Savoie vivre, dz. 39
Rano zimno jak pieron, 3 stopnie! Ledwo udało się wyjść ze śpiwora. Zwijaliśmy się przez to dość leniwie (śniadanie w dość odległej świetlicy, z której nie chciało się wychodzić) i start dopiero o 9:30. Na początek 10 km zjazdu do La Salle. Tam zostawiamy bagaże w szopie u miłego pana (wcześniej Serwecz odwiedził chyba z 10 sklepów, we wszystkich mu odmówili!) i jedziemy na biga Col du Granon, z którym mamy porachunki jeszcze z 2010 roku (wtedy nam się nie chciało :p). Rześko, zwłaszcza na górze (2400 m npm) i jakoś kiepsko się jechało, ale przełęcz weszła.
Zjazd po bagaże, a potem z bagażami do Briancon, gdzie robimy małe zakupy w Geant (chleb i dżem, który bardzo nam tu podpasował). Po dalszych 3 km jesteśmy na kempingu Le 5 Vallees. Sympatyczny, ale musimy zaczekać na otwarcie recepcji o 14. Nic, to robimy kawę i jemy chleb z masłem i dżemem. Mniam! :)
Po dwóch kawach zdecydowanie odżyłem, bo wcześniej byłem strasznie jakiś marny i ciągle marzłem. Po rozstawieniu namiotu i ogarnięciu stuffu o godz. 15 ruszamy na lekko na biga Pre Madame Carle. Daleko. Łącznie 60 km. Najpierw trochę zjazdu, potem hopa 80 metrów, potem znów 150 metrów zjazdu i dopiero zaczyna się podjazd na biga. Na dodatek bardzo łagodny. Ciągnie się. No, ale w końcu zaczął się prawdziwy podjazd i wtedy kawa pokazała swoja moc. Szedłem jak burza! :) Na górze jestem o 17:45, a ok 18 dołącza Serwecz. Zjazd nieco nas niepokoił, bo dość silnie wiało w górę doliny, ale poszło w sumie sprawnie. O godz. 19 punkt jestem pod Lidlem 2 km od kempingu. Serwecz 2 minuty później. W Lidlu robimy naprawdę solidne zakupy, bo to ostatni poważny sklep we Francji (jutro tylko jakaś popierdółka na koniec dnia, a pojutrze Italia, gdzie na początku będzie trudno o sklep, bo odludzie). M. in na kolację nabywamy kurczaka po baskijsku, a na deser ciasto cytrynowe, mniam! :)
Dziś też mamy świetlicę, więc pisze te słowa we względnym komforcie i ciepełku :)
PS. Podjazdów w sierpniu wyszło 41 649 metrów!! Tylko o 2000 mniej niż w słynnym lipcu 2009 i to mimo tygodnia laby w Augsburgu! No, nie ma wstydu przed Ryśkiem! :DD
Zjazd po bagaże, a potem z bagażami do Briancon, gdzie robimy małe zakupy w Geant (chleb i dżem, który bardzo nam tu podpasował). Po dalszych 3 km jesteśmy na kempingu Le 5 Vallees. Sympatyczny, ale musimy zaczekać na otwarcie recepcji o 14. Nic, to robimy kawę i jemy chleb z masłem i dżemem. Mniam! :)
Po dwóch kawach zdecydowanie odżyłem, bo wcześniej byłem strasznie jakiś marny i ciągle marzłem. Po rozstawieniu namiotu i ogarnięciu stuffu o godz. 15 ruszamy na lekko na biga Pre Madame Carle. Daleko. Łącznie 60 km. Najpierw trochę zjazdu, potem hopa 80 metrów, potem znów 150 metrów zjazdu i dopiero zaczyna się podjazd na biga. Na dodatek bardzo łagodny. Ciągnie się. No, ale w końcu zaczął się prawdziwy podjazd i wtedy kawa pokazała swoja moc. Szedłem jak burza! :) Na górze jestem o 17:45, a ok 18 dołącza Serwecz. Zjazd nieco nas niepokoił, bo dość silnie wiało w górę doliny, ale poszło w sumie sprawnie. O godz. 19 punkt jestem pod Lidlem 2 km od kempingu. Serwecz 2 minuty później. W Lidlu robimy naprawdę solidne zakupy, bo to ostatni poważny sklep we Francji (jutro tylko jakaś popierdółka na koniec dnia, a pojutrze Italia, gdzie na początku będzie trudno o sklep, bo odludzie). M. in na kolację nabywamy kurczaka po baskijsku, a na deser ciasto cytrynowe, mniam! :)
Dziś też mamy świetlicę, więc pisze te słowa we względnym komforcie i ciepełku :)
PS. Podjazdów w sierpniu wyszło 41 649 metrów!! Tylko o 2000 mniej niż w słynnym lipcu 2009 i to mimo tygodnia laby w Augsburgu! No, nie ma wstydu przed Ryśkiem! :DD
- DST 103.60km
- Teren 0.20km
- Czas 05:30
- VAVG 18.84km/h
- VMAX 55.31km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 2379m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!