Informacje

  • Wszystkie kilometry: 215905.59 km
  • Km w terenie: 5246.65 km (2.43%)
  • Czas na rowerze: 433d 13h 50m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wtorek, 21 lipca 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz .5

Dzień-masakra :)
Miejsce dzikowe okazało się bardzo przyjemne, żadnych niespodzianek. Tyle że trawa wysoka, więc rano wszystko bardzo mokre. Mimo to zebrałem się tuż przed 9 rano - rekord tej wyprawy :P
Początek to od razu bardzo solidny podjazd na biga Casson di Lanza, rzadko poniżej 10% schodziło... Na szczęście, choć pogoda piękna, to sporo cienia na podjeździe było jeszcze o tej porze :)
Zjazd równie stromy i to z hopą na ponad 100m metrów podjazdu. W Paularo byłem w południe i tu po raz pierwszy złapałem zasięg. Trochę czułem już syndrom odstawieniowy :P

Długi popas, jedzenie oraz lody, ale nie tak dobre, jak w Pontebbie, raczej takie sobie. A potem kolejna rzeźnia na Monte Paularo. Pierwsze 300m podjazdu non stop 11-14%! Na 1050 zostawiłem bagaże w Gasthausie i poleciałem na lekko dalej. I całe szczęście, bo oprócz szutru, który zaczął się od 1400, od 1500 zaczął się deszcz, więc szuter zrobił się mało przyjazny :P Sporo też grzmiało, ale przynajmniej nie jakoś bardzo blisko. Podjazd bez historii - alpejskie hale bez jakichś spektakularnych widoków i koniec na kompletnie pustym, trawiastym placu. Tu już serio lało, ale na szczęście była jaskinia, w której się w miarę komfortowo przebrałem w suche i ciepłe na zjazd.

Przy Gasthausie sie trochę rozpogodziło, zabrałem rzeczy i pognałem dalej w dół do Paluzzy. Znów straszliwe nachylenia. Na dole (600 m npm) znów popadało, ale było też słonce i bardzo ciepło (ponad 20 stopni), więc luz. Po zjedzeniu kanapek uderzam o 17:30 na ostatniego dziś biga - Ploeckenpass. Tym razem "tylko" 800 metrów podjazdu. Deszcz po chwili przestał padać, droga wreszcie dobrej jakości i nachylenia dla ludzi (5-8%). Mimo to strasznie ciężko się jechało, zmęczenie było już bardzo wyraźne, aż mnie rozbolało lewe kolano, co mi się nie zdarzyło od lat (!). No, ale dotarłem w końcu o 19:30 na przełęcz.

Zjazd jeszcze z kilkudziesięciometrową "niespodzianką" pod górę, która mnie już serdecznie wkurzyła, no ale wreszcie po godz. 20 docieram na kemping Alpencamp w Koetschach-Mauthen. Kemping drogi (19 EUR), ale fajny. Nawet krzesło mi oficjalnie pożyczono! Mycie i bez kolacji spać, bo naprawdę mega zrąbany byłem. A jutro dzień restowy! :DDD


  • DST 89.34km
  • Teren 13.00km
  • Czas 07:32
  • VAVG 11.86km/h
  • VMAX 74.28km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 3143m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl