Informacje

  • Wszystkie kilometry: 222409.15 km
  • Km w terenie: 5430.61 km (2.44%)
  • Suma podjazdów: 1747635 m
  • Czas na rowerze: 449d 05h 04m
  • Prędkość średnia: 20.63 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 7 marca 2009 Kategoria .Schwinn-arch, Wycieczka, rekordy i hardkory

Nieplanowany rekord :DDD

Łódź - Szczawin - Anielin Swędowski - Stryków - Koźle - Popów Głowieński - Bielawy - Sobota - Urzecze - Zduny - Złaków Borowy - Kiernozia - Sanniki - Gąbin - Płock - Murzynowo - Dobrzyń nad Wisłą - Włocławek - Kowal - Krośniewice - Łęczyca - Ozorków - Zgierz - Łódź
Szczegóły:

Miała być ambitna wycieczka okrężną drogą do Włocławka i powrót pociągiem. Taka była idea Wilka i tak miała być realizowana. Z czasem przyszła refleksja, żeby zamiast płacić za pociąg powrotny, zapłacić za nocleg w schronisku PTSM, a wrócić nazajutrz rowerem. Z takim planem pojechałem na spotkanie Wilka (stanęła umowa: o 13:00 w Sannikach).

Po chwili (6,5 km po mieście) już wracałem. Nawaliło mi siodełko! :o
W domu szybka wymiana na to z Authora i znów w drogę. Finalnie wyjechałem o godz. 8:30 - dokładnie godzinę później niż planowałem...

Do Sannik jechało się nie za fajnie, bo wiało w twarz (wprawdzie lekko, ale jak to zwykle bywa - upierdliwie) i była mżawka - od Strykowa urozmaicana niekiedy śniegiem.

Sobota, ośle! ;)


W związku z tym po pierwszej setce i spotkaniu Wilka w Sannikach (gdzie spóźniłem się o 10 minut) nastrój miałem niezbyt bojowy. Na dodatek podczas jedzenia na przystanku (brak baru w całym miasteczku!) koszmarnie zmarzłem.

Ale cóż to jednak znaczy dobre towarzystwo (a może zmiana kierunku i chwilowy koniec walki z wiatrem? A może pełny żołądek? A zapewne wszystkie te kwestie naraz ;) - po kilku kilometrach i rozgrzaniu się, odżyłem.

Ciągnęliśmy z Wilkiem równo aż do Płocka, tutaj zatrzymaliśmy się na zdjęcia pod katedrą oraz kawę/herbatę w pobliskiej pizzerii. Do Włocławka pozostawało 60 km i zbliżała się godz. 16.

Na pierwszym odcinku wiatr trochę przeszkadzał, bo zrobił się jakby północno-zachodni, ale za to po pierwsze przestało padać, a po drugie przed Dobrzyniem wykręciliśmy nieco na zachód i było już git, i jechało się naprawdę przyjemnie z wiatrem z tyło-boku. Na tamę Jeziora Włocławskiego zjechaliśmy krótko po zmroku (piękny zjazd - prędkość maksymalna trasy - tak szybko po ciemku jeszcze na pewno nie jechałem! ;)

Przez miasto przeprowadził nas GPS i już jesteśmy na dworcu. Podziękowaliśmy sobie za świetną wycieczkę, Wilk wsiadł do pociągu do Wawy i tyle go widziałem ;)
Ja zaś po konsultacji z domem w sprawie prognozy na jutro i decyzji, że warto zostać, pojechałem na ul. Mechaników do znajomego schroniska PTSM. Po drodze stuknęło mi 215 km trasy.

W schronisku pan recepcjonista był miły, ale stanowczy: miejsc brak. Mogę jechać do drugiego schroniska na ul. Łęgską.
- A tam będą miejsca?
- Tak.
No to pojechałem. Okazało się, że jest to po drugiej stronie miasta i że przejeżdżaliśmy pod tym schroniskiem jadąc na dworzec. Może gdybym o tym był wiedział, wstąpiłbym zapytać o miejsca... a tak to miejsc brak!! Są jakieś zawody koszykarskie i schronisko jest pełne zorganizowanych grup. Pani jednak przejęła się moim losem i zaczęła dzwonić po znajomych pensjonacikach z cenami podobnymi do schroniskowych (to PTSM kosztuje już 30 zł?!) w sprawie miejsc.

Ona dzwoniła, a we mnie kiełkowała decyzja... Skoro we Włocławku mnie nie chcą, a ja mam i tak z samego rana jechać do Łodzi "jedynką"... to po co czekać do rana? Teraz i ruch będzie mniejszy, i wiatr idealnie w plecy (nazajutrz miał skręcić na północno zachodni - też dobry, ale już nie idealny), i nie pada, no i byłby to rekord...

Pani mi w końcu znalazła miejsce, ale ja - skorzystawszy u niej z możliwości przebiórki w czyste rzeczy (w tym zakupione przedwczoraj w Lidlu pierwsze w moim rzyciu ;) gacie z "pampersem" - uratowały mi tyłek!! ;) - już nawet tam nie pojechałem. Pogrzałem prosto do trasy nr 1 i do domu. Na wylocie z Włocławka była godz. 20:30, a ja miałem przejechane 222 km...

Jedynka sobotnią, bezksiężycową nocą jest drogą dość przyjazną dla rowerzysty (okazało się, że jednak księżycową, jeno zachmurzenie 100% odebrało możliwość dowiedzenia się, że była niemal pełnia - późniejszy przyp. aut.). Po pierwsze, ma szerokie pobocze z rzadka tylko usiane dziurami - mając przyzwoitą lampkę i zachowując czujność, można je omijać nawet kiedy jest się wyprzedzanym. Po wtóre, tych wyprzedających nie było znów tak wielu, ot 2-3 auta na minutę, po trzecie naprawdę wiało mi idealnie w plecy. Mimo ciemności i zmęczenia ciąłem więc równo, sądząc po przełożeniach i kadencji średnio ok. 26-28 km/h. A momentami zdrowo powyżej 30 i to bynajmniej nie na zjazdach!

Na co trzeba uważać jadąc tamtędy po ciemku? Na przystanki PKS - wcinają się one w pobocze krawężnikiem i grubo ciosaną kostką - gdyby wpaść przy pełnej prędkości na taki krawężnik, to raz, że wywrotka, a dwa - pęknięta obręcz. Na szczęście jakoś widać te przystanki z daleka. Trzeba też uważać, którą stację benzynową wybiera się na postój (więcej niż siku w szczerym polu grozi wymarznięciem, trzeba było robić postoje w cieple). Otóż niektóre z nich są imprezowniami dla miejscowej - niezbyt wysokich lotów - młodzieży. Ja trafiłem na taką jedną. Przetrwałem, nawet nie było groźnie, ale na pewno mniej przyjemnie niż na szosie :p

Tuż za Krośniewicami znów zaczęło padać. Początkowo to zignorowałem, ale kiedy minąłem Łęczycę, a śnieg z deszczem nie ustawał, postanowiłem jednak założyć kurtkę :p Oczywiście do tego momentu byłem już przemoczony, ale od czegóż jeszcze jedna czysta kolarska koszulka na zmianę? :) To był chyba najdłuższy popas w drodze powrotnej - grzałem się na stacji z pół godziny, a koło mnie dwóch wioskowych panów w tym czasie wywaliło ponad 200 zł na jednorękiego bandytę...

Wreszcie, tuż po północy, znów jechałem. Przez chwilę nawet nie padało i już zaczynałem żałować swojej przebiórki, kiedy sypnęło zdrowiej. W Ozorkowie padł rekord życiowy (stuknęło 304 km), a kurtka była idealnie mokra (oczywiście z zewnątrz - trzeba czegoś więcej niż siąpienia, żeby przemoczyć goretex ;) Spodnie (jak najbardziej przemakalne) oczywiście też. Ale że to syntetyczne skiny z długą nogawką, więc wciąż grzały. O dziwo buty przemiękły mi ostatecznie dopiero na rogatkach Zgierza :p

Ale wtedy to już było mi wszystko jedno i ciąłem do domu. Choć może to nie najtrafniejsze określenie. Z powodu zmęczenia tempo nieco jednak siadło i kończyłem z prędkościami rzędu 21-23 km/h. Przez całą Łódź śmignąłem z zaledwie jednym postojem na światłach - nic dziwnego, była godzina druga w nocy. Przejeżdżając obok "mojego" parku, pozwoliłem sobie na głośny okrzyk radości. Jeszcze rundka honorowa wokół bloku (żeby stuknęło 333 :p) i już ściągałem z siebie mokre ciuchy. SMS że "wszystko w porządku i że ŁAŁ! do Transatlantyka, który jako jedyny wiedział o mojej nocnej jeździe, szybki wpis na BS i spaaaać...

PS. Gwoli własnej pamięci: na ostatnich kilometrach najbardziej bolały mnie dłonie. Trochę mniej przedramiona. Wniosek: warto kończyć trasę za dnia, żeby móc pod koniec dużo jechać na lemondce. Po zmroku to jednak strach...

Więcej zdjęć tutaj.
  • DST 333.16km
  • Teren 0.50km
  • Czas 13:28
  • VAVG 24.74km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 1064m
  • Sprzęt Schwinnka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Dzięki :)
Wszelako mam wrażenie, że właśnie nocą była tego dnia bezpieczniejsza :)
aard
- 09:56 sobota, 21 marca 2009 | linkuj
Witam! Wielki szacunek - zrobiles cos niesamowitego! Przez 5 lat studiow wracalem na weekendy z Lodzi do Torunia, jedynka jest niebezpieczna w ciagu dnia samochodem, a co dopiero noca, zima i na rowerze!! Szalenczy wyczyn!! :) speedfan - 23:41 piątek, 20 marca 2009 | linkuj
Tak, ja też uważam, że fakt, iż był nieplanowany, nawet podnosi jego wartość.
Ale najbardziej dowartościowują słowa uznania od Mistrza Flasha :)
aard - 20:12 czwartek, 19 marca 2009 | linkuj
Flash Z Twoim rekordem byłby człowiek mega-szczęśliwy, dodatkowo mega-hiper-żelazny, by pobił swój rekord nie planując tego :)))
Pozdrawiam ;)
kosma100
- 23:16 wtorek, 17 marca 2009 | linkuj
Tak sobie myślę... szczęśliwy, kto w sposób nie planowany może bić swoje rekordy :) Anonimowy Flash - 20:44 wtorek, 17 marca 2009 | linkuj
Wielki szacun!
Pozdrawiam
WrocNam
- 05:11 poniedziałek, 16 marca 2009 | linkuj
Ja tam w sercu mam ciągle maj! ;)
aard
- 23:27 środa, 11 marca 2009 | linkuj
Ten dystans to oznaka szybko nadchodzącej wiosny:)

"A wiosna przyjechała rowerem..." :D
blase
- 17:10 środa, 11 marca 2009 | linkuj
brawo, gratulacje:) tatanka - 23:54 wtorek, 10 marca 2009 | linkuj
WOW, niezły dystans :)
flash
- 11:09 wtorek, 10 marca 2009 | linkuj
Dzięki jeszcze raz wszystkim za miłe słowa :)
aard
- 22:36 poniedziałek, 9 marca 2009 | linkuj
W marcu taka wycieczka - wielki podziw!!! My planujemy 300 w wakacje, a Ty sobie ot tak pojechałeś. Rewelacja. Pozdrawiam
robin
- 20:26 poniedziałek, 9 marca 2009 | linkuj
Miki, wielkie szacu, jesteś niezły wymiatacz:-) tomeko - 12:17 poniedziałek, 9 marca 2009 | linkuj
wielka rzecz Miki!
po nocy, w deszczu - uznanie!
ekipa z forum na BS rośnie na potęgę! :)
vagabond
- 01:30 poniedziałek, 9 marca 2009 | linkuj
Też bym tak chciał. Kto wie, takie dystanse mam w planie na ten sezon. Planuje z tym jednak zaczekać przynajmniej do czerwca :)
Platon
- 20:14 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
Zimno mi właściwie nie doskwierało. Dopóki nie zamarza w bidonie, to daje się wszystko znieść ;)
Choć oczywiście podczas postojów marznie się błyskawicznie, nie ma przeproś. Ale niestety klimat mamy taki a nie inny, jak się chce jeździć (a ja chcę :) to nie ma co wybrzydzać ;)
aard
- 19:11 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
Piękny wyczyn! Pogody Ci jednak nie zazdroszczę. Z dłuższymi jazdami czekam na ocieplenie. transatlantyk - 18:49 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
Opis przeczytałam... jeszcze raz szacun... w takie zimno i deszcz... brr!!!
Ja chyba zakończę karierę na jednej trzysetce... chociaż - nigdy nie mów nigdy :D
Pozdrawiam :)
kosma100
- 14:07 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
Kawał drogi zjechałeś. Gratulacje!! Tym bardziej, że w czasie kalendarzowej (czy aby tylko?!) zimy. Jeszcze trochę i będziesz natchnieniem dla długodystansowych sakwiarzy!:) Rafał (rafalb) - 13:58 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
Dziękuję wszystkim za uznanie. Wydaje się, że na wszystkie pytania odpowiedziałem w tekście. Tylko Camelkowi i Kosmie się nie udało odpowiedzieć, bo odpowiedzi nie wchodzą zakres tematyczny posta ;)

Za tydzień ma być coś sporo lżejszego. Albo Poznań (jeden dzień tam, drugi z powrotem) albo nawet tylko Konin ;)
666 jeszcze długo nie planuję (acz było by miło, szatańsko miło!), po wczorajszym wiem, że już 400 będzie naprawdę ciężko...
aard
- 12:55 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
O_o
Powiem krótko: WOW!!!
Już sama ilość km'ów jest imponująca, ale w taką pogodę?! Szacunek z mojej strony :-)
daVe
- 11:47 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
Gratuluję, w taką pogodę -szacun.
I jaki równy dystans Ci wyszedł :)
To następny 666?
Pozdrawiam :)
kosma100
- 10:39 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
Hoho!
Co się stało? Schronisko we Włocławku było zamknięte, czy po prostu postanowiłeś przejechać wszystko w jeden dzień? Zdrowo ponad 100km w nocy, do tego na głównej trasie przez Krośniewice - podziwiam!
wilk
- 10:25 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
O kurcze! Piękna sprawa! W zeszły weekend Wa-wa, teraz 333km, strach pomyśleć co będzie za tydzień:) Gratuluję i pozdrawiam!
camelek86
- 09:28 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
teraz to już z górki: 500...
gratulacje jak stąd tam i tu!
wujek_samo_bro - 08:50 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
Nieźle pojechałeś! Kawał drogi a do tego pogodę miałeś nieciekawą. Czekam na szczegóły.
mavic
- 07:45 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
Orzesze! Ożk!
meteor2017
- 07:38 niedziela, 8 marca 2009 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl