Informacje

  • Wszystkie kilometry: 221292.40 km
  • Km w terenie: 5407.96 km (2.44%)
  • Suma podjazdów: 1733917 m
  • Czas na rowerze: 447d 03h 39m
  • Prędkość średnia: 20.62 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 12 października 2024 Kategoria !Colnago, Wycieczka

Słowacka poraha

Plany na weekend zdeterminowała pogoda. Dziś miało być chłodno i słabszy wiatr, a jutro cieplej i silniejszy. Więc dziś, żeby uniknąć marznięcia na zjazdach lub częstych przebiórek, zdecydowałem się na płaską trasę, a za to z założenia szybką. W Wiedniu płasko jest tylko na wschodzie i miejscami na południu, a że na południu bywam dość często (choć raczej nie na tych płaskich obszarach :p), więc padło na wschód. A więc Słowacja.

Start leniwie jakoś po 11. I od razu zonk, bo ślad, który przegotowałem okazuje się wadliwy, tzn. wywala garmina. Coś tam liczy, dochodzi do 39% i się wyłącza (i tak 3 razy). Aż się przestraszyłem, że coś z garminem nie tak, ale kiedy zmieniłem ślad (na szczęście miałem drugi, różniący się tylko drobnym odcinkiem w samej Słowacji), to poszedł bez problemu. Widocznie ten właściwy jest  w jakiś sposób wadliwy. Szkoda, że nie wiadomo w jaki i że nie sposób tego stwierdzić przed jazdą. Przed wyprawą będę musiał każdy ślad przetestować na urządzeniu?! :o  
Wyłączenie garmina co prawda nie wyzerowało aktywności (do zapamiętania), ale żeby się upewnić, że to wina śladu, zrobiłem mu reset, a przed resetem zapisałem. Więc już wg garmina wycieczka skrócona o 2,1 km.

Potem kolejny zonk, bo 20 km przez miasto. Myślałem, że się wścieknę od tej szarpanej jazdy od świateł do świateł, głównie chodnikami, wśród psów, dzieci na rowerach z kijkami i innych typowo ściganckich atrakcji :p. Colnago to jest rower szosowy, nie chodnikowy! Wtedy właśnie sobie obiecałem, że nigdy więcej na wschód, a już na pewno nie szosówką. No, ale jakoś się przebiłem i wreszcie jadę. Mimo że pod wiatr (SE) to trzymam tempo ok 32 kmh i średnia powoli rośnie. Nareszcie normalnie!



Po ok. 50 km wjeżdżam wypasionym "cyklomostem" przez Moravę na Słowację, a tam kolejny zonk, bo mój ślad prowadzi polną, błotnistą drogą! Zmieniam na nawigację i jadę kiepskim asfaltem nadkładając drogi. Potem wpadam na pomysł, żeby sprawdzić, co ciekawego podpowie climb pro, bo ta trasa jest jednak ZBYT płaska. No, jest jakiś podjazd w okolicy, to jadę. I tu też zonk, bo pojazd to wyboisty i ubłocony asfalcik, na dodatek prawie płaski. Po kilku kilometrach, kiedy nie zanosi się, żeby się zrobiło ciekawiej, zawracam, przypominając sobie, ze ciekawsze górki mam dosłownie kilometr od domu! 

Potem chciałem coś zjeść w Stupavie, ale kebab miał cenę wyższą niż w Wiedniu, a w Billi nic ciekawego nie mieli. Więc zjadłem dwa batony, które wziąłem z domu i jedząc zorientowałem się, że jest już po godz. 15 i jak nie chcę wracać po ciemku (a nie wziąłem lampek), to trzeba w pedał! No to jadę. Główną z powrotem do śladu, tam kolejny cyklomost przez Moravę (a w oddali widać Hrad Devin i blokowiska Bratysławy) i jestem z powrotem w Austrii. Stąd już z grubsza z wiatrem (choć nie zawsze bynajmniej).



Trochę już czuć nóżki, ale trzymam tempo ok. 30 i jadę do Lassee. Tu wreszcie Leberkase w Billi (i w bułce), a potem już tylko coraz bardziej zmęczone ciśnięcie aż do przedmieść, skąd znów szarpanka aż do domu (choć w tę stronę jakby lepiej, może dlatego, że spory fragment trasy prowadził przez Wyspę Dunajską - do zapamiętania - a może dlatego, że pod górę, więc bardziej w tempie świateł :p).

Poraha, bo miało być przyjemne ciśnięcie, a wyszła szarpanina i  pośpiech. Ale wynik jednak zadowalający (poza miastem średnia w okolicach 29,5), więc tak zupełnie na straty spisać tej wycieczki nie można :)

I jeszcze ciekawe zjawisko meteorologiczne przyfilowałem! :-)




Zbliżenie tego czegoś po prawej stronie (odbicie słońca w chmurze?) 


  • DST 150.12km
  • Teren 0.20km
  • Czas 05:27
  • VAVG 27.54km/h
  • VMAX 43.57km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 2647kcal
  • Podjazdy 465m
  • Sprzęt Colnago
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Też kiedyś takie dwa słońca widziałem, dawno temu - stąd wiem.

Po Stupawiach powietrze Morawe ;)

Ja generalnie wszystkie takie wynalazki wolę z serem, najlepiej podwójnym. Dla mnie ser to cząstka (!)ementalerna najlepszych potraw!
huann
- 17:21 niedziela, 13 października 2024 | linkuj
@słońce pozorne - Miałem nadzieję, że wyjaśnisz, dzięki! :)
@Stu pawie - faktycznie! Dbrze, że nie jadłem!
@Leberkase - nie, to raczej coś w rodzaju naszej "wędliny z pizzą", ale na ciepło, smaczniejsze i niekoniecznie z serem (jest wersja z serem, ale ja wole bez)
aard
- 15:26 niedziela, 13 października 2024 | linkuj
Pozor! Przyfilowałeś tzw. słońce pozorne - tak, czy inaczej - ładne Ci halo! :)

W Stupavie lepiej nie jeść, bo z nazwy wynika, że grożą potem stu pawie!

Czy Leberkase to to, co nasza łódzka lebrka (tylko bez se)?
huann
- 13:27 niedziela, 13 października 2024 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl