Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 13
Dziś miał być łatwy dzień. I mimo dwóch bigów w sumie był :-)
Zjazd szybki i jadę sprawdzać kempingi, których jest tu sześć, więc warto dobrze wybrać miejsce na rest. Na pierwszych dwóch nie ma miejsc! Trzeci, to mój główny faworyt i miejsca są, a kemping okazuje się dobry. Pierwsze wrażenie że wręcz świetny (dużo cienia, krzesła i stoliki ogrodowe, zadaszenie w razie deszczu, tanio!). Potem się okazuje, że z prądem nie będzie łatwo, ale da się, a w kiblu brak papieru. Domyślnie. Ale czy za 8 eur za noc można wymagać wszystkiego? Zostaję!
Sequoia International Camping ;-)
Jako że dystans niewielki, to szykowałem się bardzo na luzie i start wyszedł o 9:30. Od rana strasznie zimno, 7 stopni, a jak startowałem to raptem 13 w słońcu. Na początek zjazd 10km do Bossost, gdzie kupuję fajną bagietke i heja na biga!
Jedzie się dobrze, wreszcie robię 600m na godzinę! Jak trza! W połowie postój na bagietke z dżemem i wbicie się na spotkanie służbowe :-P Zasięg marny, ale coś tam słychać. Na bigu jestem w trakcie spotkania, o 11:45. Tu lepszy zasięg, więc nawet na chwilę włączam kamerkę :-)
Potem lancz, a jak mam ruszać, to widzę, że tuż za mną stoi Guardia Civil! Nie wiem, co robią, ale mogą się znów przychrzanić o brak kasku, więc na wszelki wypadek sprowadzam rower za pierwszy zakręt :-P Zresztą tu już Francja! :-)
Superbagneres z dołu wygląda dość przerażająco...
Superbagneres z dołu wygląda dość przerażająco...
Stromy zjazd do przedmieścia Bagneres i tu znajduję skrót z pieszą kładką na początek podjazdu na biga Superbagneres :-) Już na właściwej drodze anektuję moje podrurze
Z cyklu Moje Podróże: moje podrurze ;-)
na sakwy i na lekko ruszam pod górę. Jeszcze biorę wodę z zamkniętej Gity na podjeździe i jadę. Tym razem ciężko idzie. Chyba organizm już myśli, że jest rest :-) Ale big wchodzi z dwoma postojami (1100m podjazdu). Widoki na Pico Aneto byłoby świetne, gdyby nie wciąż marna przejrzystość. Ale i tak fajnie, bo jest raptem 24 w cieniu :-)
na sakwy i na lekko ruszam pod górę. Jeszcze biorę wodę z zamkniętej Gity na podjeździe i jadę. Tym razem ciężko idzie. Chyba organizm już myśli, że jest rest :-) Ale big wchodzi z dwoma postojami (1100m podjazdu). Widoki na Pico Aneto byłoby świetne, gdyby nie wciąż marna przejrzystość. Ale i tak fajnie, bo jest raptem 24 w cieniu :-)
Na górze jestem o 16, wysuszony do cna (wewnątrz, bo na zewnątrz mokry bardzo), ale jest bar, więc biorę dwa bidony wody (pierwszy na miejscu ;-)
Zjazd szybki i jadę sprawdzać kempingi, których jest tu sześć, więc warto dobrze wybrać miejsce na rest. Na pierwszych dwóch nie ma miejsc! Trzeci, to mój główny faworyt i miejsca są, a kemping okazuje się dobry. Pierwsze wrażenie że wręcz świetny (dużo cienia, krzesła i stoliki ogrodowe, zadaszenie w razie deszczu, tanio!). Potem się okazuje, że z prądem nie będzie łatwo, ale da się, a w kiblu brak papieru. Domyślnie. Ale czy za 8 eur za noc można wymagać wszystkiego? Zostaję!
Sequoia International Camping ;-)
Jeszcze jadę po od lat wyczekiwane zakupy w Intermarche (cydr! Majonez! Coulommiers!), mycie, ogarnianie i o 19 siadam do pracy :-P Nawet nie jakoś strasznie dużo, będzie dopsz! :-)
A przede mną trzy dni restu. Bo na bigach się, psia nędza, nikt nie oszczędza. Odpoczniesz w pracy! ;-)
Ps. Muszę przyznać, że jestem z siebie dumny, iż mimo STRASZNEGO zamulania na początku wyprawy, zdołałem dotrzeć na ten rest zgodnie z planem i w sumie w akceptowalnym stanie fizycznym :-D
Ps. Muszę przyznać, że jestem z siebie dumny, iż mimo STRASZNEGO zamulania na początku wyprawy, zdołałem dotrzeć na ten rest zgodnie z planem i w sumie w akceptowalnym stanie fizycznym :-D
- DST 73.16km
- Teren 0.40km
- Czas 04:22
- VAVG 16.75km/h
- VMAX 60.80km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 1761m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!