Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 9
No i się wywiało. Już wczoraj pod wieczór wiatr ustal, a rano też spokojnie. Wyjazd tuż przed 9 i migiem 15 km do Borja, gdzie zakupy w Dia (wszystko się pokończyło ;-) i o 10 dalej w trasę.
Na kempingu jestem o 20:20. Wreszcie nie umieram na podjazdach, tylko jadę w miarę jak biały człowiek! :-) No, ale i tak jestem ostro zmęczony tym dniem. Długi był!
Już raczej gorąco, pod 30 stopni i full lampa.
Do Gallur, gdzie przekraczam Wielką Rzekę Ebro raczej lekko w dół i z wiatrem (pojawił się, ale słaby), a stamtąd lekko pod górę a wiatr boczny i tak aż do Ejea (eh yeah!) de los Caballeros (serio, tak się nazywa miasteczko!).
Tu szybko dokupuje w Mercadonie kiełbasę, którą bardzo lubię, a której nie ma nigdzie indziej i lecę dalej.
Do Gallur, gdzie przekraczam Wielką Rzekę Ebro raczej lekko w dół i z wiatrem (pojawił się, ale słaby), a stamtąd lekko pod górę a wiatr boczny i tak aż do Ejea (eh yeah!) de los Caballeros (serio, tak się nazywa miasteczko!).
Tu szybko dokupuje w Mercadonie kiełbasę, którą bardzo lubię, a której nie ma nigdzie indziej i lecę dalej.
Tu już raczej z wiatrem, ale nadal kompletne pustkowie (od Gallur w zasadzie nie ma nic poza makią, polami i okazjonalną elektrownią słoneczną), szeroka szosa i zero cienia.
Na liczniku 38 stopni, to już zacnie. W związku z tym postój robię na środku ronda, bo rosną tam dwa smętne cyprysy ;-)
Na liczniku 38 stopni, to już zacnie. W związku z tym postój robię na środku ronda, bo rosną tam dwa smętne cyprysy ;-)
Potem dwie niewielkie hopki, ale już robi się ładniej, trochę urozmaicony teren, w tym mnóstwo sandrów.
Na kemping w Ayerbe docieram o 18, a pożyczając krzesło ze sterty spotykam krokodyla. At least 10 inches szwagier! ;-)
Namiot, zrzucam sakwy i o 19 ruszam na biga Castillo de Loarre. Na szczęście jest raczej krótki, poniżej 500m. Z góry piękny widok na olbrzymi obszar pełen sadów migdałowych.
Namiot, zrzucam sakwy i o 19 ruszam na biga Castillo de Loarre. Na szczęście jest raczej krótki, poniżej 500m. Z góry piękny widok na olbrzymi obszar pełen sadów migdałowych.
Na kempingu jestem o 20:20. Wreszcie nie umieram na podjazdach, tylko jadę w miarę jak biały człowiek! :-) No, ale i tak jestem ostro zmęczony tym dniem. Długi był!
- DST 146.16km
- Teren 0.60km
- Czas 06:28
- VAVG 22.60km/h
- VMAX 60.10km/h
- Temperatura 33.0°C
- Podjazdy 1311m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!