żucia ;) Oczywiście o jedzeniu też nie było mowy, ale to mniej mi doskwierało. W sumie machnąłem z nimi 41 km, cała trasa maratonu (spotkałem ich w trakcie) ma ponoć ok. 50. Luzik, ale fajny luzik :) No i jest szansa jeszcze sobie z nimi pojeździć w przyszłości - zawsze to fajniej niż w pojedynkę :)
Pod koniec przestała mi "łapać" sigma. Włączyłem stoper i poprosiłem jednego z kolegów o zmierzenie dystansu od tego momentu aż do stacji Orlen na Wycieczkowej, przez którą jechaliśmy, stamtąd zaś znałem dokładny dystans do domu, więc w sumie straciłem tylko trochę podjazdów, ale i tak się trochę wkurzyłem. Chyba jednak będę musiał kupić drugie VDO ;)
Mimo nieprzerażającego tempa po powrocie byłem jednak wyraźnie zmęczony.
- DST 70.29km
- Teren 26.30km
- Czas 03:12
- VAVG 21.97km/h
- VMAX 42.78km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 556m
- Sprzęt HyperCube
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!