Informacje

  • Wszystkie kilometry: 220187.20 km
  • Km w terenie: 5407.61 km (2.46%)
  • Suma podjazdów: 1719767 m
  • Czas na rowerze: 445d 03h 08m
  • Prędkość średnia: 20.61 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 24 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 17

Wypocząłem, popracowałem, pora ruszać dalej. Dziś pobudka o 6:15, jeszcze ciemno. Startuję o 8:30, ale jeszcze muszę kupić chleb i benzynę. Chleb okazuje się problemem, bo z powodu święta kwiatów i buraków główna ulica (tu jest moja bulanżeria) jest obstawiona żandarmami, którzy bardzo chcą zobaczyć, czy w sakwach nie mam bomby. I są bardzo dokładni. W połowie pierwszej sakwy, kiedy chcą rozbebeszać pojedyncze pakunki, odpuszczam i pytam, czy mogę zostawić u nich rower i po prostu iść po chleb do bulanżerii za rogiem. Mogę, idę. Kolejka taka, że zaraz wracam. Jadę do innej, pierdolę. 
Z trudem znajduje taką, która jest poza strefą kwiatów buraków i żandarmow, kupuję chleb i jadę 2 km w bok po benzynę. Przynajmniej tu idzie gładko. Ale finalnie Bagneres opuszczam dopiero o 9:30.
Od razu pod górę i pod wiatr. Ciężko idzie. Po 200m podjazdu skręcam na bocznego biga i po chwili znajduje miejsce na sakwy. Kitram je dość dopsz, ale jeden gość z auta mógł mnie przyfilować, jak z nimi wchodziłem w las. No trudno, może nie przyśle antyterrorystów... 
Big dość łatwy, ale długi. 900m, 16km. Wjeżdżam spokojnym tempem z jednym postojem (żeby nabrać wody i zjeść banana). Forma bez szału. Niby zrobiłem 600m bez postoju (kiedyś norma, obecnie nie lada wyzwanie), ale tempo co najwyżej poprawne, pod 600m na godzinę na lekko. 



Na górze jestem o 11:30. Wieje z S jak dzikie, aż gwiżdże w znakach drogowych! Ale ciepło, na zjazd nie trzeba się ubierać. Po 20 minutach odsapunku i zdjęć (których nie pokażę z powodu limitu BS! (Nadszedł wrzesień i nowy limit, więc uzupełniam zdjęcia) ruszam. Sam zjazd mimo wiatru w pysk (im niżej tym słabszego) całkiem przyjemny i przy sakwach (są, antyterrorystów nie ma) jestem o 12:20.
Kawałek podjazdu z powrotem główną i staję w miasteczku na lancz. Kanapka, kawa mrożona z kraniku, ławka... Jest dopsz. 
Dalszy podjazd na biga Col de Peyresourde spokojny, 5-7%, ale kiepsko mi się jedzie. Nie widać przyrostu formy. Bez problemu jadę, ale wolno. Raptem ok 450m/h. Trudno, może to efekt pierwszego dnia po reście i jutro będzie rakieta...? Z jednym postojem wjeżdżam i bez zatrzymywania zjazd. Po drodze ładne widoki na miasteczko w dole i na następnego biga. Foty i dalej. 





Na dole biorę wodę, jem kanapkę i heja na trzeciego biga, czyli Col d'Azet (jedna przełęcz, a jakby wszystkie od A do Z zawierała ;-) Znów ciężko i tym razem dość stromo, 8-11%. Tempo znów takie se, ale bez trudu z jednym postojem łykam i ten podjazd (600m).
Z góry już fantastyczne widoki na Hautes Pyrenees, ale Wam nie pokażę :-P (no dobra, pokazuję!).





Na szczycie jestem o 16 i kilka minut później ruszam. Zjazd telepiący i dość stromy, ale po pół godzinie jestem na dole. 
A tu zonk, upatrzony kemping La Mousquere ma full i nie przyjmuje! Jadę na kolejny, ale już wiem, że będzie słabo, bo widziałem zdjęcia. I faktycznie, zero dżizasow pod dachem, mało cienia, teren nierówny. Nie tylko nie ma papieru toaletowego (to chyba francuski standard, dziwne, że o tym zapomniałem), ale i mydła w płynie. No i daleko do sanitariatow. Tylko cena przyzwoita, 11 za noc. Trudno, gdzieś trzeba spać. Szkoda tylko, że dwie noce, bo jutro dzień na lekko. 



Kemping pełen piechurow, w tym uczestników zawodów marszobiegowych, które zaczęły się wczoraj rano. Niektórzy z nich w tym czasie zrobili pieszo... 160 km!! Idę się wstydzić i myć. Dobranoc :-P
  • DST 82.20km
  • Czas 05:52
  • VAVG 14.01km/h
  • VMAX 61.40km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 2509m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl