Alpi mio amore, dz .1
Dość długo się zbierałem rano (widać wyszedłem z wprawy) i w efekcie wyjechałem dopiero o 9:30. Na dodatek zapomniałem zapłacić za nocleg. Wieczorem kasy (ani nawet dokumentu) nie chcieli, a rano mi się przypomniało dopiero, jak podjeżdżałem na biga. No trudno ;)
Pierwsze kroki do Lidla w Murau, gdize zakupiłem to i owo na cały dzień. Potem już spokojnie doliną w stronę Soelkpass. Za Ranten zjadłem drugie śniadanie na ławeczce pod kapliczką i zostawiłem bagaże w bardzo ładnej kempie krzaków. Pora na biga! Oczywiście, jak tylko ruszyłem, to zaczęło kropić...
Podczas podjazdu (który był moim porachunkiem z 2017 roku, kiedy to wskutek ulewy obsunęła się droga i musieliśmy zmienić trasę!) pogoda byłą zmienna, ale na górze już regularnie padało i silnie wiało z północy. W związku z tym zjazd był dość nieprzyjemny, bo zimno, mokro, a wiatr popycha, gdy i tak trzeba hamować. Nie niefajnie. Na dole zabrałem bagaże i stanąłem w wiacie przystankowej na posiłek. W tym czasie na szczęście się rozpogodziło. Ale to był dopiero początek dnia, potem się miało okazać, że przez cały dzień będzie łącznie 13 razy padało i zawsze raczej na zjeździe niż na podjeździe :)
Kolejny podjazd to przełączka przed St. Michael, gdize podczas jazdy w górę było gorąco, a na zjeździe oczywiście padało :p W związku z tym w miasteczku się schowałem pod dachem czyjegoś garażu, żeby coś zjeść :P Potem była długa i płaska dolina, a wreszcie rodzynek dnia, czyli big Katschberg. 14% non stop! Z bagażem! I raczej za ciepło. A na zjeździe deszcz.
Do kempingu w Gmund dojechałem nieźle wypluty. Kemping taki sobie. Niby jest bar z daszkiem, a w barze wifi (ale tylko tam, na terenie kempingu nie) i nawet pralka bez żetonów, ale pole nierówne i pełne gałęzi, do kibla daleko, nie ma na czym usiąść (poza barem) i ogólnie jakoś tak słabo. No nic, pierwsze koty za płoty :)
- DST 120.62km
- Teren 0.40km
- Czas 06:19
- VAVG 19.10km/h
- VMAX 69.60km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 2355m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Widzę, że już są Alpy z nazwą ;-) Ja tam zwykle wymyślam tytuł wyjazdu, czy relacji już w trakcie lub po, choć czasem miewałem wstępnie jakąś koncepcję (często modyfikowaną, lub całkiem zmienianą)... no ale przy relacji na bieżąco jest to prawie niewykonalne, no chyba żeby dać coś na podstawie pierwszego dnia , na przykład coś o Alpach Deszczowych ;-P Drugiego dnia jak widać aktualne, jednak życzę poprawy pogody.
meteor2017 - 08:28 niedziela, 19 lipca 2020 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!