Wtorek, 7 listopada 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 94
Dziś dzień przelotowy, żeby jutro machnąć biga :)
Rano padało, ale jak wyszliśmy, to już wyglądało słońce i zapowiadało się, że podjęliśmy słuszną decyzję :)
Z Matery wyjechaliśmy mocno w dół i kawałkiem remontowanej drogi, gdzie oczywiście nieludzko się ubłociliśmy :/
Potem dość ruchliwą strada provinciale bez pobocza, a jak się zrobiła krajówka i poboczne, to ruch zanikł. Za to zrobił się wiatr w plecy, najpierw nieśmiały, a potem całkiem solidny :)
Generalnie po drodze nie było żadnych miejscowości ani prawie żadnych siedzib ludzkich, więc nie wymieniam trasy :P Pola, pola, pola, pagórki, pola, tak wyglądał krajobraz. Gdyby nie to, że pagórki trochę większe, to powiedziałbym, że to Wielkopolska :P Zwłaszcza, że po południu zaczęły po okolicy chodzić ulewy. W pewnym momencie w zasięgu wzroku mieliśmy ich siedem! Nas jednak jakoś deszcz omijał i dopiero w Lavello, gdzie zboczyliśmy po zakupy (błąd, bo akurat była sjesta :P) trochę pokropiło.
Potem zaczął się podjazd do Rionero, na którym N. złapała gumę. Szybka wymiana w środku niczego z opcją deszczu, przed którym nie byłoby się gdzie schować, ale jakoś się udało. Reszta podjazdu w coraz większym chłodzie, ale na szczęście na sucho. Padać zaczęło dopiero, jak znaleźliśmy się w B&B Casabrenna w Rionero. Drogo (41,6 EUR), ale dość przyjemnie, a rano ma ponoć być śniadanie (tzn rogaliki, ciastka i inne słodycze, zastanawia nas, czemu oni tu jadają takie śniadania, skoro w piekarni za rogiem jest tak pyszny chleb?! :o)
Rano padało, ale jak wyszliśmy, to już wyglądało słońce i zapowiadało się, że podjęliśmy słuszną decyzję :)
Z Matery wyjechaliśmy mocno w dół i kawałkiem remontowanej drogi, gdzie oczywiście nieludzko się ubłociliśmy :/
Potem dość ruchliwą strada provinciale bez pobocza, a jak się zrobiła krajówka i poboczne, to ruch zanikł. Za to zrobił się wiatr w plecy, najpierw nieśmiały, a potem całkiem solidny :)
Generalnie po drodze nie było żadnych miejscowości ani prawie żadnych siedzib ludzkich, więc nie wymieniam trasy :P Pola, pola, pola, pagórki, pola, tak wyglądał krajobraz. Gdyby nie to, że pagórki trochę większe, to powiedziałbym, że to Wielkopolska :P Zwłaszcza, że po południu zaczęły po okolicy chodzić ulewy. W pewnym momencie w zasięgu wzroku mieliśmy ich siedem! Nas jednak jakoś deszcz omijał i dopiero w Lavello, gdzie zboczyliśmy po zakupy (błąd, bo akurat była sjesta :P) trochę pokropiło.
Potem zaczął się podjazd do Rionero, na którym N. złapała gumę. Szybka wymiana w środku niczego z opcją deszczu, przed którym nie byłoby się gdzie schować, ale jakoś się udało. Reszta podjazdu w coraz większym chłodzie, ale na szczęście na sucho. Padać zaczęło dopiero, jak znaleźliśmy się w B&B Casabrenna w Rionero. Drogo (41,6 EUR), ale dość przyjemnie, a rano ma ponoć być śniadanie (tzn rogaliki, ciastka i inne słodycze, zastanawia nas, czemu oni tu jadają takie śniadania, skoro w piekarni za rogiem jest tak pyszny chleb?! :o)
- DST 115.35km
- Czas 05:57
- VAVG 19.39km/h
- VMAX 57.96km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 1194m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!