Niedziela, 15 października 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 71
Trudny dzień, jeden z bardziej wymagających na tej wyprawie :)
Start później niż zamierzaliśmy, bo zaczęło się od zamieszania z opłatą za nocleg. Pan gospodarz twierdził, że mamy zapłacić, a my, że już zapłaciliśmy, bo przy rezerwacji przez booking wybrałem (pierwszy raz w życiu) opcję "zapłać" i na potwierdzeniu rezerwacji jak byk napisane jest "paid". Dyskusja trwała pół godziny i skończyło się na ustaleniu, że jak do wtorku rano nie dostaną kasy, to sobie sami pobiorą z naszej karty*. Więc roweru nie ukradłem, ale kwas został... ;)
Początek z lekkimi hopkami 100 i 200 metrów - na rozgrzewkę. Potem faktycznie zrobiło się ciepło i zaczęliśmy najdłuższy podjazd dnia - ze 100 na 650 metrów. Wszedł dobrze, ale na górze byliśmy o 13:15, a przed nami jeszcze 75 km trasy... Zjazd niestety również na 100 metrów i tam zaczęły się czechy. Po 100-200 metrów podjazdu i potem zjazd ok. połowy do 2/3 tej różnicy wzniesień, więc ewidentnie tańczyliśmy jak to się kiedyś mówiło "gierkowiaka". Momentami nachylenia były też nieprzyjemne, bo do 12% i N. zaczynała tracić cierpliwość ;)
Na szczęście po wielu czechach nadszedł wreszcie bardziej płaski moment, była co prawda już 17:30, ale zaczęło wreszcie być widać koniec. Po ok. 20 km w miarę płaskich dorwaliśmy czynny cudem sklep, gdzie uzupełniliśmy picie na następny dzień i rozpoczęliśmy już finalny podjazd na nocleg. Bardzo ciężko szło, mimo że raptem 6-7%, ale już po prostu dużo w nogach było. Wreszcie dotarliśmy - wymięci, ale szczęśliwi do jedynego noclegu w okolicy tańszego niż 80 EUR za noc, a konkretnie kosztującego dużo, bo połowę tej kwoty, ale co zrobić - na dziko nie bardzo można, bo jutro mamy skok na biga i pluskanie się w Papingo Rock Pools, więc rzeczy muszą zostać pod dachem ;)
Wypasiony hotelik, trzeba przyznać i śniadanie wliczone, niemniej kwota troszkę boli ;)
* W poniedziałek po południu dostałem maila, że kasa doszła i że bardzo nas przepraszają za zamieszanie, o które obwinili zmianę procedur w bookingu, na który przy okazji mocno pomstowali. Ja się nauczyłem, żeby więcej nie płacić z góry, ale poza tym jesteśmy z bookingu bardzo zadowoleni - dużo bardziej niż z AirBnB.
Start później niż zamierzaliśmy, bo zaczęło się od zamieszania z opłatą za nocleg. Pan gospodarz twierdził, że mamy zapłacić, a my, że już zapłaciliśmy, bo przy rezerwacji przez booking wybrałem (pierwszy raz w życiu) opcję "zapłać" i na potwierdzeniu rezerwacji jak byk napisane jest "paid". Dyskusja trwała pół godziny i skończyło się na ustaleniu, że jak do wtorku rano nie dostaną kasy, to sobie sami pobiorą z naszej karty*. Więc roweru nie ukradłem, ale kwas został... ;)
Początek z lekkimi hopkami 100 i 200 metrów - na rozgrzewkę. Potem faktycznie zrobiło się ciepło i zaczęliśmy najdłuższy podjazd dnia - ze 100 na 650 metrów. Wszedł dobrze, ale na górze byliśmy o 13:15, a przed nami jeszcze 75 km trasy... Zjazd niestety również na 100 metrów i tam zaczęły się czechy. Po 100-200 metrów podjazdu i potem zjazd ok. połowy do 2/3 tej różnicy wzniesień, więc ewidentnie tańczyliśmy jak to się kiedyś mówiło "gierkowiaka". Momentami nachylenia były też nieprzyjemne, bo do 12% i N. zaczynała tracić cierpliwość ;)
Na szczęście po wielu czechach nadszedł wreszcie bardziej płaski moment, była co prawda już 17:30, ale zaczęło wreszcie być widać koniec. Po ok. 20 km w miarę płaskich dorwaliśmy czynny cudem sklep, gdzie uzupełniliśmy picie na następny dzień i rozpoczęliśmy już finalny podjazd na nocleg. Bardzo ciężko szło, mimo że raptem 6-7%, ale już po prostu dużo w nogach było. Wreszcie dotarliśmy - wymięci, ale szczęśliwi do jedynego noclegu w okolicy tańszego niż 80 EUR za noc, a konkretnie kosztującego dużo, bo połowę tej kwoty, ale co zrobić - na dziko nie bardzo można, bo jutro mamy skok na biga i pluskanie się w Papingo Rock Pools, więc rzeczy muszą zostać pod dachem ;)
Wypasiony hotelik, trzeba przyznać i śniadanie wliczone, niemniej kwota troszkę boli ;)
* W poniedziałek po południu dostałem maila, że kasa doszła i że bardzo nas przepraszają za zamieszanie, o które obwinili zmianę procedur w bookingu, na który przy okazji mocno pomstowali. Ja się nauczyłem, żeby więcej nie płacić z góry, ale poza tym jesteśmy z bookingu bardzo zadowoleni - dużo bardziej niż z AirBnB.
- DST 111.20km
- Czas 06:56
- VAVG 16.04km/h
- VMAX 57.75km/h
- Temperatura 29.0°C
- Podjazdy 2155m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!