Bałkany, dz. 26
Dziś ostatni dzień jazdy, więc wstałem jak zwykle o 5:50. Stwierdziłem, że jednak warto spróbować zdążyć na pociąg z Braila do Bukaresztu o 15 zamiast o 18 i dzięki temu nie dotrzeć na kwaterę po nocy (tj. po 22). Wyjazd o 7:30.
Od samego początku czechy. Nachylenia ok 5-7%, różnica poziomów do 50m, ale czechy non stop! Tym bardziej było to wkurzające, że przez większość dnia widziałem niedaleko po prawej absolutną równinę, którą płynął Dunaj. Czemu nie poprowadzono drogi tamtędy...? Pewnie tereny zalewowe. Ale nie przeszkadzało to drodze schodzić często na poziom tej równiny, by potem natychmiast znów odbijać w głąb wzgórz i robić kolejną czechę. Może się mylę, w końcu niespecjalnie znam się na budowie dróg, ale jak dla mnie ta droga była poprowadzona bez sensu. Oczywiście normalnie bym nie narzekał - wolę czeską jazdę niż jak jest płasko i śmiertelnie nudno, ale dziś akurat się trochę spieszyłem ;)
Po ok 30 km byłem pod bigiem, który był skokiem w bokiem w głąb tych samych wzgórz. Minąwszy miasteczko rozłożone na podjeździe, zrzuciłem sakwy i po fatalnym asfalcie przemieszanym z dużą ilością szutru zasiekałem biga w pół godziny. Zjazd, zebranie bagaży i lecę dalej. Oczywiście w czechach i pod wiatr. I tak już było aż do promu na Dunaju. Nic ciekawego poza samymi wzgórzami i przydrożnymi pieskami ;)
Wreszcie jest prom tuż przed Braila. Na odpłynięcie czekałem ponad 20 minut (czekali aż będzie dość aut, by zapełnić ten niewielki prom) i widziałem jak z każdą sekundą moje szanse zdążenia na pociąg maleją... Ale jednak na drugim brzegu byłem na pół godziny przed odjazdem pociągu. 4,8 km - zdążę! Zdążyłem. Nawet kupić bilet i butelkę wody na drogę :)
Oczywiście biletu na rower mi w kasie nie sprzedano, a konduktor zdarł jak zbójca, bo zażyczył sobie 60 lei (55 zł!!), ale teraz już byłem na to mentalnie przygotowany. Trudno. Aczkolwiek cieszę się, że wszystkie rumuńskie bigi mam wreszcie zrobione i nie będzie potrzeby jeździć więcej rumuńskimi kolejami z rowerem. A trzeba wiedzieć, że koleje te mają wiele wad, ale za to są bardzo powolne ;)
Krótko przed 19 bylem w Bukareszcie. Ruch i korki na ulicach jak w godzinie szczytu. Szok! Do mieszkania z AirBnB dotarłem o 19:30. Trochę miałem problemów, żeby znaleźć odpowiedni blok, ale jakoś trafiłem. Kwatera (pokój w czyimś mieszkaniu z dostępem do kuchni) OK. Jutro zwiedzam miasto, chociaż czuję, że nie warto ;)
PS. Rekord podjazdów września faktycznie pobity :)
Od samego początku czechy. Nachylenia ok 5-7%, różnica poziomów do 50m, ale czechy non stop! Tym bardziej było to wkurzające, że przez większość dnia widziałem niedaleko po prawej absolutną równinę, którą płynął Dunaj. Czemu nie poprowadzono drogi tamtędy...? Pewnie tereny zalewowe. Ale nie przeszkadzało to drodze schodzić często na poziom tej równiny, by potem natychmiast znów odbijać w głąb wzgórz i robić kolejną czechę. Może się mylę, w końcu niespecjalnie znam się na budowie dróg, ale jak dla mnie ta droga była poprowadzona bez sensu. Oczywiście normalnie bym nie narzekał - wolę czeską jazdę niż jak jest płasko i śmiertelnie nudno, ale dziś akurat się trochę spieszyłem ;)
Po ok 30 km byłem pod bigiem, który był skokiem w bokiem w głąb tych samych wzgórz. Minąwszy miasteczko rozłożone na podjeździe, zrzuciłem sakwy i po fatalnym asfalcie przemieszanym z dużą ilością szutru zasiekałem biga w pół godziny. Zjazd, zebranie bagaży i lecę dalej. Oczywiście w czechach i pod wiatr. I tak już było aż do promu na Dunaju. Nic ciekawego poza samymi wzgórzami i przydrożnymi pieskami ;)
Wreszcie jest prom tuż przed Braila. Na odpłynięcie czekałem ponad 20 minut (czekali aż będzie dość aut, by zapełnić ten niewielki prom) i widziałem jak z każdą sekundą moje szanse zdążenia na pociąg maleją... Ale jednak na drugim brzegu byłem na pół godziny przed odjazdem pociągu. 4,8 km - zdążę! Zdążyłem. Nawet kupić bilet i butelkę wody na drogę :)
Oczywiście biletu na rower mi w kasie nie sprzedano, a konduktor zdarł jak zbójca, bo zażyczył sobie 60 lei (55 zł!!), ale teraz już byłem na to mentalnie przygotowany. Trudno. Aczkolwiek cieszę się, że wszystkie rumuńskie bigi mam wreszcie zrobione i nie będzie potrzeby jeździć więcej rumuńskimi kolejami z rowerem. A trzeba wiedzieć, że koleje te mają wiele wad, ale za to są bardzo powolne ;)
Krótko przed 19 bylem w Bukareszcie. Ruch i korki na ulicach jak w godzinie szczytu. Szok! Do mieszkania z AirBnB dotarłem o 19:30. Trochę miałem problemów, żeby znaleźć odpowiedni blok, ale jakoś trafiłem. Kwatera (pokój w czyimś mieszkaniu z dostępem do kuchni) OK. Jutro zwiedzam miasto, chociaż czuję, że nie warto ;)
PS. Rekord podjazdów września faktycznie pobity :)
- DST 118.04km
- Teren 2.00km
- Czas 05:42
- VAVG 20.71km/h
- VMAX 63.70km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 1265m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!