Pirenoja, dz. 18
Ranek wstał ładny, a ja razem z nim o 7, ale nie mam pojęcia, jak to zrobiłem, że wyjechałem dopiero o 10! :O Inna sprawa, że dziś mogłem sobie pozwolić, bo etap krótki i dość łatwy. Właściwie cały dzień to jeden wielki big, Port de Bonaigua. Start na 500, big 2068, zjazd na 900 i koniec, bo zaraz dalej skok w bok na lekko. Dziś już bym raczej nie zdążył, więc nie ma się co spieszyć. No chyba że pogoda... Tak, po południu ma być burza. No trudno.
Pierwszy odcinek leciutko w górę doliną do Bossost, to już po hiszpańskiej stronie i tu domykam ósemkę z trasą zeszłoroczną, kupując chleb w tym samym minimarkecie, co rok temu :-)
Dalej nadal lekko pod górę aż do Vielha (po drodze jeszcze tankuję, bo zostało prawie zero benzyny), gdzie znana z zeszłego roku Mercadona. Jako że to ostatni sklep dziś, to kupuję skrzydełka na kolację oraz jem ciepłą lazanię na lancz :-)
A jak odpalam o 12:30, to zaczyna kropić. Oczywiście. Na szczęście tylko chwilę, więc longiem robię następny odcinek do Baquiery. Wysokość 1500 i już tylko 600 na biga.

Szybka kanapka pod wyciągiem i stokiem dla downhillowców i dalej. Pochmurnie i raptem 20 stopni, ale wciąż nie pada.
Ostatnie 600m wchodzi w 55 minut i oto jest Przełęcz Dobrej Wody. I widoki na zlewę na zjeździe :-)

Ubieram się i wio, na kemping już tylko 21km i 1100m zjazdu.


Gdzieś w połowie łapie mnie ostry, siekący, ale nie bardzo intensywny deszcz. Nie trwa to jednak długo i na wjeździe na kemping już tylko kropi. Kemping wielki i ruchliwy, ale miejsce okazuje się niezłe. Jest obok stacjonarny namiot z daszkiem i stolem, pożyczam krzesło i mam setup na deszcz :-)

A jak idę się myć, to dowala taka ulewa, że aż się biało robi! Perfect timing :-)

A te zdjęcia dzieli raptem 80 minut ;-)

Pierwszy odcinek leciutko w górę doliną do Bossost, to już po hiszpańskiej stronie i tu domykam ósemkę z trasą zeszłoroczną, kupując chleb w tym samym minimarkecie, co rok temu :-)
Dalej nadal lekko pod górę aż do Vielha (po drodze jeszcze tankuję, bo zostało prawie zero benzyny), gdzie znana z zeszłego roku Mercadona. Jako że to ostatni sklep dziś, to kupuję skrzydełka na kolację oraz jem ciepłą lazanię na lancz :-)
A jak odpalam o 12:30, to zaczyna kropić. Oczywiście. Na szczęście tylko chwilę, więc longiem robię następny odcinek do Baquiery. Wysokość 1500 i już tylko 600 na biga.

Szybka kanapka pod wyciągiem i stokiem dla downhillowców i dalej. Pochmurnie i raptem 20 stopni, ale wciąż nie pada.
Ostatnie 600m wchodzi w 55 minut i oto jest Przełęcz Dobrej Wody. I widoki na zlewę na zjeździe :-)

Ubieram się i wio, na kemping już tylko 21km i 1100m zjazdu.


Gdzieś w połowie łapie mnie ostry, siekący, ale nie bardzo intensywny deszcz. Nie trwa to jednak długo i na wjeździe na kemping już tylko kropi. Kemping wielki i ruchliwy, ale miejsce okazuje się niezłe. Jest obok stacjonarny namiot z daszkiem i stolem, pożyczam krzesło i mam setup na deszcz :-)

A jak idę się myć, to dowala taka ulewa, że aż się biało robi! Perfect timing :-)

A te zdjęcia dzieli raptem 80 minut ;-)

- DST 79.88km
- Teren 0.20km
- Czas 04:18
- VAVG 18.58km/h
- VMAX 67.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 152
- HRavg 124
- Kalorie 2058kcal
- Podjazdy 1653m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!