Foehrenberge
Dawno w terenie nie jeździłem, więc postanowiłem rozwinąć nieco temat Foehrenberge, które poprzednio potraktowałem po macoszemu, bo padła mi bateria w GPSie i robiło się późno.
Tym razem miałem dużo czasu i prądu. Ale jednak rozczarowanie, bo oficjalny szlak Parapluie Strecke prowadzi w ok 30% asfaltem, a z pozostałych odcinków 99% to zwykłe szutrowe drogi. Singielków było może kilkaset metrów i to bardzo łatwych. Poraha! Następnym razem zaufam bardziej sobie niż oficjalnym szlakom.
Mimo to wycieczka fajna, bo wbrew obawom nie było błota, a że wiało solidnie, to dużo przyjemniej się jechało w terenie niż na szosie. Ale ogólnie to jesień niespodzieanie uderzyła - pochmurno i zimno! :(
Tym razem miałem dużo czasu i prądu. Ale jednak rozczarowanie, bo oficjalny szlak Parapluie Strecke prowadzi w ok 30% asfaltem, a z pozostałych odcinków 99% to zwykłe szutrowe drogi. Singielków było może kilkaset metrów i to bardzo łatwych. Poraha! Następnym razem zaufam bardziej sobie niż oficjalnym szlakom.
Mimo to wycieczka fajna, bo wbrew obawom nie było błota, a że wiało solidnie, to dużo przyjemniej się jechało w terenie niż na szosie. Ale ogólnie to jesień niespodzieanie uderzyła - pochmurno i zimno! :(
- DST 60.70km
- Teren 25.70km
- Czas 03:30
- VAVG 17.34km/h
- VMAX 52.50km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 1036m
- Sprzęt HyperCube
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 5.81km
- Czas 00:22
- VAVG 15.85km/h
- VMAX 25.50km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 49m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
Trochę się poszwendałem po centrum - bez celu i sensu :p
- DST 17.55km
- Czas 01:02
- VAVG 16.98km/h
- VMAX 29.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 90m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 13.56km
- Czas 00:42
- VAVG 19.37km/h
- VMAX 29.50km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 78m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 22.31km
- Czas 01:18
- VAVG 17.16km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 125m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Zobaczyć, jak się jeździ
po okolicy i na szosówce.
Na bieżąco zmieniałem trase, bo w kompie wyszła mi cholernie nudna (płaska), ale za to w terenie udało mi się zrobić naprawdę fajną. Nie jakiś szał z podjazdami, ale też bez wstydu, a za to nowe tereny. Szczególnie okolica Hochstrass mi się podobała. Widoki na Raxalpe i solidne podjazdy.


Potem sporo płaskiego i na koniec starzy znajomi w okolicach Tulbingerkogel i Exelbergu. Pod koniec mocno bolał mnie tyłek. Dziwne. I dziwne jest to, że od tylu lat ;) jeżdżę, a forma wciąż w najlepszym razie bez szału :p
Ale za to pogoda piekna, wiatr słaby, a na pustym leśnym parkingu znalazłem fajną czołówkę :)

PS. IWdzę, że w tym roku przez 6 miesięcy tyle samo wycieczek szosówką (15), co poprzednio przez trzy lata (!) - od października 2019 do października 2022. Czyli warto było ją przywieźć do Wiednia :)
Na bieżąco zmieniałem trase, bo w kompie wyszła mi cholernie nudna (płaska), ale za to w terenie udało mi się zrobić naprawdę fajną. Nie jakiś szał z podjazdami, ale też bez wstydu, a za to nowe tereny. Szczególnie okolica Hochstrass mi się podobała. Widoki na Raxalpe i solidne podjazdy.


Potem sporo płaskiego i na koniec starzy znajomi w okolicach Tulbingerkogel i Exelbergu. Pod koniec mocno bolał mnie tyłek. Dziwne. I dziwne jest to, że od tylu lat ;) jeżdżę, a forma wciąż w najlepszym razie bez szału :p
Ale za to pogoda piekna, wiatr słaby, a na pustym leśnym parkingu znalazłem fajną czołówkę :)

PS. IWdzę, że w tym roku przez 6 miesięcy tyle samo wycieczek szosówką (15), co poprzednio przez trzy lata (!) - od października 2019 do października 2022. Czyli warto było ją przywieźć do Wiednia :)
- DST 100.36km
- Czas 04:18
- VAVG 23.34km/h
- VMAX 58.68km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 1412m
- Sprzęt Colnago
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 14.52km
- Czas 00:54
- VAVG 16.13km/h
- VMAX 25.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 93m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 13.08km
- Czas 00:44
- VAVG 17.84km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 62m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
Nigdzie nie mogę znaleźć tej danej, ale policzyłem na piechotę (sumując wszystkie rowery): już dobrze ponad 1,5 mln metrów w pionie na BS :)
1580 km... to już dawno orbita, choć jeszcze nie geostacjonarna ;)
1580 km... to już dawno orbita, choć jeszcze nie geostacjonarna ;)
- DST 11.76km
- Czas 00:43
- VAVG 16.41km/h
- VMAX 26.50km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 64m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 12 września 2023
Kategoria Wyprawa, !Surlier, podsumowania
No More Basking in the Sun, dz. 29, powrót
Z Bilbao na lotnisko i z lotniska do Wiednia.
Zaskakująco dobrze dziś poszło. Zwłaszcza odprawa bagażowa (rower) wyjątkowo szybka w Jebao. Nie bilbać? ;)
Nota dla potomności: pakowanie roweru (demontaż, owijanie folią i oklejanie) i sakw (do torby z Ikei i do worka plastikowego, oklejanie) zajmuje 1:15h (rozpakowywanie tak samo).
Podsumowanie wyprawy później, Ledwo żyję, wstawszy o 4:30 ;)
===
Podsumowanie wyprawy Basking in the Sun 2023:
Całkowity dystans wyprawy: 2 291 km, średnio dziennie 96,2km (bez dni restowych).
Całkowita suma podjazdów: 47 381 m, czyli 2 068 m / 100 km. Zdecydowanie bardziej górzyście niż na południu Hiszpanii (tam było 1 718)! Porównywalnie z Alpami! Szok!
Zaliczonych bigów: 33, średnio dziennie 1,37. Też więcej niż rok temu. I znów sporo czech, aczkolwiek tu raczej głownie na bezbigowych odcinkach. Czyli w sumie: albo podjazd na biga, zjazd i kolejny podjazd (jak w Alpach, tylko oczywiście nie aż tak wysoko) albo bez bigów, ale wtedy czechy.
Forma: od początku oczywiście beznadziejna i aż do końca bez szału. W tym kontekście widzę, że miałem trochę fart, że zamieszanie z bagażem (które sprawiło, że start z Bilbao nastąpił w ważne święto i nie było już biletów na pociąg do Leon) zmusiło mnie do przejechania trasy w przeciwnym kierunku. Wprawdzie z tego powodu miałem łącznie o 800m podjazdów więcej, ale za to początkowe dni były łatwiejsze, a robiło się coraz trudniej wraz ze stopniowym przyrostem formy (pierwsze półtora tygodnia to średnio 1650m podjazdów dziennie, a reszta już 2280). Więc w sumie nieźle wyszło. Co oczywiście nie znaczy, że dobrze, bo gdyby nie zamieszanie z bagażem, to miałbym do dyspozycji o 3 dni restowe więcej i prawdopodobnie spokojnie zbudowałbym w międzyczasie lepszą formę. A tak to forma przyjdzie teraz. Na dniach :p
Sprzęt: głownie ofiary zdarzeń losowych: uszkodzony talerz w samolocie i skradziony nóż. Poza tym luz w tylnym kole, który w nerwach, ale tanio udało się skasować i mój błąd z butami - nie powinienem był już zabierać żółtych ciżemek. Ale jakoś nie przybaniowałem przed wyjazdem, że są już miększe niż w dniach swojej młodości...
Klocki hamulcowe wytrzymały do końca (choć teraz już zdecydowanie pora je wymienić), pozostałe elementy też bez zarzutu, nawet gumy żadnej nie złapałem...
Pogoda: niesamowite kontrasty pogodowe. Od kilkudniowej mżawki przez pierońskie upały po silne wiatry. Jedno czego nie było, to naprawdę zimno - kurtkę puchową założyłem dwa razy rankiem, a gdybym jej nie miał, to też bym wytrzymał. Ale ilość czasu z deszczem olbrzymia. W zasadzie chyba tylko przez 3 dni nie padało wcale. Przez 5 siąpiło non stop, a pozostałe to pochmurne dni z przelotnymi opadami.
Okoliczności: Też różnorakie. Wspaniałe widoki w Picos de Europa i na północnozachodnim wybrzeżu. Cudowne, oszałamiające! Nic porównywalnego nie ma na południu, przynajmniej ja nie widziałem. Playa de las Catedrales i okolice między Foz a Valdovino to jest klasa światowa. Poza tym głównie góry typu szkockiego, trochę skał, dużo wrzosów. Ładnie, ale bez szału. Jedzenie też zwyczajne, nic mnie nie ujęło. W przeciwieństwie do południa kraju, tu nie ma problemów z wodą. Większość źródełek "działa", a jak nawet nie ma źródełka, to zawsze można poprosić od kogoś z domu. No chyba że total odludzie, ale takie odcinki rzadko trwają więcej niż 4 godziny, więc da się wziąć odpowiednią ilość wody na zapas.
Inne: Ogólnie trasa spełniła, a nawet przewyższyła moje oczekiwania, natomiast odbiór wyprawy był bardzo zakłócony przez wszechogarniającego pecha. Począwszy od zagubienia bagażu i roweru przez linię lotniczą, poprzez uszkodzenie niektórych elementów bagażu, kradzież noża, problemy z miejscem na kempingu, trafianiem w miejsca bezsklepowe w tygodniu, a w sklepowe w niedziele, dodatkowe święta nie wtedy, kiedy trzeba, odprawę na lot powrotny, i tak dalej, i tak dalej. Czasami już ciężko mi było to znieść. Oczywiście, mogło być znacznie gorzej, mogłem codziennie łapać po dwie gumy, a rower mógł mieć pękniętą ramę, etc... No, ale nagromadzenie niefartu było grubo powyżej przeciętnej i mam nadzieję, że wyrobiłem swoją normę na najbliższych kilka lat...
Zaskakująco dobrze dziś poszło. Zwłaszcza odprawa bagażowa (rower) wyjątkowo szybka w Jebao. Nie bilbać? ;)
Nota dla potomności: pakowanie roweru (demontaż, owijanie folią i oklejanie) i sakw (do torby z Ikei i do worka plastikowego, oklejanie) zajmuje 1:15h (rozpakowywanie tak samo).
Podsumowanie wyprawy później, Ledwo żyję, wstawszy o 4:30 ;)
===
Podsumowanie wyprawy Basking in the Sun 2023:
Całkowity dystans wyprawy: 2 291 km, średnio dziennie 96,2km (bez dni restowych).
Całkowita suma podjazdów: 47 381 m, czyli 2 068 m / 100 km. Zdecydowanie bardziej górzyście niż na południu Hiszpanii (tam było 1 718)! Porównywalnie z Alpami! Szok!
Zaliczonych bigów: 33, średnio dziennie 1,37. Też więcej niż rok temu. I znów sporo czech, aczkolwiek tu raczej głownie na bezbigowych odcinkach. Czyli w sumie: albo podjazd na biga, zjazd i kolejny podjazd (jak w Alpach, tylko oczywiście nie aż tak wysoko) albo bez bigów, ale wtedy czechy.
Forma: od początku oczywiście beznadziejna i aż do końca bez szału. W tym kontekście widzę, że miałem trochę fart, że zamieszanie z bagażem (które sprawiło, że start z Bilbao nastąpił w ważne święto i nie było już biletów na pociąg do Leon) zmusiło mnie do przejechania trasy w przeciwnym kierunku. Wprawdzie z tego powodu miałem łącznie o 800m podjazdów więcej, ale za to początkowe dni były łatwiejsze, a robiło się coraz trudniej wraz ze stopniowym przyrostem formy (pierwsze półtora tygodnia to średnio 1650m podjazdów dziennie, a reszta już 2280). Więc w sumie nieźle wyszło. Co oczywiście nie znaczy, że dobrze, bo gdyby nie zamieszanie z bagażem, to miałbym do dyspozycji o 3 dni restowe więcej i prawdopodobnie spokojnie zbudowałbym w międzyczasie lepszą formę. A tak to forma przyjdzie teraz. Na dniach :p
Sprzęt: głownie ofiary zdarzeń losowych: uszkodzony talerz w samolocie i skradziony nóż. Poza tym luz w tylnym kole, który w nerwach, ale tanio udało się skasować i mój błąd z butami - nie powinienem był już zabierać żółtych ciżemek. Ale jakoś nie przybaniowałem przed wyjazdem, że są już miększe niż w dniach swojej młodości...
Klocki hamulcowe wytrzymały do końca (choć teraz już zdecydowanie pora je wymienić), pozostałe elementy też bez zarzutu, nawet gumy żadnej nie złapałem...
Pogoda: niesamowite kontrasty pogodowe. Od kilkudniowej mżawki przez pierońskie upały po silne wiatry. Jedno czego nie było, to naprawdę zimno - kurtkę puchową założyłem dwa razy rankiem, a gdybym jej nie miał, to też bym wytrzymał. Ale ilość czasu z deszczem olbrzymia. W zasadzie chyba tylko przez 3 dni nie padało wcale. Przez 5 siąpiło non stop, a pozostałe to pochmurne dni z przelotnymi opadami.
Okoliczności: Też różnorakie. Wspaniałe widoki w Picos de Europa i na północnozachodnim wybrzeżu. Cudowne, oszałamiające! Nic porównywalnego nie ma na południu, przynajmniej ja nie widziałem. Playa de las Catedrales i okolice między Foz a Valdovino to jest klasa światowa. Poza tym głównie góry typu szkockiego, trochę skał, dużo wrzosów. Ładnie, ale bez szału. Jedzenie też zwyczajne, nic mnie nie ujęło. W przeciwieństwie do południa kraju, tu nie ma problemów z wodą. Większość źródełek "działa", a jak nawet nie ma źródełka, to zawsze można poprosić od kogoś z domu. No chyba że total odludzie, ale takie odcinki rzadko trwają więcej niż 4 godziny, więc da się wziąć odpowiednią ilość wody na zapas.
Inne: Ogólnie trasa spełniła, a nawet przewyższyła moje oczekiwania, natomiast odbiór wyprawy był bardzo zakłócony przez wszechogarniającego pecha. Począwszy od zagubienia bagażu i roweru przez linię lotniczą, poprzez uszkodzenie niektórych elementów bagażu, kradzież noża, problemy z miejscem na kempingu, trafianiem w miejsca bezsklepowe w tygodniu, a w sklepowe w niedziele, dodatkowe święta nie wtedy, kiedy trzeba, odprawę na lot powrotny, i tak dalej, i tak dalej. Czasami już ciężko mi było to znieść. Oczywiście, mogło być znacznie gorzej, mogłem codziennie łapać po dwie gumy, a rower mógł mieć pękniętą ramę, etc... No, ale nagromadzenie niefartu było grubo powyżej przeciętnej i mam nadzieję, że wyrobiłem swoją normę na najbliższych kilka lat...
- DST 36.80km
- Czas 02:00
- VAVG 18.40km/h
- VMAX 46.98km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 270m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze