Basking in the Sun, dz. 2
Po wczorajszym długim dniu, nie chciało mi się rano jak pieron. Ostatecznie wyjechałem dopiero o 10.
Na dzień dobry podjazd na biga (pozostałe 2/3). Od ok 1000 npm chmura. Od ok 1200 siąpienie. Big na 1400, więc nie było źle i nawet dość ciepło, bo 17 na górze. Dotarlem jednak dopiero o 12:30. Forma zerowa, więc jadę wolno.

Zjazd na 850, tamże zrzucam sakwy w paprociach (są do tego najlepsze, bo dobrze zasłaniają!) i jadę na drugiego biga. Jeszcze 50m w dol, a potem na 1250. Na górze znów mgła i siąpi.
A na dole (800) piękna pogoda. Zbieram sakwy, jem, i trzeci big. Już zaledwie 1150, ale ciężko idzie. A na górze widoczność 15m i ostra mżawka.

Co gorsza, nie ustaje przez caly zjazd i do Vega de Pas docieram mokry i przemarznięty.
Początkowo planowałam tu spać na dziko, ale jest dopiero 17 i ćma narodu w okolicy, więc odpada. Dobrze! Jutro będzie mniej do przejechania! Ruszam dalej lekko w dół. Do krajówki, a potem już lekko pod górę. Po drodze pada mi licznik. Chyba od wody, bo poprzednio tak się stało po myjni. Coś z kablem, bo telewizorek ok.
Podjeżdżam, licząc w głowie metry, i rozglądając się za miejscówką na dzika. Nie ma! Albo wsie, albo strome zbocza i wody pitnej brak. Po jakimś czasie próbuję na gospodarza (podwórko wygląda prawie jak kemping, a przed domem stoi... ambulans).

I udaje się. Od strzału! Od lat tak nie robiłem :-)
Niezła trawa, woda w ogrodzie i stoliki z krzesłami pod daszkiem). Żyć nie umierać! B-)

Na dzień dobry podjazd na biga (pozostałe 2/3). Od ok 1000 npm chmura. Od ok 1200 siąpienie. Big na 1400, więc nie było źle i nawet dość ciepło, bo 17 na górze. Dotarlem jednak dopiero o 12:30. Forma zerowa, więc jadę wolno.

Zjazd na 850, tamże zrzucam sakwy w paprociach (są do tego najlepsze, bo dobrze zasłaniają!) i jadę na drugiego biga. Jeszcze 50m w dol, a potem na 1250. Na górze znów mgła i siąpi.
A na dole (800) piękna pogoda. Zbieram sakwy, jem, i trzeci big. Już zaledwie 1150, ale ciężko idzie. A na górze widoczność 15m i ostra mżawka.

Co gorsza, nie ustaje przez caly zjazd i do Vega de Pas docieram mokry i przemarznięty.
Początkowo planowałam tu spać na dziko, ale jest dopiero 17 i ćma narodu w okolicy, więc odpada. Dobrze! Jutro będzie mniej do przejechania! Ruszam dalej lekko w dół. Do krajówki, a potem już lekko pod górę. Po drodze pada mi licznik. Chyba od wody, bo poprzednio tak się stało po myjni. Coś z kablem, bo telewizorek ok.
Podjeżdżam, licząc w głowie metry, i rozglądając się za miejscówką na dzika. Nie ma! Albo wsie, albo strome zbocza i wody pitnej brak. Po jakimś czasie próbuję na gospodarza (podwórko wygląda prawie jak kemping, a przed domem stoi... ambulans).

I udaje się. Od strzału! Od lat tak nie robiłem :-)
Niezła trawa, woda w ogrodzie i stoliki z krzesłami pod daszkiem). Żyć nie umierać! B-)

- DST 85.88km
- Czas 05:50
- VAVG 14.72km/h
- VMAX 55.30km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1945m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Basking in the Sun, dz. 1
Zauważyliście, że między dniem 0 a pierwszym minęły 3 dni? Tak, tyle czasu spędziłem w Bilbao... bez roweru. WizzAir bowiem zgubił mój rower i bagaż rejestrowy i o ile w sobotę przyleciałem ja, o tyle bagaż we wtorek! Więc się tułałem piechotą po hostelach i po mieście, którego topografię całkiem nieźle poznalem :-P

To już w trasie. Bilbać jebao* :-P
Dziś za to odebrałam bety o 10, posprzątałem co się rozwaliło w sakwie (m. in. mój ulubiony plastikowy talerz :-( ), złożyłem rower (na szczęście przetrwał!) i pojechałem na stację.
Żeby ciut nadgonić wsiadłem w pociąg do Santander. Wysiadłem w Heras i od razu na biga! B-)

Dość stromy, bo do 16%, ale na lekko. Potem zjazd po wlasnych śladach i dalej czesko pod górę do San Roque de Riomera tuż obok Las Vegas.
To już 1/3 następnego biga :-)
Tu wreszcie kemping. Bez szału, bo trudno o prąd i w kiblu błoto, ale i tak spoko. Po hostelu, gdzie był upał i 6 osób na max 10 metrach kwadratowych, i gdzie nie miałem prawie żadnych swoich rzeczy, taki kemping to max wypas! Taka impreza! Zostałbym do niedzieli, ale i tak już jestem w plecy z czasem :-P
*(c) Wujek z SB

To już w trasie. Bilbać jebao* :-P
Dziś za to odebrałam bety o 10, posprzątałem co się rozwaliło w sakwie (m. in. mój ulubiony plastikowy talerz :-( ), złożyłem rower (na szczęście przetrwał!) i pojechałem na stację.
Żeby ciut nadgonić wsiadłem w pociąg do Santander. Wysiadłem w Heras i od razu na biga! B-)

Dość stromy, bo do 16%, ale na lekko. Potem zjazd po wlasnych śladach i dalej czesko pod górę do San Roque de Riomera tuż obok Las Vegas.
To już 1/3 następnego biga :-)
Tu wreszcie kemping. Bez szału, bo trudno o prąd i w kiblu błoto, ale i tak spoko. Po hostelu, gdzie był upał i 6 osób na max 10 metrach kwadratowych, i gdzie nie miałem prawie żadnych swoich rzeczy, taki kemping to max wypas! Taka impreza! Zostałbym do niedzieli, ale i tak już jestem w plecy z czasem :-P
*(c) Wujek z SB
- DST 54.59km
- Czas 03:23
- VAVG 16.13km/h
- VMAX 55.34km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 1384m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 0
Na lotnisko nocą. Spoko pogoda do pakowania roweru. 14 stopni i prawie bezwietrznie.
- DST 23.59km
- Czas 01:08
- VAVG 20.81km/h
- VMAX 36.89km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 72m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Happy minutes
Standard, tylko wolniej :p
- DST 26.25km
- Czas 01:08
- VAVG 23.16km/h
- VMAX 59.37km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 632m
- Sprzęt Colnago
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
W drodze powrotnej z biura wyprzedził mnie gość na elektryku i tuż przede mną zrobił widowiskowe OTB. Ledwo wyhamowałem! :)
Okazało się, że wiózł na kierownicy bawełnianą torbę z bluzą w środku i ten pakiet wkręcił mu się w przednie koło, dokumentnie je blokując. Na szczęście nic mu się nie stało, ale nie wyglądało na to, żeby ta torba dała się wyciągnąć, nawet obracając kołem wstecz. Prawdopodobnie będzie musiał pociąć bluzę :p
Morał: nie wozić niczego zwisającego z kiery :)
Okazało się, że wiózł na kierownicy bawełnianą torbę z bluzą w środku i ten pakiet wkręcił mu się w przednie koło, dokumentnie je blokując. Na szczęście nic mu się nie stało, ale nie wyglądało na to, żeby ta torba dała się wyciągnąć, nawet obracając kołem wstecz. Prawdopodobnie będzie musiał pociąć bluzę :p
Morał: nie wozić niczego zwisającego z kiery :)
- DST 20.05km
- Czas 01:02
- VAVG 19.40km/h
- VMAX 37.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 89m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
happy minutes
- DST 26.22km
- Czas 01:07
- VAVG 23.48km/h
- VMAX 68.70km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 640m
- Sprzęt Colnago
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
SZALONY wiatr! (ponoć 12 m/s). Nawet nie wiadomo, z której strony.
- DST 11.15km
- Czas 00:41
- VAVG 16.32km/h
- VMAX 31.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 104m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
Miałem jechać na jakąś sensowniejszą wycieczkę, ale większość dnia lało, więc nie wyszło :p
- DST 10.32km
- Czas 00:32
- VAVG 19.35km/h
- VMAX 34.50km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 59m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 10.25km
- Czas 00:31
- VAVG 19.84km/h
- VMAX 31.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 63m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 13.41km
- Czas 00:44
- VAVG 18.29km/h
- VMAX 27.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 70m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze




















