Bałkany, dz. 20, na szybko ;)
Nie będę się powtarzał, o której wstałem, a o której wyjechałem ;) Powiem tylko, że rano przeżyłem chwile grozy ;) bo mi się wydawało, że nie mam mleka do kawy :P Dopiero po kilkunastu minutach (jak się na dobre obudziłem, a wcześniej prawie zaplanowałem poranną wyprawę do nieczynnego zapewne sklepu o kilka przecznic dalej) mi się przypomniało, że jednak wczoraj kupiłem ;)
Rano chłodno, 15 stopni, więc fajnie się jechało na pierwszą przełączkę (240m netto). Trochę się balem, że będę miał problem, bo rano nie trafiłem na piekarnię, a w sklepie chleb był strasznie gumowy, więc odpuściłem. Potem nie było sklepów... Ale wreszcie ok 10:30 natrafiłem przy szosie na czynną budkę z bułkami, burkami (a przed budką dwa burki żebrały o jedzenie ;) i takimi tam i już było OK :)
O 11:30 zaś byłem niemal na miejscu, tzn. pod bigiem. Sakwy jak zwykle w krzakach, tym razem nawet niezbyt ukrytych, bo wszędzie dookoła pola, ale przy tak bocznej szosie, ze chyba podczas mojej nieobecności nic nią nie przejechało ;) Big Szipczański Prohod łatwy i szybki (niby 750m podjazdu, ale nachylenia OK, a nie jakieś żenujące 1-2%). Z powrotem na dole bylem o 14, a w Kazanłyku, gdzie miałem zarezerwowany nocleg, o 14:45. Jeszcze małe zakupy w Lidlu i o 15:30 melduję się na kwaterze. Super szybki dzień! :)
I super domek, nowiutki, z czyściutką łazienką, dobrze wyposażoną kuchnią, dobrym WiFi i wszystko to za 60 zł. No wypasy! Jeden tylko szkopuł, że miała być pralka a nie ma, a gospodyni (która mieszka gdzie indziej) mówi tylko po bułgarsku... Ale dogadaliśmy się przez google tłumacza i... zabrała moje ciuchy na pranie do siebie. Ponoć jutro o 8 ma mi odnieść suche. Zobaczymy...
Rano chłodno, 15 stopni, więc fajnie się jechało na pierwszą przełączkę (240m netto). Trochę się balem, że będę miał problem, bo rano nie trafiłem na piekarnię, a w sklepie chleb był strasznie gumowy, więc odpuściłem. Potem nie było sklepów... Ale wreszcie ok 10:30 natrafiłem przy szosie na czynną budkę z bułkami, burkami (a przed budką dwa burki żebrały o jedzenie ;) i takimi tam i już było OK :)
O 11:30 zaś byłem niemal na miejscu, tzn. pod bigiem. Sakwy jak zwykle w krzakach, tym razem nawet niezbyt ukrytych, bo wszędzie dookoła pola, ale przy tak bocznej szosie, ze chyba podczas mojej nieobecności nic nią nie przejechało ;) Big Szipczański Prohod łatwy i szybki (niby 750m podjazdu, ale nachylenia OK, a nie jakieś żenujące 1-2%). Z powrotem na dole bylem o 14, a w Kazanłyku, gdzie miałem zarezerwowany nocleg, o 14:45. Jeszcze małe zakupy w Lidlu i o 15:30 melduję się na kwaterze. Super szybki dzień! :)
I super domek, nowiutki, z czyściutką łazienką, dobrze wyposażoną kuchnią, dobrym WiFi i wszystko to za 60 zł. No wypasy! Jeden tylko szkopuł, że miała być pralka a nie ma, a gospodyni (która mieszka gdzie indziej) mówi tylko po bułgarsku... Ale dogadaliśmy się przez google tłumacza i... zabrała moje ciuchy na pranie do siebie. Ponoć jutro o 8 ma mi odnieść suche. Zobaczymy...
- DST 99.83km
- Teren 0.50km
- Czas 04:42
- VAVG 21.24km/h
- VMAX 51.37km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 1220m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Przez Kazanłyk tylko przejeżdżałem w drodze w okolice Burgas. To było jeszcze małym fiatem, ale rzygałem jak w dużym, tylko było na to mniej miejsca i wolniej się wysiadało z racji dwudrzwiowości. Fajna ta Twoja wyprawa, przypominają się stare dzieje, jak to bywało niedobrze! :)
huann - 17:40 wtorek, 17 września 2019 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!