Informacje

  • Wszystkie kilometry: 215793.24 km
  • Km w terenie: 5228.95 km (2.42%)
  • Czas na rowerze: 433d 07h 06m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wtorek, 27 września 2022 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Zwierz Alpuhary, dz. 24

Pobudka o 6:20, bo chciałem wystartować o 8. Nie całkiem się udało, bo jednak po ciemku przygotowania idą opornie. Start 8:20. Na lekko, z jedną dużą sakwą pełną ciuchów, żarcia i wody. Kierunek: najwyższy big świata, Pico de la Veleta (3360 m npm).

Początek to 50 m zjazdu, potem tyle samo podjazdu i jeszcze raz cała sekwencja. Jadę mocno ubrany, bo jest 8 stopni, a i tak marznę. Dopiero potem zaczyna się faktyczny podjazd. O tej porze oczywiście w cieniu, więc rozbieram się tuż przed tym, jak zacznę się pocić i teraz marznę już na serio w krótkim rękawie i spodenkach. Ale nie mam w ogóle przy sobie (czytaj: tu, w Hiszpanii) wystarczająco dużo ciuchów, żeby się teraz cieplej ubrać. Bo jak zapocę bluzę i dłuższe spodnie, to w czym zjadę...? 



Więc jadę i marznę, i nie robię postojów, aż wyjadę na słońce. Co następuje na wysokości 1900 (start był 1450). Na postój się oczywiście ubieram, a i tak zimno, nadal jest 8 stopni. No, ale słońce pomaga. 



W tym trybie jadę właściwie cały podjazd. 450-500m w górę, postój na żarcie, ruszam w ubraniu, po 50-100m rozbiórka i dalsze 450m podjazdu. A temperatura bez zmian. Im się robi cieplej, tym ja jestem wyżej, więc nadal jest ok 7-8 st. O godz. 12 biję swój dotychczasowy rekord wysokości zrobionej na podjeździe (3007m) i już pachnie szczytem. Już go widać. Co dziwne, wciąż jest asfalt, choć od ok 2500 dość marny. Ale jest! 


Tu jest nachylenie ok 35 stopni. To oczywiście stok, nie droga

Dopiero ostatnie 1,2 km to szuter i to nie jakiś straszny. Oczywiście telepie jak dzikie i dużo więcej sił wysysa, ale jednak daje się jechać. Końcówka to też nieco większe nachylenia. Do tej pory było 4-8%  cały czas, teraz robi się 12. Też nie problem! 

O 13:05 jestem na bigu, w najwyższym punkcie drogi. Dalej jest już tylko skalista ścieżka na szczyt, który jest jakieś 15m wyżej. Wysokość 3390 wg GPS. Veleta zdobyta, hurra! Od teraz możecie mi mówić Nico de la Veleta :-D






Nico de la Veleta

Natychmiast się przebieram w suchą koszulkę, a potem zakładam dokładnie wszystkie ciuchy, jakie mam. Słońce ładnie świeci, ale jest 5 stopni i trochę wieje. Trzeba natomiast przyznać, że bardzo mi się udało z pogodą. Gdyby choćby były chmury (jak kilka dni temu), to byłoby ze dwa razy zimniej. A nawet nie chcę myśleć o deszczu, który tutaj byłby już pewnie śniegiem... 

Na szczycie spędzam ok. pół godziny, fotki, zachwyty, wiadomości... 







A potem zjazd. Nie jest mi jakoś strasznie zimno, ale mocno drętwieją dłonie i stopy. Ciężko. Mimo to zjeżdżam praktycznie bez zatrzymania aż na 1450, czyli tam, gdzie zaczynają się czechy. Zajmuje mi to ponad godzinę! 

W połowie pierwszej hopy rozbiórka i odpoczynek dłoni. Po kilku minutach wraca czucie. Temperatura ok 20, więc dalej jadę już na krótko. Na kempingu jestem tuż przed 15. Na szczęście nikt mi nie robi wstrętów, że mój namiot nadal stoi. 

W związku z przepakiem na biga mam straszny rozgardiasz w bagażu, ale mimo to udaje mi się zwinąć w 40 minut. Potem dalsza część zjazdu do Granady. Po podjeździe nie zdawałem sobie sprawy, jak to jest daleko! 

No, ale ok. 16 jestem w Lidlu. Zakupy i lecę na kemping. Szybko, bo z lodami :-P



Na miejscu jestem krótko przed 17. Formalności szybko poszły, a potem juz standard: namiot, materacyk, mycie, pranie... Ale krótko po 18 fajrant. Uch, to był ciężki dzień :-)

  • DST 82.67km
  • Teren 2.60km
  • Czas 05:08
  • VAVG 16.10km/h
  • VMAX 61.79km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 2259m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Dziękuję :-)
aard
- 17:41 wtorek, 27 września 2022 | linkuj
Gratu :DDD B-)
Carmeliana
- 17:40 wtorek, 27 września 2022 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl