Środa, 8 maja 2019
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
Amico di bico, dz. 2 - chujnia
No i się doigrałem. Od rana bolał mnie prawy achilles. Nie mocno, ale mocniej niż bym chciał. Niepokojące. Poza tym piękna pogoda, więc ruszam mimo wszystko w bojowym nastroju. Na dzień dobry podjazd z 200 na 1650. Dość ciężko szedł z tym bolącym achillesem, ale jak znalazłem właściwą pozycję stopy na pedale, to jakoś szedł. Big Sella di Perrone (1261m) padł, ale z biga było... nadal pod górę, bo do Campitello Matese trzeba przewalić się przez przełęcz 1650. A na przełęczy i dalej rzeczona chujnia. Chujnia wygląda tak:

Ponad pół metra śniegu na szosie! Nie widać, jak daleko, ale sądząc z mapy mogło tak być i przez 15 km, a przez 5 to prawie na pewno. Nie pozostało mi nic innego jak wycof i objechanie gór dookoła. No i oczywiście nie zdążyłbym na zarezerwowany nocleg. Na szczęście na górze nie tylko był zasięg H+ (pierwszy cud), ale też mój nocleg można było bezpłatnie odwołać (drugi cud). A potem znalazłem nocleg w miejscu, z którego jutro mogę podjechać na drugiego biga, który dziś miał być po drodze (trzeci cud) i to w dobrej cenie (czwarty cud). No i teraz właśnie sobie tu siedzę i piszę, bo o dziwo działa WiFi (piąty cud). Cudownie! :)
Piedimonte Matese - Sella di Perrone (BIG) - bezimienna przełęcz na granicy Campanii i Molise - Sella di Perrone - Guardiaregia - Bojano - San Massimo.
I czas na tradycyjne harakiri:
Stojąc wśród śniegu
szukałem noclegu
trzeciego wersu nie będzie.

Ponad pół metra śniegu na szosie! Nie widać, jak daleko, ale sądząc z mapy mogło tak być i przez 15 km, a przez 5 to prawie na pewno. Nie pozostało mi nic innego jak wycof i objechanie gór dookoła. No i oczywiście nie zdążyłbym na zarezerwowany nocleg. Na szczęście na górze nie tylko był zasięg H+ (pierwszy cud), ale też mój nocleg można było bezpłatnie odwołać (drugi cud). A potem znalazłem nocleg w miejscu, z którego jutro mogę podjechać na drugiego biga, który dziś miał być po drodze (trzeci cud) i to w dobrej cenie (czwarty cud). No i teraz właśnie sobie tu siedzę i piszę, bo o dziwo działa WiFi (piąty cud). Cudownie! :)
Piedimonte Matese - Sella di Perrone (BIG) - bezimienna przełęcz na granicy Campanii i Molise - Sella di Perrone - Guardiaregia - Bojano - San Massimo.
I czas na tradycyjne harakiri:
Stojąc wśród śniegu
szukałem noclegu
trzeciego wersu nie będzie.
- DST 67.71km
- Czas 04:20
- VAVG 15.63km/h
- VMAX 59.03km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 1683m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 7 maja 2019
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
Amico di Bico, dz. 1 - harakiri*
No, troszkę się zarżnąłem na początek ;)
Start w ładnej, słonecznej pogodzie z dość porywistym wiatrem z kierunków nieokreślonych, bo kołował między górami. Pierwszy big wchodził jak w masełko, aż do 1200 m npm. Tam najpierw zrobiło się stromo (12%), a potem pojawił się zalegający śnieg. Ewidentnie spadł wczoraj, gdy na dole lało i już się powoli roztapiał, ale był. Na szczęście nie bardzo dużo i prawie wszystko dało się podjechać. W kilku miejscach przeprowadziłem rower, żeby się nie wywalić. No i zrobiło się oczywiście pochmurno, był 1 st. Celsjusza :)
Zjazd równie ciekawy, bo droga zamknięta (z powodu jakiegoś remontu, który rozgrzebali i tak zostawili), miejscami zaśnieżona i ogólnie w stanie bardzo kiepskim. A do tego po płaskowyżu (trochę czech) i miejscami wręcz błotnista. Użyłem jak pies od stu dni ;)
Końcówka zjazdu do Montesarchio już normalna, tylko asfalt nadal kiepski.
Drugi big, chociaż niższy (tylko 850 m podjazdu), był bardziej wymagający. Do 2/3 wysokości nachylenia były z przedziału 9-12%, a potem się zrobiły czechy, więc jeszcze na podjeździe zdążyłem zmarznąć (było 6 stopni). Zjazd za to fajniejszy, bo dość równy, chociaż trudny nawigacyjnie, ale na szczęście z GPSem i dobrze wytyczonym śladem mało co jest trudne :) A i tak lekko pobłądziłem, ale bez konsekwencji - zjechałem równoległą.
Końcówka po płaskim typową włoską krajówką, która z mojego punktu widzenia jest autostradą dla rowerów: niezły asfalt, wystarczająco szerokie pobocze, pasy też szerokie (nawet TIRy nie muszą zwalniać, wyprzedając mnie) i ruch umiarkowany, akurat taki, żeby ładnie ciągnąć przy bocznym wietrze, ale żeby nie uprzykrzać życia :)
No i na sam koniec szukanie kwatery AirBnB - droga przez mękę. GPS poprowadził mnie... schodami (!) W końcu kogoś spotkałem i tenże wskazał mi drogę kołową. Na sam koniec jeszcze kilka schodków do domku, który położony jest chyba najwyżej ze wszystkich w Piedimonte Matese. Masakra :P Ale za to w środku fajny, no i widok niezły :)
*Pora na obiecane harakiri, tfu! haiku:
Mam fantomowy
Ból głowy
Trzeciego wersu nie będzie.
Start w ładnej, słonecznej pogodzie z dość porywistym wiatrem z kierunków nieokreślonych, bo kołował między górami. Pierwszy big wchodził jak w masełko, aż do 1200 m npm. Tam najpierw zrobiło się stromo (12%), a potem pojawił się zalegający śnieg. Ewidentnie spadł wczoraj, gdy na dole lało i już się powoli roztapiał, ale był. Na szczęście nie bardzo dużo i prawie wszystko dało się podjechać. W kilku miejscach przeprowadziłem rower, żeby się nie wywalić. No i zrobiło się oczywiście pochmurno, był 1 st. Celsjusza :)
Zjazd równie ciekawy, bo droga zamknięta (z powodu jakiegoś remontu, który rozgrzebali i tak zostawili), miejscami zaśnieżona i ogólnie w stanie bardzo kiepskim. A do tego po płaskowyżu (trochę czech) i miejscami wręcz błotnista. Użyłem jak pies od stu dni ;)
Końcówka zjazdu do Montesarchio już normalna, tylko asfalt nadal kiepski.
Drugi big, chociaż niższy (tylko 850 m podjazdu), był bardziej wymagający. Do 2/3 wysokości nachylenia były z przedziału 9-12%, a potem się zrobiły czechy, więc jeszcze na podjeździe zdążyłem zmarznąć (było 6 stopni). Zjazd za to fajniejszy, bo dość równy, chociaż trudny nawigacyjnie, ale na szczęście z GPSem i dobrze wytyczonym śladem mało co jest trudne :) A i tak lekko pobłądziłem, ale bez konsekwencji - zjechałem równoległą.
Końcówka po płaskim typową włoską krajówką, która z mojego punktu widzenia jest autostradą dla rowerów: niezły asfalt, wystarczająco szerokie pobocze, pasy też szerokie (nawet TIRy nie muszą zwalniać, wyprzedając mnie) i ruch umiarkowany, akurat taki, żeby ładnie ciągnąć przy bocznym wietrze, ale żeby nie uprzykrzać życia :)
No i na sam koniec szukanie kwatery AirBnB - droga przez mękę. GPS poprowadził mnie... schodami (!) W końcu kogoś spotkałem i tenże wskazał mi drogę kołową. Na sam koniec jeszcze kilka schodków do domku, który położony jest chyba najwyżej ze wszystkich w Piedimonte Matese. Masakra :P Ale za to w środku fajny, no i widok niezły :)
*Pora na obiecane harakiri, tfu! haiku:
Mam fantomowy
Ból głowy
Trzeciego wersu nie będzie.
- DST 114.90km
- Teren 2.00km
- Czas 07:14
- VAVG 15.88km/h
- VMAX 53.23km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 2454m
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 6 maja 2019
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
Amico di bico, dz. 0 - dojazdówka
Na pociąg w Łodzi, potem dwoma pociągami do Dzierżoniowa i stamtąd jednym samochodem (dostawczym) do Avellino (Campania), skąd na nocleg do Mercogliano. Dziś cały czas pada deszcz (a wczoraj w Alpach nawet napadało sporo śniegu!), więc mimo, że miałem czas, to cieszę się, że z powodu olbrzymiego niewyspania (przez dwie noce spałem w sumie ok 6 godzin) zdecydowałem się (jeszcze będąc w Polsce) zostać na nocleg na samym początku trasy. Ponoć od jutra pogoda ma się poprawić :)
Przy okazji - raz jeszcze wielkie dzięki dla pana Krystiana i jego pracownika Marcina - za nieocenioną pomoc w dotarciu do Campanii (na dodatek niemal za friko!) :)
Przy okazji - raz jeszcze wielkie dzięki dla pana Krystiana i jego pracownika Marcina - za nieocenioną pomoc w dotarciu do Campanii (na dodatek niemal za friko!) :)
- DST 5.26km
- Czas 00:21
- VAVG 15.03km/h
- VMAX 25.96km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 210m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście
- DST 12.06km
- Czas 00:33
- VAVG 21.93km/h
- VMAX 35.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 31m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 maja 2019
Po mieście
- DST 11.72km
- Czas 00:35
- VAVG 20.09km/h
- VMAX 27.50km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 40m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście
Z N. do ogrodu botanicznego :)
- DST 13.96km
- Czas 00:44
- VAVG 19.04km/h
- VMAX 25.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 53m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście
- DST 10.93km
- Czas 00:31
- VAVG 21.15km/h
- VMAX 28.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 52m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście
Musiałem dać odpocząć prawemu achillesowi, bo mnie trochę bolał po wypadzie :/
- DST 10.19km
- Czas 00:33
- VAVG 18.53km/h
- VMAX 26.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 59m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Pchli targ próżności, dz. 3
Łowicz Wałecki - Recz - Stargard - (pociąg) - Łódź.
Wiatr najpierw SW, potem W, słabszy, ale i tak mocno przeszkadzał. Poza tym się zachmurzyło, a nawet lekko pokropiło. No i nieźle dostał w kość (kulszową ;) mój tyłek, jednak siodełko od Colnago nie nadaje się na długie godziny jazdy. Dobrze, że już koniec na ten raz :)

Mój wierny rumak ze zbyt agresywnym siodłem ;)
Wiatr najpierw SW, potem W, słabszy, ale i tak mocno przeszkadzał. Poza tym się zachmurzyło, a nawet lekko pokropiło. No i nieźle dostał w kość (kulszową ;) mój tyłek, jednak siodełko od Colnago nie nadaje się na długie godziny jazdy. Dobrze, że już koniec na ten raz :)

Mój wierny rumak ze zbyt agresywnym siodłem ;)
- DST 86.55km
- Czas 03:14
- VAVG 26.77km/h
- VMAX 48.60km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 384m
- Sprzęt Colnago
- Aktywność Jazda na rowerze
Pchli targ próżności, dz. 2
Wierzyce - Poznań - Rokietnica - Kaźmierz - Wieleń - Człopa - Mirosławiec - Łowicz Wałecki.

Pałac w Czerniejewie

Warta we Wronkach
Dziś wiatr odrobine slabszy, ale nadal silny i nadal SE. Trasa bardziej kręta, wiec dość często przeszkadzał. No i asfalty slabiutkie. Momentami żałowalem, że nie mam innego roweru. A tylek po tym wszystkim boli jak dziki ;-)

Pałac w Czerniejewie

Warta we Wronkach
Dziś wiatr odrobine slabszy, ale nadal silny i nadal SE. Trasa bardziej kręta, wiec dość często przeszkadzał. No i asfalty slabiutkie. Momentami żałowalem, że nie mam innego roweru. A tylek po tym wszystkim boli jak dziki ;-)
- DST 228.66km
- Czas 07:55
- VAVG 28.88km/h
- VMAX 48.14km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 948m
- Sprzęt Colnago
- Aktywność Jazda na rowerze