Bałkany, dz. 23, dożynki
Dziś w miarę na spokojnie. Pobudka o 6:40, wyjazd o 8:20. Na pociąg :P Bo przyznam, że nie chciało mi się znowu toczyć równiną, a poza tym nocleg wypadłby mi w miejscu, gdzie absolutnie nic nie ma. Tzn. pewnie miejsce na dziko by się znalazło, ale jakoś nie ma spręża do namiotu, zwłaszcza, że od rana pada.
Pociąg, choć to dystans zaledwie 80 km, jest z dwiema przesiadkami. Już pierwszy się spóźnił o pół godziny, ale tu jeszcze spoko, bo na przesiadkę było 40 minut, więc zdążyłem. Niestety, drugi te się spóźnił o 7 minut, a tu na przesiadkę było 6... Ale jakimś cudem ten trzeci zaczekał, więc dotarłem do Aytosa na czas. Przez tę nerwówkę w pociągu nie zdążyłem zjeść, więc jeszcze jogurt pod sklepem i w drogę :)
Deszcz na szczęście przestał padać (jakieś pojedyncze krople, ale co tam!), ale jest chłodno: 14 stopni o godz. 11. I wieje jak poyebane z NNW. Widać, że dziś przyszła do Bułgarii jesień. No, ale jadę, mimo ze wiatr mocno przeszkadza. Początkowo szło mi niesporo, więc już po kilkunastu kilometrach stanąłem na kebabcze z frytkami. Po nich jakoś odżyłem i potem już było OK. A profil dziś czeski: przełączka - zjazd - big - zjazd - przełączka - zjazd... i tak do końca, tylko po bigu już przełączki coraz niższe ;)
Na miejscu ewentualnego dzikiego noclegu byłem o 14. Nawet znalazłoby się miejsce, ale zdecydowanie bezwodne. Trzeba by nabrać zawczasu. Na szczęście to nie mój problem, ja mam zarezerwowany pokój w Bliżniakach (taka miejscowość ;)
Po bigu i jeszcze wielu przełączkach wreszcie się dokulałem o 18:15.
Pokój bardzo fajny, duży, z aneksem kuchennym i lodówką, z wyposażeniem w stylu lat '80 (np. takim kredensem bez pleców, który stoi między łóżkiem a kuchnią i przez który widać świat ;)
No, ale w końcu kwatera nazywa się (znowu) The White House :)
Ogólnie mam poczucie, że dalsza jazda jest już trochę na siłę. Włącznie z dzisiejszym zostały mi raptem dwa bigi, a jeszcze przez niemal tydzień będę się kulał po okolicy. Czy wystarczająco atrakcyjnej...? W każdym razie w związku z tym zmodyfikowałem dalszą trasę i będę się z grubsza trzymał wybrzeża Morza Czarnego. Może to podniesie walory...? :)
Bo opcji wcześniejszego powrotu nie mam, samolot z Bukaresztu jest konkretnego dnia ;)
Pociąg, choć to dystans zaledwie 80 km, jest z dwiema przesiadkami. Już pierwszy się spóźnił o pół godziny, ale tu jeszcze spoko, bo na przesiadkę było 40 minut, więc zdążyłem. Niestety, drugi te się spóźnił o 7 minut, a tu na przesiadkę było 6... Ale jakimś cudem ten trzeci zaczekał, więc dotarłem do Aytosa na czas. Przez tę nerwówkę w pociągu nie zdążyłem zjeść, więc jeszcze jogurt pod sklepem i w drogę :)
Deszcz na szczęście przestał padać (jakieś pojedyncze krople, ale co tam!), ale jest chłodno: 14 stopni o godz. 11. I wieje jak poyebane z NNW. Widać, że dziś przyszła do Bułgarii jesień. No, ale jadę, mimo ze wiatr mocno przeszkadza. Początkowo szło mi niesporo, więc już po kilkunastu kilometrach stanąłem na kebabcze z frytkami. Po nich jakoś odżyłem i potem już było OK. A profil dziś czeski: przełączka - zjazd - big - zjazd - przełączka - zjazd... i tak do końca, tylko po bigu już przełączki coraz niższe ;)
Na miejscu ewentualnego dzikiego noclegu byłem o 14. Nawet znalazłoby się miejsce, ale zdecydowanie bezwodne. Trzeba by nabrać zawczasu. Na szczęście to nie mój problem, ja mam zarezerwowany pokój w Bliżniakach (taka miejscowość ;)
Po bigu i jeszcze wielu przełączkach wreszcie się dokulałem o 18:15.
Pokój bardzo fajny, duży, z aneksem kuchennym i lodówką, z wyposażeniem w stylu lat '80 (np. takim kredensem bez pleców, który stoi między łóżkiem a kuchnią i przez który widać świat ;)
No, ale w końcu kwatera nazywa się (znowu) The White House :)
Ogólnie mam poczucie, że dalsza jazda jest już trochę na siłę. Włącznie z dzisiejszym zostały mi raptem dwa bigi, a jeszcze przez niemal tydzień będę się kulał po okolicy. Czy wystarczająco atrakcyjnej...? W każdym razie w związku z tym zmodyfikowałem dalszą trasę i będę się z grubsza trzymał wybrzeża Morza Czarnego. Może to podniesie walory...? :)
Bo opcji wcześniejszego powrotu nie mam, samolot z Bukaresztu jest konkretnego dnia ;)
- DST 95.48km
- Czas 04:50
- VAVG 19.75km/h
- VMAX 49.30km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 1334m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Dopiero podczas powrotu rzyganie. Stacjonarnie tego nie robię. Acha - jakbyś był z kolei w Warnie, to pozdrów Warnę - w tamtejszym bloku przesiedziałem także dwa tygodnie, choć 4 lata wcześniej. Z kolei - bo pojechaliśmy koleją, w której nie rzygam nigdy. Za to ruski tankowiec wypłukał zbiorniki w morzu, więc plaża była czarna jak morze.
huann - 09:37 sobota, 21 września 2019 | linkuj
Ale fajne wnętrze! Jak byłam dzieckiem (takim kilkuletnim) to jeździliśmy do ciotki na wieś i tam w mieszkaniu było podobnie :))) Tylko na łóżku była olbrzymia puchowa kołdra, ale chyba tam za ciepło na takie rzeczy :P
Carmeliana - 08:43 sobota, 21 września 2019 | linkuj
Pozdrów Achełoj między Pomorie, a Neseberem (jeśli tam będziesz) - na tutejszym kempingu nad morzem przesiedziałem w namiocie dwa tygodnie: ciepłe morze, ładna plaża - i codziennie kebabczety z szopską sałatką!
huann - 19:57 piątek, 20 września 2019 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!