Informacje

  • Wszystkie kilometry: 215686.16 km
  • Km w terenie: 5228.95 km (2.42%)
  • Czas na rowerze: 433d 01h 21m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 25 grudnia 2009 Kategoria Surly-arch, Wycieczka, rekordy i hardkory

Nocny Maraton Rowerowy

czyli Od Zmierzchu do Świtu w najdłuższą noc roku ;)

Z Serweczem: Łódź - Uniejów - Koło - Krośniewice - Łowicz - Skierniewice - Jeżów - Brzeziny - Łódż

Chyba ze dwa lata temu przyszedł mi do głowy pomysł, żeby przejeździć najdłuższą noc w roku rowerem. Wszelako - o ile pamiętam - wówczas przyszedł mi on głowy już po świętach, a więc po ptokach ;) W zeszłym roku tak wyszło, ze nie miałem z kim jechac, a samemu w nocy jakoś łyso. Wreszcie w tym znalazł się Godny Towarzysz, więc ruszyliśmy :)

Przygotowani byliśmy na mróz, ostatnia niedzielna wycieczka przy -13 ujawniła braki w ekwipunku, więc przed świętami kupiłem rozmrażacz do szyb (żeby odmrażać napęd), pożyczyłem łapawice (żeby do środka wsadzić chemiczne ogrzewacze) i nakupiłem wysokokalorycznego żarcia (bo wyglądało na to, że przy mocno ujemnych temperaturach organizm pochłania coś z 400 kcal na godzinę (!)

Mróz jednak zawiódł, a zamiast tego na święta przyszła odwilż. Szczerze mówiąc, w to nam graj! Kiedy o 15:30 spotkaliśmy się na Pl. Wolności było 12'C. Właściwie chłodnawy sierpniowy wieczór mógłby wyglądać tak samo...

Start o 15:36, dokładnie o zachodzie słońca (wg Google). Prognoza mówiła, że w nocy temperatura ma spaść do +2 stopni i ma wiać silny zachodni wiatr. Póki co jednak jest prawie cisza. Uderzamy więc na zachód, żeby potem polecieć z wiatrem. Na pierwszy ogień: Koło.

Pomykamy w ciemnościach przez Lutomiersk, Puczniew, Mianów (gdzie zgubiłem część panelu od sigmy - usłyszałem, jak upada na ziemię, ale nie byliśmy w stanie znaleźć w ciemnościach - badziewny jest ten licznik i tyle :/), Kałów, Górę Bałdrzychowską, Porczyny, Uniejów (tu już zaczęło naprawdę solidnie wiać), Chełmno aż doKoła ;) Stąd miała być idylla: krajową "dwójką" prościutko na wschód...

I faktycznie, ruszyliśmy z Koła o 21:30 i leciało się bajecznie. Do Krośniewic nie schodziliśmy poniżej 30 km/h. Na skrzyżowaniu z krajową "jedynką" okazało się, że całość została gruntownie przebudowana i Krośniewice zyskały północną i zachodnią obwodnicę. Nareszcie skrzyżowanie dwóch najgłówniejszych dróg w Polsce jest bezkolizyjne :) Trochę co prawda z tego powodu nadrobiliśmy, ale warto było :)

Dalej nadal dobrze się leciało, aż do Łowicza, ale we znaki dało się już zmęczenie - mineło 9 godzin jazdy i zbliżaliśmy się do granicy 200 km. Prędkość spadła, ale wciąż utrzymywała się w okolicach 27 km/h. W sumie na odcinku od Koła do Łowicza średnią wywindowaliśmy z 23,5 na 25,5 :)

W mieście dłuższy postój na stacji benzynowej - kanapki, toaleta, rozgrzanie (zrobiły się zaledwie 3 stopnie) i takie tam ;) Okazało się, że Pan Sprzedawca ze stacji jest sakwiarzem i w bodaj w zeszłym roku wybrał się z kolegą z Domaniewic (koło Łowicza) do Rzymu :) czas leciał szybko na miłej pogawędce, ale trzeba było ruszać dalej.

Po dwóch kilometrach zawracamy - Serwecz zostawił na stacji portfel! :P Zguba się znalazła i znów lecimy (już przy raczej bocznym wietrze) na Nieborów. Siły powoli uchodzą - mamy w nogach 220 km i zaczynamy się zastanawiać nad tym, jak daleko jeszcze do łóżka. Zbliża się godzina 3 nad ranem...

W Skierniewicach robi się paskudna nawierzchnia i pod wiatr. Tempo spada błyskawicznie - z ok. 25 do ok. 15. Ten powrót będzie masakrą...

Do Jeżowa chcialiśmy dotrzeć skrótem przez Gzów (raz już tamtędy jechałem), ale skrót okazał się długawy (choć mniej-więcej zgodny z mapą) i w sumie nie wiem, czy zamiast zaoszczędzić kilometr aby z pół nie nadłożyliśmy. Poza tym nawierzchania była na nim kiepska, w nocy - nawet jak się ma dwie dobre lampki i jeździe obok siebie - to jednak jest to problem. No, ale wreszcie Jeżów. Odpoczywamy pod kościołem, ale krótko, bo zimno przy tym zmęczeniu już daje się we znaki. Po raz pierwszy zakładam na postoju puchówkę. Teraz już tylko pod wiatr...

Odcinek do Brzezin ciągnie się niemiłosiernie. Pagórki i coraz okropniejszy wmordęwind. Jak na zbawienie czekamy na kolejne punkty orinetacyjne: zjazd do lasu, potem olbrzymi silos po prawej, przejazd kolejowy, nastepny (tym razem ostry - do 6% - zjazd), nastepny las i już "zajebiście długa wieś" przed Brzezinami, czyli Przecław. Wleczemy się jak krew z nosa, cały czas leciutko pod górę, ale niestety nie na tyle, żeby osłoniło od wiatru, który dochodzi już - tak na oko - chyba do 8 m/s! Masakra!

W Brzezinach zatrzymujemy się na czynnej - na szczęście! - stacji. Wciągamy po kanapce, pijemy gorącą herbatę i cholernie niemrawo ruszamy dalej. Zaczyna świtać...

Prawie załamuje nas drogowskaz "Łódź: 19 km" - ja pierdziu, pod taki wiatr to będzie jeszcze z półtorej godziny!! I rzeczywiście tyle jechaliśmy - ze stacji wyruszyliśmy punkt siódma, a na Pl. Wolności jesteśmy o 8:30, czyli 41 minut po czasie (wschód słońca był o 7:49). No,ale JESTEŚMY!! Pamiątkowa fotka z sylwestrową estradą na Kościuszce, wzajemne podziękowania i każdy leci do siebie.

300 km stuknęło mi tuż przed placem, więc plan zrealizowany. Do domu docieram absolutnie wypluty. Patrzę na średnią: od Skierniewic spadła z 25,5 do 23. W sumie i tak nieźle. Potem wyliczyłem, że ostatnie 75 km jechaliśmy ze średnią 16,3. Spodziewałem się raczej 14...

Nic to, udało się! Najdłuższa noc w roku przerowerowana! Trzysetka w grudniu (i zarazem druga w moim życiu zimowa, a raptem piąta w ogóle - zaś dla Serwecza to w ogóle debiut na takim dystansie i zyciówka) zrealizowana! Hurra! No i spać...
  • DST 306.63km
  • Czas 13:20
  • VAVG 23.00km/h
  • VMAX 45.05km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 951m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
O, Borat! :)
Tylko który to jest nr 3, skore teraz nr 2 i nr 3 siedzą w Wawie? ;)
aard
- 20:41 środa, 7 kwietnia 2010 | linkuj
PS To mówiłem ja Borat nr 3 Anonimowy tchórz - 19:07 poniedziałek, 8 lutego 2010 | linkuj
Mikołaj jak przypedałujesz do Warszawy daj znać Anonimowy tchórz - 19:06 poniedziałek, 8 lutego 2010 | linkuj
Chyba nie jest istotna minuta w jedną , czy w drugą stronę - już dajcie spokój.
A w noc wigilijną nie jest przyjęte u nas w kraju na rowerze jeździć.
transatlantyk
- 06:55 wtorek, 29 grudnia 2009 | linkuj
No, to znaczy tylko i aż tyle, że Google zmienił zeznania. Bo jak sprawdzałem 19.12, to wskazania były, jak wyżej napisano. Nie pamiętam dokładnych minut wskazanej przez Ciebie nocy, bo sprawdziłem ich wiele. Jedno zaś pamiętam na pewno: nie była dłuższa niż 16:13.
A swoją drogą ten gógiel coś kręci: między 7 a 18 grudnia zachód słońca jest cały czas o 15:32. Nie bardzo wierzę, żeby sobie tak trwał bez zmian. Widać złe źródło wybrałem, trudno. Trzeba było jakiś portal astronomiczny wziąć. Aczkolwiek nic by to nie zmieniło, bo i tak był to jedyny termin, w którym mogłem jechać i przyznam, że informacja, że jakoby jest to najdłuższa noc roku mnie nieco zaskoczyła (Daniela zresztą też), ale wzięliśmy fakt, że trafiła się akurat w terminie, w którym mogliśmy jechać, za dobrą wróżbę. Która się zresztą sprawdziła :)
aard
- 18:46 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
Wg tego Google to noc z 25.XII na 26.XII w Łodzi zaczyna się o 15.36, kończy o 7.49. Natomiast noc z 22.XII na 23.XII zaczyna się o 15.34 a kończy o 7.48
Zawszeć to minuta :))
wilk
- 15:21 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
Bynajmniej Wilku, bynajmniej :)
Celowo dokładnie poguglałem i celowo 9chciałoby się rzec: specjalnie dla Ciebie) dałem link w treści relacji. Wg Google była to jedna z dwóch najdłuższych nocy w tym roku - podobnie jak poprzednia. Najdłuższych z dokładnością do minuty. Jeśli różnica między nimi była w sekundach, to chyba jednak można ją uznać, za nieistotną, co? Tym bardziej, że ani wschód, ani zachód słońca nie trwają sekundę ani nawet minutę, więc tak naprawdę większa dokładność jest zwyczajnie niemożliwa.
Jeśli coś się nie zgadza, to zażalenie proszę składać do Google, a nie do mnie :)
aard
- 14:45 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
No, ale z tą najdłuższą nocą w roku to się minimalnie zagalpowałeś :))
wilk
- 10:31 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
To zmotywowałeś mnie do napisania relacji. I przeszło moderację, jednak przebiłem sam siebie w najdłuższej wycieczce grudnia ;p.
serwecz
- 23:18 sobota, 26 grudnia 2009 | linkuj
Ja pierdziu. Co za dystans. I co za świetny plan. Muszę to też wykorzystać.
Robert
- 22:50 sobota, 26 grudnia 2009 | linkuj
Ciekawy pomysł :-)
MARECKY
- 19:57 sobota, 26 grudnia 2009 | linkuj
swoją drogą, patrząc na dystans, to nie żaden Maraton Rowerowy, ino 7,5 Maratonu! wujek_s_bro - 13:15 sobota, 26 grudnia 2009 | linkuj
Piękna trasa, w takich warunkach to nie lada wyczyn, bo wiało wczoraj naprawdę mocno!
wilk
- 12:56 sobota, 26 grudnia 2009 | linkuj
19 dokręcono! wujek_samo_br - 12:34 sobota, 26 grudnia 2009 | linkuj
podziwiam... i oczywiście gratuluję :))) Anonimowa triss - 12:25 sobota, 26 grudnia 2009 | linkuj
Szaleni jesteście :)
mdudi
- 12:03 sobota, 26 grudnia 2009 | linkuj
o, to już mamy nieco ponad 25.000 ;D
zmykam zaraz dokręcić około... 16.
wujek_s_b - 10:33 sobota, 26 grudnia 2009 | linkuj
No taki dystans w grudniu :)
MAMBA
- 10:21 sobota, 26 grudnia 2009 | linkuj
Piękny dystans gratuluje
krzychu60
- 10:10 sobota, 26 grudnia 2009 | linkuj
Poezja rowerowania :)
vanhelsing
- 09:43 sobota, 26 grudnia 2009 | linkuj
Gratuluję samozaparcia szalony człecze :D
transatlantyk
- 08:55 sobota, 26 grudnia 2009 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl